Wszyscy znają już chyba mój stosunek do pana Briana „Hieny Cmentarnej” Herberta. A tenże pisze dalej. I znów do spółki z <tfu> Kevinem J. Andersonem </tfu>. Chociaż po jakości tego co się stara wcisnąć w Diune, trudno dociec, który z nich ma na tym polu większe zasługi.
Powrót trupojada
[Brian Herbert, Kevin J. Anderson „Dune: House Harkonnen” - recenzja]
Wszyscy znają już chyba mój stosunek do pana Briana „Hieny Cmentarnej” Herberta. A tenże pisze dalej. I znów do spółki z <tfu> Kevinem J. Andersonem </tfu>. Chociaż po jakości tego co się stara wcisnąć w Diune, trudno dociec, który z nich ma na tym polu większe zasługi.
Brian Herbert, Kevin J. Anderson
‹Dune: House Harkonnen›
Imperator Shaddam IV zasiada w końcu na swoim upragnionym Lwim Tronie, ale jego pozycja jest zagrożona, gdyż potrzebuje on męskiego potomka. Jednak mamy też ukryte zagrożenie. Nienasycona ambicja Barona Harkonnena popycha go w coraz głębsze spiski i machinacje, mające zapewnić jego rodowi niespotykaną dotąd władzę. W świetle wydarzeń zaprezentowanych w Dune: House Atreides, wiemy, że jego zemsta będzie skierowana przeciwko Księciu Leto Atrydzie, który zniweczył misterne plany Barona, a dodatkowo zyskał dzięki nim na popularności, a także Bene Gesserit, które upokorzyły Barona. I kiedy Ród Atrydów zdaje sobie sprawę z nieodmiennej wielowiekowej nienawiści istniejącej pomiędzy rodami, tak Bene Gesserit, zbliżające się do kulminacji swojego projektu genetycznego, mającego wyprodukować Kwisatz Haderach, nie są w stanie zauważyć zagrożenia. Wizja religijnej tyranii, którą w ich imieniu ma sprawować Kwisatz Haderach jest zbyt ważna.
Ukazane są nam również losy naszych ulubionych bohaterów:
Gurney Halleck – dowiadujemy się o jego życiu na Giedi Prime, o losie jego siostry, o walce z Harkonnenami i o jego wydostaniu się z piekła;
Duncan Idaho – wysłany na osiem lat na morderczy trening prowadzony przez Mistrzów Miecza ze Szkoły Ginaz przeżywa swoje pierwsze rozterki i uczy się polegać całkowicie na swoich umiejętnościach;
Dominic Vernius – prowadzi swą krucjatę przeciw Shaddamowi;
C’tair – prowadzi swą partyzancką i nierówną walkę z Tleilaxańskimi najeźdźcami na Ix;
Kailea – przebywa wraz z bratem Rhomburem na wygnaniu na Kaladanie;
Rhombur – dzięki swej konkubinie z Bene Gesserit przebudza się z letargu i wspomaga walkę zbrojną Ixian przeciwko najeźdźcom;
Leto – bierze Kaileę za swą konkubinę i płodzi z nią syna, Victora.
Doktor Yueh – pojawia się jako osobisty lekarz premiera Richese i zostaje użyczony Baronowi Harkonnenowi, aby spróbować zająć się jego tajemniczą chorobą.
Książka, jak przystało na pozycje z cyklu Dune, pokaźna (ponad 600 stron), ale treści w niej mało, przynajmniej zgodnej w jakiś sposób z Duniversum, które wszyscy kochamy. Poniżej krótka lista błędów i karygodnych przeinaczeń, więc osoby nie chcące czytać spoilerów proszone są o zamknięcie oczu lub przejście do podsumowania.
