Wiosenna pogoda najwyraźniej nie sprzyjała lekturze, ale mimo tych miłych przeszkód mamy dla was sześć krótkich recenzji książek przeczytanych w marcu.
Wiosenna pogoda najwyraźniej nie sprzyjała lekturze, ale mimo tych miłych przeszkód mamy dla was sześć krótkich recenzji książek przeczytanych w marcu.
Agnieszka ‘Achika’ Szady [40%]
Realizatorzy i reżyserzy z TVP kolejno padają trupem, a Joanna prowadzi śledztwo z kanapy – tak można streścić fabułę „Rzezi”. Powieść oparta jest w 90% na rozmowach toczonych przez narratorkę z rozmaitymi osobami, a że w rozmowach tych przewijają się kolejne podejrzane, poszkodowane lub mogące coś wiedzieć osoby, czytelnikowi grozi pogubienie się w gąszczu imion i nazwisk. Z początku wydaje się, że będziemy mogli zajrzeć za filmowe kulisy, co pewnie dla każdego byłoby atrakcyjne, jednak otrzymujemy tylko pomstowanie pisarki na ekranizacje książek – jej własnych i nie tylko. Chmielewska w autobiografii nie kryła, że środowisko polskich filmowców mocno się jej naraziło, łatwo więc zgadnąć, iż „Rzeź” ma być czymś w rodzaju dyskretnej zemsty (o ile nie wręcz powieści z kluczem). Niestety – fakt, że zbrodnie mają miejsce niejako poza kadrem, niekorzystnie wpływa na dynamikę fabuły. Całkiem zabawnie natomiast wypadły cytaty wzajemnie przeczących sobie świadków naocznych.
Podczas lektury debiutanckiej powieści Michaela Crummeya nie ma się uczucia, że to dopiero początki kariery twórcy kapitalnego „Dostatku”. Obecne są wszystkie te elementy, które w późniejszych powieściach stanowiły o jakości dorobku pisarza – pokazywanie natury, tej bardziej, jak i też mniej „ludzkiej"; tworzenie niezwykle wyrazistych postaci czy sugestywnych obrazów przyrody. Tym razem autor przygląda się swoim bohaterom w zderzeniu z dziewiczym lądem, a kluczowym elementem układanki jest kwestia porozumienia (w tym wypadku raczej: niezrozumienia). Zarówno między osadnikami a rdzennymi mieszkańcami odkrytego właśnie lądu, jak i pomiędzy przedstawicielami samych „zdobywców”, wśród których znajdziemy szerszy wachlarz postaw i zachowań. To, co u Crummeya znakomite, to w tym wypadku budowanie postaci nie przy pomocy ich długich opisów, ale retrospekcji. Aktorów dramatu poznajemy w konkretnych sytuacjach, z jakimi muszą się mierzyć. Pomaga w tym język – kiedy trzeba plastyczny, ale w warstwie dialogowej oszczędny i dosadny. Autor „Sweetlandu” zalicza się do tej półki pisarzy, u których każde słowo waży, a najcięższe okazują się czasem kwestie niewypowiedziane, zawieszone w powietrzu. „Rzeka złodziei” to także duża przyjemność towarzysząca odkrywaniu kolejnych warstw fabuły, kiedy elementy układanki wskakują na swoje miejsce i pokazują stare sprawy w nowym świetle. Mocna, warta każdej chwili poświęconego czasu proza.
