Ta-pa-ti-ti!!!Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski Podtrzymując zapoczątkowaną przy okazji niedawnego Dnia Dziecka tematykę literatury dla małych i mniejszych, zebraliśmy się, by podyskutować o wznowionej pod koniec zeszłego roku genialnej serii Marty Tomaszewskiej o Tapatikach. Czyli jednego z najfajniejszych przeżyć książkowych naszego dzieciństwa, które do dziś darzymy szczerym sentymentem.
Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad WągrowskiTa-pa-ti-ti!!!Podtrzymując zapoczątkowaną przy okazji niedawnego Dnia Dziecka tematykę literatury dla małych i mniejszych, zebraliśmy się, by podyskutować o wznowionej pod koniec zeszłego roku genialnej serii Marty Tomaszewskiej o Tapatikach. Czyli jednego z najfajniejszych przeżyć książkowych naszego dzieciństwa, które do dziś darzymy szczerym sentymentem. ![]()
Wyszukaj / Kup Konrad Wągrowski: Wstyd. W zeszłym roku odeszła Marta Tomaszewska, autorka genialnych „Tapatików”, a my w „Esensji” nie wspomnieliśmy o tym nawet słowem. A przecież dla wielu z nas jest to dzieło bardzo istotne, jedna z ważniejszych lektur dzieciństwa, która ukształtowała naszą fascynację literacką science fiction. Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się, że żyjemy w dziwnym kraju – wszędzie indziej „Tapatiki” byłyby na piedestale, wznowienia pojawiały się co dwa lata, a filmowcy zabijaliby się o prawa do ekranizacji. A u nas… w sumie mało kto zna historię o Tapatiku, Tapati, Bimblu, Dziadku Tiku i Babci Dusi. Właściwie czemu? Marcin Osuch: W pełni zgadzam się z początkiem twojej wypowiedzi, „Esensja” się nie popisała. Co do reszty to mam wątpliwości. Po pierwsze, zapewne cię zaskoczę, w latach 80. rozpoczęto prace nad serialem animowanym opartym na historii napisanej przez Tomaszewską. Osobiście oglądałem odcinek, który dzisiaj nazwalibyśmy „pilotem”, niestety nie wiem, jakie były jego dalsze losy. Ale odnośnie meritum sprawy, to obawiam się, że patrzysz na „Tapatiki” (ja zresztą też) z bardzo osobistej perspektywy. Dla nas to była bardzo ważna książka, ale pamiętajmy, że cały cykl powstawał na przełomie lat 70. i 80. To nie były czasy, gdy książki dla dzieci znajdowały się w centrum zainteresowania. Dominował kanon („Kubuś Puchatek, „Koziołek Matołek” itp) oraz książeczki (czasem bardzo sympatyczne) z cyklu „Poczytaj mi mamo”. Na „Tapatiki” trafiało się przypadkiem albo w ogóle. A skoro nie stały się kultowe wtedy, kiedy pojawiły się na rynku, to dlaczego miałyby się stać kultowe dzisiaj? ![]()
Wyszukaj / Kup Konrad Wągrowski: Zaraz, zaraz – gdzie „Poczytaj mi mamo”, gdzie „Tapatiki"? To zupełnie różne przedziały wiekowe – „Poczytaj mi mamo” adresowane były do 4-5 latków, „Kubuś Puchatek” do 5-7 latków (choć tak naprawdę 3-100 latków :-). „Tapatiki” natomiast to coś dla mniej więcej 10-latków. Opowieść baśniowa, familijna w treści i przesłaniu, ale zawierająca wystarczającą ilość elementów przygodowej fantastyki naukowej, by zafascynować nawet starsze dzieciaki. Spójrzmy zresztą – podróż międzyplanetarna, roboty, program Apollo, walka z potworami w klimacie „Zaginionego świata” Conan Doyle’a, wreszcie odparcie najazdu z kosmosu. Geniusz Tomaszewskiej polegał na tym, że połączyła te elementy, które rozpalały umysł większości dzieciaków, z opowieścią o wartościach edukacyjnych, a nawet bajką o krasnoludkach, przy okazji dając nam zestaw kapitalnych postaci. Dla każdego coś miłego. Ja się identyfikowałem z rozpieszczonym jedynakiem Bimblem, można było lubić łobuziaka Tapatika (ileż z niego ma dziś choćby Bart Simpson!), a dla dziewczynek była przesympatyczna Tapati. Nie wiem, czemu tak wyjątkowe dzieło nie mogłoby być kultowe. Marcin Osuch: A wszystko przedstawione