Przykłady nie są podane w jakimkolwiek porządku chronologicznym czy logicznym, a wszystko z powodu tego, iż po przeczytaniu owej książki znajduję się w stanie ciężkiego stresu i rozstroju nerwowego kończącego się częstymi napadami szału naprzemiennie z depresją i płaczem…
1) Gurney – dobrze, zgadzam się, że zbudowanie jego nienawiści do Harkonnenów poprzez to, iż jego siostra została zabrana do pracy w wojskowym zamtuzie jest sensowny. Opisy tortur przeprowadzonych na niej są ciężkie (np. miała usunięte struny głosowe), ale później następuje seria przegięć. Gurney ucieka z wioski i nikt go nie szuka (tłumaczeniem jest to, że tajna policja często porywa ludzi – i co, nie zapisują sobie kiedy kogo załatwili??? A porządku w papierach Panowie Pisarze kiedyś słyszeli?). W cudowny sposób dociera do zamtuza (dzięki informacji przekazanej przez siostrę) i wpada tam na przysłowiowy rympał. Oczywiście dostaje w tubę, ale nikt go nie zabija, a jedynie zostaje wysłany do pracy w pobliskiej kopalni obsydianu, gdzie atakuje wizytującego Rabbana. I znów nikt go nie zabija (zabijają za to na jego oczach jego siostrę), dzięki czemu jest w stanie ukryć się w ładunku obsydianu zamówionym przez Leta dla Kailei i uciec. Wiemy, że Harkonnenowie są tępi, ale żeby aż tak? Dodatkowo stoi to w jawnej sprzeczności z tym, iż został uratowany przez Leta. Tak, oczywiście Hiena Cmentarna pisze, że Gurney wmówił sobie, że uratował go Leto, bo zamówił ten nieszczęsny obsydian, ale jest to tłumaczenie z którego śmieje się nawet mój trzymiesięczny syn…
2) Duncan – opis Szkoły Ginaz jest całkiem dobry, pomijając fakt, że jedynym rodzajem szkoły walki znanym przeciętnemu Amerykaninowi są wschodnie sztuki walki, ergo cała Szkoła Ginaz jest tak przesycona duchem samurajskich wojowników, że aż się smutno robi. Gdzie pytam, do ciężkiej cholery, mamy przejawy kultury samurajów w zachowaniu Duncana w oryginalnych książkach?! Nigdzie! Opisy są tak wtórne, że momentami miałem je ochotę pomijać (szkolenie ze zrozumienia haiku, szkolenie z poezji, z walki na miecze, z układania kwiatów, przez pomyłkę trafia się chyba szpada), ale fakt ataku na Ginaz przez Ród Grumman, powoduje że Duncan poprzysięga sobie, że nigdy nie pozwoli sobie na to, żeby jakieś zasady wpłynęły ujemnie na jego możliwości obrony Rodu Atrydów.
3) Dominic Vernius – dużo by mówić, ale wystarczy powiedzieć, że wśród Tysiąca Światów znajdują się chyba tylko 3 planety na krzyż, bo najbardziej poszukiwany renegat Imperium zakłada swoją tajna bazę wojskową na Arrakis… Szkoda, że nie na Kaitainie od razu.
4) Kailea – tym którzy zastanawiają się jak zginęło dziecko, skoro nie ma go w późniejszych książkach (o braku jakiejkolwiek wzmianki na jego temat nie chce mi się nawet specjalnie wspominać), mogę śmiało powiedzieć. Uśmiercił je wątpliwy geniusz autorów. Otóż w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności Rhombur zabiera Victora na lot z Letem. Pech polega na tym, że za podszeptami Imperialnej Damy Dworu, zatrudnionej dla Kailei przez Leta, Kailea podkłada bombę w ornitopterze. Oczywiście owa Imperialna Dama Dworu jest na usługach Barona Harkonnena (coś strasznie łatwo facetowi kupować/łamać uwarunkowania Imperialnych sług). Rhombur w wyniku wypadku jest w tak ciężkim stanie, że Leto każe posłać do Bene Tleilacz z zamiarem zapłacenia za gholę (a później na kilkadziesiąt lat całkowita amnezja na Bene Tleilax i ich wynalazki…… sesh). Chyba pamiętam bardzo podobną sytuację z Mesjasza…
5) Doktor Yueh z kolei, to najlepszy specjalista od protez mechanicznych, którego Baron PRZEKUPUJE hojną dotacją, żeby zgodził się zdiagnozować. Chyba się chłopakom zupełnie mózgi powyłączały ….
6) Et cetera ad nauseam
Wybaczcie, ale pisanie większej ilości mija się z celem. Ciężko jest mi pisać o tym, jak bezmózgi masakrują mój ulubiony cykl.
Dodatkowo Hiena Cmentarna kończy właśnie Dune: House Corrino, jest mocno zaangażowany w Dune RPG, a zapowiada, że ma zamiar napisać Dune 7, czyli książkę umieszczoną w czasie po Kapitularzu. Niesmak i obrzydzenie.
Jeszcze jedna sprawa. Dostałem kilka maili od różnych ludzi jakobym się czepiał biednego sullustańskiego byka z Dune: House Atreides. Że mógł wyglądać jak mówi Hiena Cmentarna. Że nie jest powiedziane jak wyglądał. Powiem tak – nie chce mi się sięgać na półkę, żeby zacytować Jessikę mówiącą o krwi na rogu byka. Zrobię coś lepszego. Jak wiemy Frank Herbert współpracował z Davidem Lynchem przy produkcji kinowej wersji Diuny. Był konsultantem. Poniżej kadr z filmu, który nie wszedł do wersji kinowej, ale jest w wersji przedłużonej (tzw. wersja Alana Smithee). Tym którzy nie wierzą, sugeruję takie małe zdjątko…
…co powinno zamknąć wszelkie dyskusje.
