Demolition Man in Stockholm [Lars Kepler „Kontrakt Paganiniego” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Lars Kepler to pseudonim artystyczny małżeńskiego duetu Ahndoril – Alexandra i Alexandry Coehlo – a „Kontrakt Paganiniego” to ich druga powieść kryminalna z komisarzem Jooną Linną w roli głównej. Tym razem niezbyt sympatyczny, ale na pewno skuteczny w działaniu Fin zatrudniony w policji sztokholmskiej musi zmierzyć się z płatnym zabójcą światowego formatu. W tle natomiast przewija się temat zakazanego prawem handlu bronią.
Demolition Man in Stockholm [Lars Kepler „Kontrakt Paganiniego” - recenzja]Lars Kepler to pseudonim artystyczny małżeńskiego duetu Ahndoril – Alexandra i Alexandry Coehlo – a „Kontrakt Paganiniego” to ich druga powieść kryminalna z komisarzem Jooną Linną w roli głównej. Tym razem niezbyt sympatyczny, ale na pewno skuteczny w działaniu Fin zatrudniony w policji sztokholmskiej musi zmierzyć się z płatnym zabójcą światowego formatu. W tle natomiast przewija się temat zakazanego prawem handlu bronią.
Lars Kepler ‹Kontrakt Paganiniego›Wydany w Szwecji przed trzema laty kryminał – który równie dobrze możemy określić mianem thrillera psychologicznego – „ Hipnotyzer” okazał się sukcesem czytelniczym. Tak dużym, że po książkę postanowili sięgnąć filmowcy. Jeszcze w tym roku – prawdopodobnie we wrześniu – będzie miał swoją kinową premierę film wyreżyserowany przez Lassego (Larsa) Hallströma, w którym w główną rolę sztokholmskiego komisarza Joony Linny wcieli(ł) się fiński aktor – choć mający także szwedzkie korzenie – Tobias Zilliacus. W przyszłym roku natomiast spodziewana jest ekranizacja drugiej części cyklu, czyli „Kontraktu Paganiniego” (2010), pod którą podpisze się już jednak inny autor – Kjell Sundvall (znany z kilku odcinków serialu „Komisarz Beck”, inspirowanego serią powieści Maj Sjöwall i Pera Wahlöö). Zanim dojdzie do obu premier, warto bliżej przyjrzeć się pierwowzorom literackim, tym bardziej że obie książki doczekały się polskich tłumaczeń… Mimo że należą one do tej samej serii, więcej je dzieli, niż łączy. Oczywiście na plan pierwszy wysuwają się ci sami bohaterowie (komisarz Linna, jego asystentka Anja Larsson i bliska przyjaciółka Disa, jak również współpracująca z policją pani doktor Daniella Richards ze szpitala uniwersyteckiego Karolinska w Solnie) oraz miejsce akcji (Sztokholm), lecz wszystko pozostałe – konstrukcja fabularna, rozmach akcji i sposób jej prowadzenia – jest już znacznie odmienne. Przede wszystkim „Kontraktowi Paganiniego” znacznie bliżej do klasycznej powieści sensacyjnej z okolic Roberta Ludluma czy Fredericka Forsytha, niż typowego skandynawskiego kryminału – przynajmniej w takiej formie, do jakiej przyzwyczaili nas Thomas Kanger, Johan Theorin, Camilla Läckberg czy Mons Kallentoft. I – żeby nie było wątpliwości – nic w tym złego. Niemal cała akcja „Kontraktu…” kręci się wokół postaci Penelope Fernandez, córki emigrantki politycznej z ogarniętego w latach 80. ubiegłego wieku wojną domową Salwadoru. Dwudziestoczteroletnia Penelope ma dyplom z nauk politycznych, ale studiuje jeszcze w Instytucie Badań nad Pokojem i Konfliktami. Przed paru laty była w sudańskim Darfurze, gdzie na własne oczy widziała akty ludobójstwa dokonywane na Furach. To sprawiło, że stała się radykalną pacyfistką. Niedawno natomiast wybrano ją na przewodniczącą Szwedzkiego Stowarzyszenia Pokojowego i Rozjemczego; jako szefowa tej organizacji często zapraszana jest do udziału w programach telewizyjnych, których tematem są międzynarodowe konflikty w krajach Trzeciego Świata oraz handel bronią. Powieść zaczyna się właśnie od takiego spotkania w telewizyjnym studiu; poglądy panny Fernandez zostają skonfrontowane ze stanowiskiem Pontusa Salmana, dyrektora naczelnego fabryki broni Silencia Defence AB, która przygotowuje się akurat do wysłania ogromnego ładunku amunicji do Kenii. I choć wszystko przeprowadzane jest zgodnie z obowiązującym w Szwecji prawem, młodej Salwadorce trudno zaakceptować taki stan rzeczy. Jedynym pocieszeniem jest dla niej fakt, że zaczyna się weekend, który zaplanowała spędzić ze swoim ukochanym Björnem Almskogiem, pływając jachtem po Bałtyku. Po drodze do portu Penelope odbiera telefon od młodszej siostry Violi, która oznajmia, że właśnie zerwała z chłopakiem i