Jesteś czechofilem? Koniecznie przeczytaj tę książkę. Nie jesteś, ale chciałbyś dowiedzieć się czegoś nowego o naszych południowych sąsiadach – sięgnij po nią. Gardzisz „Pepikami”, uważasz ich za naród niebohaterskich zjadaczy knedlików – zrewiduj swoje postrzeganie braci Czechów.
Zrób(my) sobie raj
[Mariusz Szczygieł „Zrób sobie raj” - recenzja]
Jesteś czechofilem? Koniecznie przeczytaj tę książkę. Nie jesteś, ale chciałbyś dowiedzieć się czegoś nowego o naszych południowych sąsiadach – sięgnij po nią. Gardzisz „Pepikami”, uważasz ich za naród niebohaterskich zjadaczy knedlików – zrewiduj swoje postrzeganie braci Czechów.
Mariusz Szczygieł
‹Zrób sobie raj›
Najnowsza książka reportera „Gazety Wyborczej” to zbiór esejów, reportaży i felietonów, a także po części pamiętnik „niechlujnego czechofila” jak określa siebie samego autor. Mariusz Szczygieł na luzie, a jednocześnie w sposób bardzo osobisty opowiada o współczesnych Czechach.
Tematem przewodnim książki jest stosunek braci Czechów do Boga. Nasi sąsiedzi szczycą się mianem „najbardziej ateistycznego kraju świata” i choć należy sprostować, takie miano w pierwszej kolejności należy się Szwedom, to ateizm jest u nich tak naturalny jak u Polaków katolicyzm. Na pytanie „Jak się państwu żyje bez Boga” odpowiadają reporterowi reprezentanci różnych płci i zawodów, dzięki czemu udaje się autorowi uzyskać wielogłos w sprawie wiary wśród Czechów. Jednocześnie czytelnik nie ma wrażenia, że wypowiadający się ludzie to osoby specjalnie wybrane na użytek z góry obranej przez autora tezy. „Niechlujny czechofil” wypytuje o Boga: księgową, dyrektora francuskiej firmy, absolwenta wyższej uczelni, ale równocześnie rozmawia też z katolikami: policjantem, który chce ujawnić swój skrywany dotąd katolicyzm czy polskim księdzem rezydującym na Morawach (najbardziej religijnym regionem w Czechach).
Wśród przedstawicieli „najbardziej zateizowanego narodu świata” nie brakuje osób wierzących, jednak są oni w zdecydowanej mniejszości, często też ukrywają się ze swoją wiarą. Można tu wystosować pewną analogię do narodu polskiego, tyle tylko, że mniejszość tę stanowią w Polsce ateiści. Obydwie mniejszości, jakkolwiek reprezentujące odmienne przekonania, nie są powszechnie akceptowane i choć nie można tu mówić o jakichkolwiek prześladowaniach tych grup, to jednak zarówno w Polsce jak i w Czechach noszą one łatkę „innego”.
O ile fenomen Czecha-ateisty zajmuje lwią część książki, to wiele miejsca poświęca Mariusz Szczygieł też artystom czeskim, którym to podczas rozmów również, choć może nie w tak bezpośredni sposób, zadaje pytanie o kwestię wiary. Jedną z najciekawszych części tej książki jest fragment poświęcony współtwórcy nurtu fekalizmu – Egonowi Bondiemu (właściwie Zbynkowi Fiserowi). Artysta ten „upoetyzował odchody”, a nurt fekalizmu okazał się jego odpowiedzią na oficjalną propagandę leninowsko-marksistowską. Historia życia autora takich cytatów jak: „Z delikatną ostrożnością pierdzę, żebym się nie zesrał” lub „ Pokojowy, pokojowy, pokojowy jak papier toaletowy”, obejmuje również część życia autora, w której to przyznaje się do współpracy z bezpieką. W opowieści artysty o współpracy ze znienawidzonym systemem, można dostrzec podobny sposób postrzegania reżimu jak w niedawno wyświetlanym w kinach „Czeskim błędzie”. Czesi nie negują takiego zachowania, bardziej szukają usprawiedliwienia dla takiej osoby i nie wydają nigdy ostatecznych wyroków. Tak też się stało właśnie z Bondym.
Mariusz Szczygieł polemizuje z obrazem Czecha zarysowanym w świadomości przeciętnego Polaka, który swojego sąsiada postrzega jako lekkoducha i tchórza, który nie podjął walki z Hitlerem i nie poświęcił Pragi, tak jak Polacy – Warszawy. Tymczasem nasi sąsiedzi okazują się ciekawymi indywidualistami, potrafiącymi zdystansować się od świata, gdy zaś my Polacy wychodzimy na bogobojnych konformistów, zdolnych jedynie do konformistycznych działań stadnych. Jest to oczywiście dość duże uproszczenie, jednak dobrze oddaje stosunek obu narodów do siebie. Jednocześnie autor daleki jest od oceny zarówno swoich rodaków jak i naszych sąsiadów i mimo, że nie pozostaje obiektywny bo jego miłość do czeskiego charakteru objawia się dość często, to jednak nie jest nachalny w swojej fascynacji, a raczej zaraża nią innych.
Na koniec godna skomentowania wydaje się okładka książki. Składany Jezus Chrystus w foliowej torebce, autorstwa Davida Cernego czeskiego rzeźbiarza, przedstawiciela sztuki krytycznej, znanego ze swojej kontrowersyjności, któremu autor poświęca rozdział pt. „Wkurzacz czeski”. Wygląda na to, że wśród braci Czechów pojęcie tabu nie istnieje, a na pewno nie jest tak silnie jak wśród innych nacji. A rozdział o czeskim rzeźbiarzu, skłoni nie tylko do zapoznania się z dorobkiem artystycznym artysty, ale również zmobilizuje przyszłych podróżujących w tamte strony, do własnych poszukiwań w przestrzeni publicznej czeskich miast dzieł tego rzeźbiarza.
Obraz narodu czeskiego zarysowany przez Mariusza Szczygła jest trudny do uchwycenia w recenzji. Po tę książkę trzeba po prostu sięgnąć samemu, by przekonać się, że Czesi to nie tylko knedliki, Szwejk, Vondrackova, ale też potęga hokeja, Egon Bondy, Jan Saudek czy David Cerny. To również zupełnie inny stosunek do śmierci, pochówku jak i pogrzebu, ale nic więcej już nie zdradzę, bo to należy pozostawić do odkrycia przyszłym czytelnikom.
Recenzja nadesłana na konkurs „Esensji”. 