Rice zastosowała wypróbowany przez siebie schemat: „Pandora” jest kolejną biografią człowieka, który stał się Dzieckiem Ciemności, a od tomów poprzednich (i następnych) wyróżnia ją głównie scenografia. Tym razem autorka wzięła się za bary z Rzymem za panowania cesarza Augusta i trzeba pisarce oddać, iż ponownie zdołała we wspaniały sposób odtworzyć klimat minionych epok. Areny gladiatorów, olbrzymie targi, rzezie na tle politycznym oraz dzieła słynnych rzymskich poetów i filozofów, spisywane na zwojach papirusów – wszystko to i wiele więcej można znaleźć w książce.
Wydawcy – wampiry
[Anne Rice „Pandora” - recenzja]
Rice zastosowała wypróbowany przez siebie schemat: „Pandora” jest kolejną biografią człowieka, który stał się Dzieckiem Ciemności, a od tomów poprzednich (i następnych) wyróżnia ją głównie scenografia. Tym razem autorka wzięła się za bary z Rzymem za panowania cesarza Augusta i trzeba pisarce oddać, iż ponownie zdołała we wspaniały sposób odtworzyć klimat minionych epok. Areny gladiatorów, olbrzymie targi, rzezie na tle politycznym oraz dzieła słynnych rzymskich poetów i filozofów, spisywane na zwojach papirusów – wszystko to i wiele więcej można znaleźć w książce.
Polscy wydawcy już niejednokrotnie udowodnili, iż swoimi praktykami są w stanie wprowadzić w osłupienie najodporniejszych nawet czytelników. Obserwując ich poczynania, trzeba jednak przyznać, że cykl „Kroniki wampirów” Anne Rice musi być wyjątkowo wdzięcznym obiektem prześladowań, gdyż upodobali go sobie szczególnie. Pierwszy tom serii („Wywiad z wampirem”) opublikowało wydawnictwo Rebis i od razu przygodę z krwiopijcami zakończyło. Ciąg dalszy, czyli „Wampir Lestat”, ukazał się już nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka, ale i ten edytor postanowił – przynajmniej tymczasowo – cyklu nie kontynuować. Pałeczkę przejął Amber i uraczył nas od razu częścią czwartą – „Opowieścią o złodzieju ciał”, dzieląc raptem pięćsetstronicową powieść na dwa tomy (książce i tak się upiekło, gdyż „Godzina czarownic” tej samej autorki w Polsce doczekała się statusu tetralogii, a pikanterii dodaje jeszcze fakt, iż każde dwieście stron przetłumaczył inny tłumacz). Ale i Amber cykl wampirzy porzucił i na jakiś czas zapadła cisza. W roku 1998 seria został ponownie przejęta przez wydawnictwo Zysk i S-ka, które wystartowało bardzo przyzwoicie, wznawiając tom pierwszy. Fani Rice w Polsce nie kryli zadowolenia – może ktoś wreszcie doprowadzi wydawanie cyklu do porządku. Jednak po tomie pierwszym wypuszczono „Królową potępionych”, czyli tom trzeci, a po nim przyszła dopiero kolej na drugie wydanie „Wampira Lestata”. Takie postępowanie jest jeszcze w miarę zrozumiałe („Lestat” był już w Polsce znany, a „Królowa…” – nie), ale prawdziwa niespodzianka i tak była dopiero dla czytelników szykowana. W tym miesiącu wydawca uraczył nas powieścią „Pandora”, która jest częścią cyklu… siódmą.
Tak, to prawda, że każda powieść w serii stanowi w zasadzie zamkniętą całość. Tak, to prawda, że „Pandora” zaczyna nowy podcykl, tak zwane „Nowe kroniki wampirów”. Ale prawdą jest też, Drogi Wydawco, iż pierwszy rozdział powieści zdradza znaczące fakty z tomów w Polsce jeszcze niewydanych.
Czas przejść do samej powieści. Wampirzyca Pandora pojawiła się w „Kronikach” dość wcześnie, ale dopiero teraz, jak nietrudno się domyślić po tytule, wychodzi na plan pierwszy. W owym nieszczęsnym, otwierającym powieść rozdziale, bohaterka wyjaśnia, w jaki sposób wampir David zdołał nakłonić ją do spisania własnej biografii, a w swą relację wplątuje krótkie dygresje, w których streszcza, co w świecie wiecznie żywych wydarzyło się w poprzednich tomach, kto zginął, a kto przeżył. Rozdział ten to preludium, nic nie wnosi do fabuły i spokojnie można go sobie podarować, aby niepotrzebnie nie psuć sobie zabawy z kolejnych w Polsce, a poprzednich na świecie pozycji cyklu. Główna część książki, czyli opowieść Pandory, zaczyna się dopiero w rozdziale drugim.
Rice zastosowała wypróbowany przez siebie schemat: „Pandora” jest kolejną biografią człowieka, który stał się Dzieckiem Ciemności, a od tomów poprzednich (i następnych) wyróżnia ją głównie scenografia. Tym razem autorka wzięła się za bary z Rzymem za panowania cesarza Augusta i trzeba pisarce oddać, iż ponownie zdołała we wspaniały sposób odtworzyć klimat minionych epok. Areny gladiatorów, olbrzymie targi, rzezie na tle politycznym oraz dzieła słynnych rzymskich poetów i filozofów, spisywane na zwojach papirusów – wszystko to i wiele więcej można znaleźć w książce. A sama fabuła? Cóż, poznajemy historię pięknej, inteligentnej, lubującej się w poezji córki wpływowego senatora i bieg zdarzeń, który doprowadził ją do świata krwiopijców. Tym razem znacznie oszczędniej potraktowana została sama przemiana i pierwsze doświadczenia w skórze wampira, autorka postanowiła skupić się na życiu Pandory-kobiety. Prócz niej jedną z głównych ról odgrywa inny etatowy wampir Rice – Mariusz. Czyta się to lekko i przyjemnie, ale też lektura niczym szczególnym nie zachwyca – wszystko, prócz Rzymu z początku naszej ery, mieliśmy już wcześniej. Powieść przy poprzednich tomach cyklu objętościowo wypada dość skromnie (250 stron), ale to akurat można zaliczyć na plus, gdyż autorka zawsze miała skłonności do używania zbyt wielu słów – w „Pandorze” przegadania nie czuć.
Wydawca okazał się wspaniałomyślny i dla wszystkich osób, których nie stać na zakup książki lub po prostu nie chcą jej przeczytać, w towarzyszącej notce książce postanowił streścić ją całą poprzez podanie wszystkich głównych punktów fabuły. Zadziwiające jest też w owej notce ostatnie zdanie: „Obdarzona przezeń [Mariusza] Mrocznym Darem wyrusza w pełną przygód, dramatyczną wyprawę przez dwa burzliwe tysiąclecia…”. Jak to? Gdzie? Chodzi o te kilka stron w ostatnim rozdziale? A może szykuje się siódmego tomu tom drugi?
U nas jest to całkiem możliwe.
