Leczenie traumy na Antypodach [Jo Nesbø „Człowiek nietoperz” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Historia zatoczyła koło. Po publikacji „Upiorów” – ostatniej, jak jeszcze do niedawna mogło się wydawać, powieści z cyklu kryminałów Jo Nesbø z komisarzem Harrym Hole w roli głównej – Wydawnictwo Dolnośląskie wznowiło w nowej szacie graficznej „Człowieka nietoperza”, pierwszą odsłonę serii. Jak dzisiaj prezentuje się ta, wydana pierwotnie przed szesnastoma laty, książka norweskiego pisarza?
Leczenie traumy na Antypodach [Jo Nesbø „Człowiek nietoperz” - recenzja]Historia zatoczyła koło. Po publikacji „Upiorów” – ostatniej, jak jeszcze do niedawna mogło się wydawać, powieści z cyklu kryminałów Jo Nesbø z komisarzem Harrym Hole w roli głównej – Wydawnictwo Dolnośląskie wznowiło w nowej szacie graficznej „Człowieka nietoperza”, pierwszą odsłonę serii. Jak dzisiaj prezentuje się ta, wydana pierwotnie przed szesnastoma laty, książka norweskiego pisarza?
Jo Nesbø ‹Człowiek nietoperz›Na początek należy wygłosić truizm: inaczej czyta się „Człowieka nietoperza” (w oryginale opublikowanego w 1997 roku), znając kolejne tomy cyklu; zupełnie odmienne natomiast wrażenie książka ta robiła przed siedmioma laty, gdy ukazało się jej pierwsze polskie wydanie. Wtedy przeszła prawie niezauważona, co też specjalnie nie powinno dziwić – bo nie dość, że Jo Nesbø był w naszym kraju postacią całkowicie anonimową, to na dodatek Polska dopiero szykowała się do zderzenia z nadciągającą z północy Europy wielką falą kryminałów skandynawskich (Henninga Mankella już wydawano, ale taki Stieg Larsson ciągle czekał na swoją kolej). Dlatego też wielu czytelników, którzy sięgnęli jako pierwsi po debiutancką powieść Norwega, przeżyło lekkie rozczarowanie. Jeśli bowiem ktoś szukał w „Człowieku nietoperzu” mrocznego klimatu znanego chociażby z historii o komisarzu Kurcie Wallanderze, musiał być mocno zaskoczony faktem, że akcja powieści Nesbø rozgrywa się nie w zimnej i zaśnieżonej Norwegii, ale pod piekącym słońcem dalekiego australijskiego Sydney. Inna sprawa, że w kolejnej powieści serii – wydanych rok później „ Karaluchach” – autor również kazał prowadzić Harry’emu Hole śledztwo z dala od ojczyzny (w tajlandzkim Bangkoku); dopiero w „ Czerwonym Gardle” (2000) sprowadził policjanta do Oslo. Komisarz Hole to jeden z najbardziej wyrazistych bohaterów powieści detektywistycznych ze Skandynawii; człowiek, z którym życie nigdy nie obchodziło się łaskawie. Mimo to, na przekór losowi, nie tylko został gliną, ale na dodatek – jednym z najlepszym policjantów w Norwegii (choć nie zawsze docenianym przez przełożonych). Na kartach „Człowieka nietoperza” dowiadujemy się już o nim całkiem sporo. Że przeżył wielkie rozczarowanie miłosne i został porzucony przez kobietę, która wybrała wygodniejsze, jak jej się zdawało, życie u boku muzyka rockowego w Londynie. Że, będąc na służbie pod wpływem alkoholu, spowodował wypadek samochodowy, w którym zginął jego partner, a prowadzący drugi wóz młody chłopak został sparaliżowany. Że sam cudem uszedł śmierci, lecz dzięki przychylności swego szefa mógł po odzyskaniu pełnej sprawności fizycznej wrócić do pracy. Że po tym wydarzeniu, choć wciąż traktowany był jako enfant terrible stołecznej policji, zdecydował się odmienić swój los i został abstynentem… To wszystko wiadomo także z kolejnych powieści o komisarzu Hole, ale właśnie w „Człowieku nietoperzu” poznaliśmy pierwsze istotne fakty z jego biografii. Istotne, ponieważ wpłynęły wydatnie na kształtowanie się jego osobowości – samotnika, konsekwentnie dążącego do celu, którym za każdym razem jest schwytanie bandyty. W „Człowieku nietoperzu” Harry Hole zostaje wysłany do Australii, gdzie ma pomóc funkcjonariuszom z Sydney w wyjaśnieniu sprawy zamordowania dwudziestotrzyletniej Norweżki Inger Holter, przed laty przez chwilę gwiazdy telewizyjnej, która następnie przeniosła się na Antypody. Dziewczyna – blond piękność – pracowała jako barmanka w klubie; pewnego dnia jej półnagie ciało wyłowili rybacy łowiący w Zatoce Watsona. Zanim została uduszona, zgwałcono ją; następnie pod osłoną nocy przetransportowano nad ocean i zrzucono do wody z urwiska. