Nazwisko tego XIX-wiecznego niemieckiego polityka budziło grozę wśród Polaków, bo kojarzyło się z zaciekłym zwalczaniem polskości. Otto von Bismarck, kanclerz Niemiec i polityk europejskiego formatu, miał na swoim koncie wiele sukcesów, z których największym było zjednoczenie jego państwa. Niestety, jego portret pióra francuskiego biografa nie jest w pełni satysfakcjonujący.
Umykająca postać Bismarcka
[Jean-Paul Bled „Bismarck. Żelazny Kanclerz” - recenzja]
Nazwisko tego XIX-wiecznego niemieckiego polityka budziło grozę wśród Polaków, bo kojarzyło się z zaciekłym zwalczaniem polskości. Otto von Bismarck, kanclerz Niemiec i polityk europejskiego formatu, miał na swoim koncie wiele sukcesów, z których największym było zjednoczenie jego państwa. Niestety, jego portret pióra francuskiego biografa nie jest w pełni satysfakcjonujący.
Jean-Paul Bled
‹Bismarck. Żelazny Kanclerz›
Otto von Bismarck to bez wątpienia wielka postać europejskiej polityki XIX wieku. Jako absolwent prawa był przygotowany do typowej w owym czasie kariery w administracji państwowej. Myślał o karierze w dyplomacji. Dobrze się czuł także jako posiadacz ziemski, administrując odziedziczonymi majątkami. Małżeństwo z Joanną von Puttkamer dało mu wewnętrzną równowagę. Jego pierwsze kroki na scenie politycznej zbiegły się z narastającym w Niemczech swoistym ożywieniem. Idee wpisujące się w nurt europejskiego romantyzmu, zaczynały być obecne również w polityce: krystalizowała się stopniowo kategoria narodu, wokół której osnuta była cała kariera Bismarcka.
Jean-Paul Bled, analizując kolejne etapy jego politycznej działalności, zauważa, że w lokalnej polityce poszukiwał „trzeciej drogi” – pomiędzy frakcją liberałów a reakcjonistów. Znany był także z tego, że w każdej sytuacji miał w zanadrzu kilka wersji różnych scenariuszy, dzięki czemu nigdy nie wydawał się zaskoczony nieprzewidzianym rozwojem wypadków. Były to z pewnością cechy, które pozwoliły Bismarckowi stać się jednym z wybitniejszych polityków europejskich XIX wieku.
Bismarck nazywał siebie „akuszerem” zjednoczonych Niemiec. I rzeczywiście, to dzięki jego staraniom doszło do zintegrowania ziem niemieckich w jednolitą strukturę państwową. Choć pod pojęciem „starań” należy rozumieć także polityczne intrygi na europejskiej scenie i działania militarne wymierzone w ówczesnych sąsiadów księstw niemieckich. Autor biografii zwraca uwagę na interesujący fakt, że ten marsz ku jedności w rzeczywistości nie miał przemyślanego planu. Bismarck po mistrzowsku (i cynicznie) wykorzystywał sprzyjające okazje, pomocne było także przygotowywanie się na wiele możliwych wersji wydarzeń oraz… prowadzenie własnej polityki bez wiedzy króla Prus.
Nazwisko i postać kanclerza Bismarcka kojarzy się Polakom bardzo negatywnie, ze względu na nasiloną germanizację na polskich ziemiach, znajdujących się ówcześnie pod panowaniem pruskim, ale w tej książce jest stosunkowo niewiele polskich wątków. Polski czytelnik ma wszakże okazję zrewidować swoje potoczne rozumienie tego, czym był Kulturkampf, utożsamiany niemal wyłącznie z uporczywym i szczególnie okrutnie prowadzonym wynaradawianiem Polaków. Bismarck przyznał w swoich pamiętnikach, że owszem, początkowo Kulturkampf był dla niego zdeterminowany kwestią polską. Jednak przede wszystkim chodziło o to, by Kościół katolicki został pozbawiony możliwości wywierania wpływu na ludność. Kulturkampf toczył się zatem w całej Europie i przybierał postać starć i sporów między liberalizmem a konserwatyzmem. Ponieważ Kościół w Polsce okresu rozbiorów był żarliwym rzecznikiem i obrońcą wartości narodowych, stąd w naszej pamięci historycznej utarł się pogląd, że Bismarck zaciekle walczył z Polską. Jean-Paul Bled zauważa jednak, że niemiecki kanclerz rzeczywiście nie żywił sympatii do Polaków, określając jego stosunek do naszego narodu „zdecydowaną wrogością”.
Lektura biografii „Bismarck. Żelazny kanclerz” okaże się na pewno nieoceniona, jeśli chcemy szczegółowo poznać historię niemieckiego zjednoczenia w XIX wieku i proces kształtowania się politycznych sił w dziewiętnastowiecznej Europie. Autor znakomicie porusza się w szczegółach bismarckowskiej polityki wewnętrznej i zagranicznej Prus oraz – później – zjednoczonych Niemiec. Mamy okazję się dowiedzieć, ile wysiłku wymagało utrzymanie się na szczycie wielkiej europejskiej i wewnętrznej polityki, z wszelkimi jej niuansami, blaskami i cieniami.
Niestety, jak na biografię, to wszystko trochę za mało, bo nagromadzenie w tej książce faktów sprawia, że na pierwszym planie cały czas jest historia i polityka. Umyka nam w tym wszystkim postać Bismarcka, jego prywatna i ludzka twarz. Jeśli miałaby to być biografia – to jej głównym bohaterem musiałby być człowiek jako wyraźnie zarysowana osobowość i indywidualność, a tego w tej książce stanowczo brakuje. Kilka, dosłownie kilka epizodów z życia prywatnego Bismarcka nie pozwala nam pozbyć się nam wrażenia, że zamiast biografii czytamy dosyć hermetyczny podręcznik do historii Europy XIX wieku, pełen opisów wydarzeń historycznych oraz drobiazgowych (często nużących) analiz sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej Prus i Niemiec, które docenić będą mogli tylko specjaliści. Trudno więc zgodzić mi się z opisem zamieszczonym na okładce, że autor „nie przeciąża tekstu faktami”. Obawiam się, że tak, niestety, właśnie jest. Przeczytałam biografię pióra Jean-Paula Bleda i owszem, moja wiedza o historii Europy XIX wieku jest teraz dużo bogatsza, ale sam Otto von Bismarck nadal pozostaje dla mnie bezosobową postacią – suchym nazwiskiem z podręczników do historii.

Książka znakomita.A że Polaczki mają jak zwykle 5% wiedzy na temat jakiegoś tematu to nie powód by im przytakiwać.
Niech się w końcu ten naród dowie prawdy o tamtych czasach.
O walce z wpływami kościoła na rządy dusz...
Bismarck wróć!