z lekkim dystansem. Roboty owszem, ale do gotowania i pucowania butów, podróż miedzygalaktyczna – na grzbiecie komety oraz kosmiczni najeźdzcy, których można pokonać za pomocą gumy do żucia. A wszystko przepięknie zilustrowane przez Józefa Wilkonia, do dzisiaj mam przed oczyma niezwykle sugestywny obraz Doliny Wiatru Długich Noży z rodzinnej planety głównych bohaterów (niektóre ilustracje można podziwiać tutaj)… Konrad Wągrowski: Przyznam, że w nowych wydaniach (z Prószyńskiego i zeszłorocznego z Nowego Świata) właśnie najbardziej brakuje mi tych ilustracji… Marcin Osuch: …ale może właśnie na tym polega problem „Tapatików"? Może tego wszystkiego jest za dużo i ostatecznie nie wiadomo, kto ma czytać tę książkę? Chłopców odstraszają częste przemyślenia Tapati (duża część historii jest opowiadana z jej perspektywy)… Konrad Wągrowski: Mnie nie odstraszały. Miałem ją za bardzo sympatyczną postać. Marcin Osuch: …dziewczynki zniechęcają pojazdy kosmiczne (stereolot znajdował się na okładce każdego tomu pierwszego wydania)… ![]()
Wyszukaj / Kup Agnieszka Szady: O przepraszam, ja czytałam „Tapatiki” jako dziewczynka i bynajmniej mnie nie odstraszyły. Przeciwnie – stereolot, wstrzeliwanie się w ogon komety, lądowanie na Księżycu niosły ze sobą powiew wielkiej przygody. Natomiast w scenach dziejących się na Ziemi autorka po mistrzowsku piętrzyła tajemnice, spójrzmy choćby na wyprawę Gurula w góry i jego tajemniczą przemianę w rycerza. Marcin Osuch: Dziecięcy miłośnicy SF czy też fani fantasy (bo motyw skrzatów trzeba zaliczyć chyba do tego gatunku)? Konrad Wągrowski: Przyznam, że te krasnoludki stanowiły też dla mnie pewien problem (trudno nie mieć idiosynkrazji po Konopnickiej), ale jakoś udało mi się zredukować ten dysonans, uznając ich po prostu za ziemski odpowiednik samych Tapatików. Z drugiej strony, jak można negatywnie odnosić się do bohaterów, którzy mają tak czadowe imiona jak Kociub Potulny! Agnieszka Szady: Pamiętam, że jako dziecko byłam mocno rozczarowana, kiedy w scenie z astronautami okazało się, że ludzie Tapatików w ogóle nie widzą – dlatego też po ich przylocie na Ziemię niezwykle się ucieszyłam, że jednak jest ktoś, z kim mogą się spotkać i normalnie porozmawiać. Fakt, że bohaterowie są skrzatami, tylko dodawał dramatyzmu w sytuacjach, kiedy było wiadomo, że od ich działań zależy los całej Ziemi. Marcin Osuch: Cóż, niewidzialność dla ludzi chyba należy potraktować jako próbę uniknięcia skomplikowania całości. Relacje przybyszów z kosmosu zostały ograniczone do zamkniętej społeczności właśnie skrzatów polnych. A jak patrzysz na tę kwestię z dzisiejszej perspektywy, Achiko? Ja na przykład jako dzieciak nie mogłem przeboleć faktu, że Bimbel i Tapatik nigdy nie nawiązali serdecznych relacji, nawet po wydarzeniach w dżungli. Dzisiaj oczywiście uważam takie rozwiązanie za genialne. Rozwiązanie konfliktów wynikających z różnicy charakterów rzadko można załatwić w wyniku jednego, nawet dramatycznego wydarzenia. Takich mądrości życiowych w książce Tomaszewskiej było więcej, tylko jako dziesięciolatek nie wszystkie byłem w stanie wyłapać. ![]()
Wyszukaj / Kup Agnieszka Szady: Czytając „Tapatiki” dzisiaj (a posiadane dwa tomy odświeżyłam sobie na okoliczność naszego zestawienia książek z dzieciństwa) pomysł z niewidzialnością uważam za udany. Scena, w której skrzat Piastek oglądając telewizję widzi odłączenie się stereolotu Tapatików od ziemskiego statku kosmicznego i zdaje sobie sprawę, że ludzie tego NIE dostrzegają, jest świetna. Te emocje! Wracając do książki w wieku dorosłym znacznie bardziej doceniam również subtelności psychologiczne: na przykład kiedy Tapati po starcie z rodzinnej planety odczuwa dziwny niepokój, a