chętnie zabrałaby się z nimi na morze, ponieważ i tak nic ciekawszego nie ma do roboty w nadchodzące wolne dni. Ta, choć niechętnie, wyraża zgodę, nie zdając sobie sprawy, jak poważne konsekwencje będzie miała ta decyzja. W ślad za starszą z panien Fernandez rusza bowiem płatny zabójca, który chce uśmiercić Penelope (i przy okazji też Björna, innego wyjścia nie ma) w taki sposób, aby wszystko wyglądało na tragiczny wypadek. Killer popełnia jednak zasadniczy błąd – uderza w nieodpowiednim momencie i, nie wiedząc o jej obecności na pokładzie jachtu, zabija Violę. Wykrywszy śmierć młodszej siostry, Penelope ucieka wraz z Björnem na jedną z wysepek Archipelagu Sztokholmskiego, zabójca natomiast podąża ich śladem. Gdy porzucony jacht dobija do brzegu, policja odnajduje zwłoki dziewczyny, nie potrafi jednak wytłumaczyć, w jaki sposób doszło do śmierci – czy jest to zabójstwo, samobójstwo, a może nieszczęśliwy wypadek? Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że Viola Fernandez, znaleziona w kajucie pod podkładem, mająca na sobie suche ubranie… utonęła (w jej płucach znaleziono słoną wodę)? Zaintrygowany tym przypadkiem Joona Linna postanawia dokładniej zbadać sprawę. Oględziny jachtu naprowadzają go na rozwiązanie zagadki przyczyn śmierci. Ale nie pozwalają odpowiedzieć na kolejne pytania, które pojawiają się jak grzyby po deszczu. Skoro denatką jest Viola, to gdzie podziali się Penelope i Björn, którzy również płynęli tym statkiem? Aby rozrzedzić trochę mgłę tajemnicy, komisarz udaje się do mieszkania zaginionej Salwadorki. Tam czeka go kolejna niespodzianka – zamaskowany napastnik, który czegoś szuka; przyłapany na gorącym uczynku, rani nożem zarówno Fina, jak i towarzyszącego mu technika policyjnego. Sprawa wydaje się coraz ciekawsza, tym bardziej że wkrótce w śledztwo angażuje się Säkerhetspolisen (Säpo), czyli Policja Bezpieczeństwa, która podejrzewa, że Penelope, znana ze swoich radykalnych poglądów, mogła mieć powiązania z ekstremistami lewicowymi szykującymi w Sztokholmie jakiś zamach. Idąc po nitce do kłębka, udaje się ten wątek śledztwa wykluczyć, ale za to Linna okrywa pewne zaskakujące powiązanie – Björn Almskog przed swoim zniknięciem kontaktował się mailowo z Carlem Palmcroną. Kto to? Dyrektor generalny Instytutu Produktów Strategicznych, który każdorazowo wydaje zgodę na sprzedaż broni poza granice Szwecji, a więc także na kontrakt z Kenią. Którego notabene nie zdążył podpisać, ponieważ… powiesił się w swoim apartamencie. Powieść została napisana z wielkim rozmachem. Małżeństwo Ahndoril postanowiło tym razem nie oszczędzać czytelników. Akcja rozgrywa się na lądzie (przeważnie), choć niekoniecznie stałym, na morzu (w kilku istotnych przypadkach) oraz w powietrzu (znacznie rzadziej). Ścigany przez komisarza Linnę i pomagającą mu panią oficer Säpo Sagę Bauer zabójca demoluje przy okazji – z pewną dozą przesady – połowę Sztokholmu, a trup ściele się za nim wyjątkowo gęsto. Jakby tego było mało, w pewnym momencie do akcji bezpośrednio wkracza zleceniodawca killera i wtedy zaczyna robić się naprawdę makabrycznie. Szwedzka para pisarska stara się, co prawda, zrównoważyć wysoki poziom koszmaru nieco subtelniejszym wątkiem muzycznym – zapewne w myśl twierdzenia, że „muzyka łagodzi obyczaje” – tyle że tym razem pełni ona trochę inną rolę, służąc nadaniu zbrodniczej działalności przemytników broni znaczenia symbolicznego. Czyta się „Kontrakt Paganiniego” wartko, ale nie zawsze tego właśnie oczekujemy od kryminału, a już na pewno nie od autorów skandynawskich. Fakt, że państwo Ahndoril zepchnęli na znacznie dalszy plan kwestie społeczne, można wybaczyć. Że, jak w filmie akcji, postawili głównie na pościgi i strzelaniny (chyba aż nazbyt dosłownie nawiązując do „ Wybawiciela” Jø Nesbo) – również. Ale dlaczego, do licha, pozwolili Raphaelowi Guidi stać się nieomal parodią „ojca chrzestnego”? Po co ta cała przypisana tej postaci karykaturalna symbolika, która skutecznie psuje nieźle utrzymywany przez całą powieść nastrój grozy? Powie ktoś, że ma to swoje uzasadnienie (od biedy można się zgodzić); inny doda, że to świadome nawiązanie do klasyki powieści sensacyjnej (też trudno będzie zaprzeczyć). Pytanie tylko, czemu zabiegi te mają służyć? Bo na podniesienie atrakcyjności powieści wpływ mają raczej wątpliwy… 
|