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Komenda Policji Sydney South, którą kieruje Neil McCormack. Niezbyt chętnie wita on przybysza z Europy; już podczas pierwszego spotkania mówi komisarzowi Hole wprost, że jest on tu tylko po to, by obserwował poczynania miejscowych stróżów prawa. Jeśli będzie się wtrącał albo próbował działać na własną rękę – zostanie odesłany do domu najbliższym samolotem. W czasie spotkania grupy śledczej Harry ma okazję przekonać się, jak zróżnicowana etnicznie jest policja australijska. Jedynie jej szef Larry Wadkins jest potomkiem osadników brytyjskich; Sergej Lebie pochodzi z dawnej Jugosławii, a Yong Sue jest Chińczykiem. Bezpośrednim opiekunem Norwega zostaje jednak jedyny tubylec w wydziale – Aborygen Andrew Kensington, dawny bokser, jeden z nielicznych ze swego ludu, któremu udało się wyrwać ze slumsów i zrobić karierę. Jest on takim samym odludkiem jak Hole, nic więc dziwnego, że od samego początku znajomości obaj panowie pałają do siebie sympatią. Pomimo chęci jak najszybszego ustalenia sprawcy, śledztwo się ślimaczy. Gliniarz z Europy, pomny ostrzeżeń McCormacka, tyle samo czasu co pracy, poświęca bowiem romansowi z byłą koleżanką denatki, rudowłosą Szwedką Birgittą Enquist. Przy okazji również, dzięki Kensingtonowi, poznaje obyczaje, tradycje i mitologię Aborygenów. Co – trzeba przyznać – intryguje swoją egzotyką, ale nie wpływa specjalnie na podniesienie atrakcyjności książki; przede wszystkim dlatego, że Nesbø – będący dopiero początkującym pisarzem – ma problem, aby wszystkie wątki poboczne umiejętnie wprzęgnąć we właściwą część narracji. Jeszcze nie wszystkie trybiki znajdują swoje właściwe miejsca, gdzieniegdzie coś zgrzyta, nie pasuje albo zwyczajnie pobrzmiewa fałszywym tonem. Ba! mniej więcej do połowy książki niewiele ciekawego się w niej dzieje. Dochodzenie prowadzone jest nieudolnie; nawet po tym, gdy Yong Sue odkrywa, że w ciągu minionych dziesięciu lat doszło do (co najmniej) czterech innych niewyjaśnionych morderstw na kobietach, których mógł dokonać ten sam sprawca (na co wskazują okoliczności). Na szczęście jednak nadchodzi moment, gdy Nesbø zmienia bieg, dosypuje węgla do pieca, bohaterom daje potężnego kopa – w efekcie akcja przyspiesza i od tej pory wszystko rozgrywa się już w tempie doskonale znanym z najlepszych powieści Norwega (jak na przykład „ Wybawiciel”, „ Pierwszy śnieg”, „ Pancerne serce” czy „ Upiory”). „Człowieka nietoperza” warto potraktować jako swoiste preludium do bestsellerowego cyklu kryminałów. Dzięki temu można autorowi wybaczyć pewne mielizny fabularne (nie do końca udane mylenie tropów, cały wątek „cyrkowy”) oraz dające się czytelnikom we znaki złe rozłożenie akcentów, sprawiające, że powieść ewidentnie dzieli się na dwie nazbyt mocno zróżnicowane połowy – pierwszą w dużym stopniu usypiającą, drugą z biegiem czasu coraz bardziej ekscytującą. Plusem na pewno jest postać głównego bohatera. Bo choć wiele jeszcze miało czekać Harry’ego (mowa zarówno o rozczarowaniach miłosnych, jak i perturbacjach w życiu zawodowym), już w pierwszej powieści serii komisarz Hole bardzo dobrze rokuje/rokował na przyszłość – oczywiście jako postać literacka. W kolejnych powieściach Nesbø dopracował charakterystyczny styl narracji, przydał swemu bohaterowi barw i przede wszystkim – rozwinął wyobraźnię, która pozwalała mu tworzyć znacznie bardziej intrygujące i cechujące się większym rozmachem fabuły. Początki były trudne, ale z zasianego w Sydney ziarna pisarz zebrał po latach całkiem niezły plon. 
|
SPOILER
Przepraszam, ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić po nomen omen "Upiorach" kolejną powieść Jo Nesbo z Harrym Hole w roli głównej... No chyba, że autor zrobi wycieczkę w krainę horroru albo przeszłość tego nieszablonowego bohatera.