Babcia spostrzega to i prosi ją o pomoc w nawleczeniu igły, co momentalnie „uzdrawia” dziewczynkę. Marcin Osuch: Nastrojowych, zapadających w pamięć scen jest w „Tapatikach” dużo. Po chwili zastanowienia, dochodzę do wniosku, że większość moich ulubionych to te z pierwszego tomu (mam tu na myśli „Wyprawę Tapatików” z wydania czterotomowego). Poczynając od początkowej sceny, czyli wieczornej wycieczki Tapati przez Pinglowe Zarośla, widoków na Równinę Wiatrów Długich Noży, poprzez śnieżne obrazy na Szmaragdowej Gwieździe i kończąc na spotkaniu z Faboklami (patent świetny sam w sobie, nazwa wraz z quasi-hippisowskim charakterem tych cudaków) na planetoidzie Tekel. To wszystko buduje niezwykły nastrój całej historii i jest dowodem niezwykłej wyobraźni autorki. Tylko czy to są rzeczy, które potrafiłyby wciągnąć dzisiejsze dziesięcio-, dwunastolatki? W dobie animowanych „Gwiezdnych Wojen"? Agnieszka Szady: Myślę, że dziecko o rozbudzonej potrzebie obcowania z książkami ta historia wciągnęłaby również dzisiaj, niezależnie od wszystkich filmowych fajerwerków. Przecież jedną z głównych zalet czytania książek jest to, że można się wczuć w bohatera, znaleźć niejako w środku czytanej historii. Oglądanie filmu nie umożliwia takich przeżyć. Ale tego wszystkiego trzeba dziecko nauczyć… Marcin Osuch: To może spróbujemy, całkowicie bezinteresownie, kierowani tylko sentymentem, zachęcić potencjalnych kupców (czyli rodziców) niezależnie od ich popkulturowych gustów. Na przykład dla fanów „Gwiezdnych wojen": „Jeśli chcesz, aby twoje dziecko oglądało sagę Lucasa razem z tobą, poczytaj mu o Szmaragdowej Gwiaździe (Hoth?) i o Mandiablach (imperialni?)”. Konrad Wągrowski: Zważywszy, że wśród dziecięcego odbiorcy „Gwiezdne wojny” znów zyskały ogromną popularność, to może zadziałać. Pozostaje mi więc tylko wznieść apel: czytajcie „Tapatiki"! Naszą recenzję całego cyklu (przy okazji poprzedniego wydania) znajdziecie TUTAJ. ![]() 17 czerwca 2010 |
Powoli zbliżają się wakacje – co ciekawego warto spakować do waszych pleckaów i walizek?
więcej »Autor tej dylogii, zaliczanej do klasyki przedwojennej brytyjskiej science fiction, urodził się w Smethwick pod angielskim Birmingham, co czyni go rodakiem i rówieśnikiem H. G. Wellsa. Na tym podobieństwa między obu pisarzami (pozornie) się kończą.
więcej »Mamy rok 1984. We Francji Michel Platini zamienia się w żywą legendę, czego świadkami są młodzi, dwudziestoletni bohaterowie powieści, przesiadujący w edynburskich pubach i oglądający przy piwie mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Nie przypominają jeszcze ćpunów z „Trainspotting”, którzy nie chcieli wybierać niczego poza heroiną. Ale są na „dobrej” drodze.
więcej »Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Dzień Dziecka: Książki naszego dzieciństwa
— Esensja
Prezenty świąteczne: 100 książek, które powinieneś położyć pod choinką
— Esensja
Do księgarni marsz: Wrzesień 2009
— Esensja
Mała Esensja: „Tapatiki” – recenzja
— Konrad Wągrowski
Mała Esensja: „Tapatiki” – recenzja
— Konrad Wągrowski
Kolorowy zawrót głowy
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Robi wrażenie
— Marcin Osuch
Skażona utopia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Niejednoznaczny kot
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Harry Potter? Narnia? Mozart!
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Łowcy łowców potworów
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Mogiła i Pozgonny na tropie
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Warto sobie to przypomnieć
— Marcin Osuch
Lutnią w łeb, albo magia, miecz i rodzina
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Rany, co za okładki-koszmarki. :-/