Czy można odtworzyć duszę człowieka na podstawie wspomnień i zapisków? Czy stworzenie człowieka od podstaw może być fałszerstwem doskonałym? Prosta minipowieść niesie wiele przyjemności, ale i… wątpliwości.
Dokonać niemożliwego
[Brandon Sanderson „Dusza cesarza” - recenzja]
Czy można odtworzyć duszę człowieka na podstawie wspomnień i zapisków? Czy stworzenie człowieka od podstaw może być fałszerstwem doskonałym? Prosta minipowieść niesie wiele przyjemności, ale i… wątpliwości.
Brandon Sanderson
‹Dusza cesarza›
Brandon Sanderson posiada spory dorobek literacki. Kolejne powieści pojawiają się na rynku wydawniczym i przenoszą nas do rozbudowanego oraz pełnego akcji świata fantasy. „Dusza cesarza” stanowi część cyklu Elantris, mikropowieść, która pragnie przekazać nam jedną zwartą oraz zamkniętą historię.
W wyniku zamachu cesarz Ashravan zostaje ranny, a jego żona ginie. Ciało władcy uleczono, jednak jego umysł pozostał uszkodzony i nie ma możliwości, by władca nadal zasiadał na tronie. Przed rządzącym stronnictwem pojawia się widmo utraty wpływów i zmian zachodzących w cesarstwie. Gdzieś na horyzoncie majaczy również możliwa wojna domowa. Szukając rozwiązań tej trudnej sytuacji doradcy decydują się na szaleńczy, ale być może jedyny możliwy krok – stworzenie nowej duszy cesarza.
Shai to Fałszerka. Człowiek mogący za pomocą pieczęci napisać historię przedmiotu na nowo lub wpłynąć na rzecz by uważała się za inną i w ten sposób doprowadzić do powstania duplikatu. Bohaterka zostaje pochwycona podczas próby podmiany Księżycowego Berła i w wyniku zdrady towarzysza ląduje w cesarskich lochach. Doradcy króla nie widząc innego rozwiązania proponują jej szaleńcze zdanie stworzenia duszy cesarza. Kobieta ma tylko sto dni na wykonanie swojego zadania, a tym samym złamania prawa zakazującego wpływania pieczęciami na człowieka. Nie ma wielkiego wyboru, za popełnione przestępstwa i tak grozi jej kara śmierci. W swoim zadaniu widzi szanse na ucieczkę. Zamknięta w niewielkim pokoju, strzeżona przez człowieka pieczętującego jej drzwi krwią ma oparcie jedynie w doradcy cesarza Gaotomie.
Dusza cesarza to niewielka opowieść. Zadziwia kompletnością i dopracowaniem wielu wątków. Postacie zdają się żywe i wielowymiarowe, chociaż na ich zaprezentowanie autor pozostawił sobie mało miejsca. Uwagę niewątpliwie przykuwa sam Cesarz, którego dusza ma zostać odtworzona. Nie mamy możliwości zaznajomienia się z postacią w sposób inny niż poprzez relacje Shai lub wspomnienia z jego dziennika, lecz mimo to pragniemy go poznać. Informacje oraz krótkie relacje budzą ciekawość i powodują, że czytelnik zadaje sobie pytanie, czy w zaledwie sto dni można w pełni zrozumieć i poznać wszelkie cele człowieka, którego nigdy nie spotkaliśmy. Wydaje się to wątpliwe.
Postać głównej bohaterki na początku wydaje się zbyt prosta by mogła zrozumieć i wykonać zlecone jej zadanie. Czy zgodziła się na podjęcie wyzwania tylko z chęci ucieczki i ratowania swojego życia, a może chciała faktycznie pomóc? Dopiero w dalszej części dostrzegamy, że kobieta nie jest zwykłą złodziejką chcącą się wzbogacić na zdobytych dziełach lub podrobionych przedmiotach. Niewątpliwie posiada ona wrażliwą duszę, chęć sprawdzenia się oraz rozległą wiedzę na temat tego, czym się zajmuje. Dostrzegamy, że kieruje nią coś więcej. Sprawia to, że śledzenie jej spotkań z Gaotomą oraz Fravą – kobietą żądną władzy i próbującą wykorzystać Shai oraz cesarza do własnych celów – staje się czystą przyjemnością. Książka okazuje się nie tylko prostą opowieścią o złodziejce pragnącej znaleźć drogę ucieczki, lecz ukazuje nam również politykę kraju oraz toczące się wewnątrz niego spory.
Warto zwrócić uwagę na system magii, który Sanderson zdołał stworzyć i umieścić na kartach książki. Na pierwszy rzut oka nie można zobaczyć żadnych niedociągnięć, ani nieścisłości. Wszystko wydaje się pełne i kompletne, a dodatkowo w pewien sposób unikatowe. Nie jesteśmy raczeni kolejną opowieścią, gdzie wszystko opiera się na odpowiednich ruchach rąk oraz wypowiadanych słowach. Liczy się wiedza, zrozumienie oraz kunszt tworzącego pieczęcie. Sanderson stworzył coś odmiennego, co przyjemnie wpasowuje się w opowieść, którą pragnął nam przekazać.
Patrząc na „Duszę cesarza” z boku możemy stwierdzić, że znajdziemy w niej wszystko. Nie w negatywnym sensie. Pojawiają się walki oraz zagrywki polityczne, magia, historia i chwila refleksji. Sprawia to, że chociaż opowieść jest krótka to zagłębiamy się w nią z przyjemnością. Sanderson kończy wszystko w dobrym momencie. Nie pozostawiając nas z niedosytem, ale również nie nudząc.
Ważne by nie postrzegać dzieła autora wyłącznie jako opowieści o Fałszerce i tworzeniu nowej duszy. Przemierzając świat stworzony przez pisarza nieustannie stawiamy sobie pytanie o ludzką duszę. Co definiuje człowieka? Z jak wielu elementów składa się ludzka osobowość i czy faktycznie kiedykolwiek dałoby się nas zastąpić? Odtworzyć wszelkie doświadczenia, wartości oraz cele, które kierowały nami przez całe życie.
„Dusza cesarza” jest niewątpliwie książką, po którą warto sięgnąć. Sto stron zabiera nas do świata kompletnego, żywego i wypełnionego pełnowymiarowymi bohaterami. Pokazuje moment, gdy wynik pracy Fałszerki decyduje o tym, jak potoczą się dalej losy cesarstwa. Budzi w nas refleksje i jeszcze przez długi czas pozostaje w naszych myślach.