Agnieszka ‘Achika’ Szady [90%]
Pierwsza książka Agnieszki Hałas osadzona w naszym świecie. Fabuła jest prowadzona dwutorowo, z licznymi retrospekcjami, powolnie – z naciskiem na stany psychiczne i emocjonalne bohaterów. Przejmująco przedstawiona jest depresja, na którą cierpią Olga i Dominik, wywołana lub spotęgowana brakiem akceptacji w rodzinie oraz dramatycznymi wydarzeniami życiowymi. Skutkiem tego książka przez wielu jest uważana za smutną lub wręcz mroczną; ja użyłabym raczej słowa „melancholijna”, ponieważ znaczącym wątkiem jest przemijanie, nawet rozpad. Jak zwykle u tej autorki, otrzymujemy szczegółowe, niezwykle plastyczne opisy miejsc, postaci i przedmiotów, a także mniej i bardziej ukryte odniesienia do wszelakiej symboliki: psychologicznej lub mitycznej (czy Hannes to w istocie Hermes – posłaniec bogów?). Chyba największe wrażenie zrobiło na mnie misterne splecenie świata rzeczywistego z fantastycznym: pewne przedmioty, jak włóczkowy koc, kula z „padającym śniegiem” czy telefon, pojawiają się w obydwu, zaś niektóre z postaci zdają się również pełnić podwójną rolę, aczkolwiek w sposób bardzo nieoczywisty.
„Cybulski” to kolejna bardzo dobra biografia na polskim rynku. Dorota Karaś kreśli portret słynnego, tragicznie zmarłego aktora szczegółowo i zajmująco. Dociera do licznych materiałów źródłowych, rozmawia z wieloma osobami, które dobrze znały Zbyszka i tka z tego swą obszerną opowieść. Nie zabraknie w niej mało znanych faktów o wojennych losach Cybulskiego i jego rodziny, ale oczywiście najważniejszym elementem jest opowieść o karierze filmowej, teatralnej i udziale w głośnym teatrze studenckim Bim-Bom. Karierze filmowej, która wystrzeliła w kosmos zaskakująco ogromną popularnością po kultowej roli Maćka Chełmickiego w „Popiele i diamencie” Andrzeja Wajdy i nigdy później tego poziomu już nie osiągnęła.
Cybulski zawodowo jawi się jako aktor pełen ograniczeń, nie zawsze przykładający się do swych ról, ale wznoszący się na wyżyny, gdy mógł dać swym postaciom własny osobisty rys. Taki jest właśnie Maciek Chełmicki, postać nakreślona zupełnie wbrew pomysłom scenariuszowym i reżyserskim, wykreowana całkowicie przez aktora, który nadał bohaterowi swą osobowość i trafił w tym w dziesiątkę, docierając tą szczerością do milionów młodych przeważnie widzów, swym oddziaływaniem wykraczając poza Polskę. Najlepsze późniejsze role – na przykład Staszka w „Giuseppe w Warszawie” – również najlepiej wypadają, gdy Cybulski jest najbardziej sobą. Cybulski prywatnie jawi się naromiast jako osoba skonfliktowana wewnętrznie, negatywnie nastawiona do swego wyglądu (!), żyjąca w napięciu i niepewności, szukająca wciąż swego miejsca w życiu.
„Cybulski” nie jest jedynie opowieścią o swym tytułowym bohaterze, to także ciekawy wizerunek lat 50. i 60. PRL-u, w szczególności w kręgach artystycznych, opowieść także o najważniejszych osobach w życiu bohatera – Bogumile Kobieli, Andrzeju Wajdzie, kolegach z Bim-Bomu (w tym Jacku Fedorowiczu), najważniejszych kobietach w życiu aktora. Autorka w przejmujący sposób łączy też tragedię aktora ze smutnymi losami jego jedynego syna. „Cybulski” to też książka znakomicie skonstruowana, prowadząca czytelnika twardo w kierunku tragicznego finału, tak konstruująca swą treść, że śmierć aktora pod kołami pociągu wydaje się jedynym możliwym domknięciem tej historii.
Zbiór reportaży Justyny Kopińskiej to z pewnością jedna z ważniejszych książek minionego roku. Autorka zdobyła rozgłos tekstem o maltretowaniu wychowanków sierocińca sióstr boromeuszek w Zabrzu (reportaż został później rozbudowany do książki „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie”), ale krzywdzące dla Kopińskiej byłoby redukowanie jej twórczości do tego jednego tekstu, nawet jeśli odbił się on w Polsce szerokim echem. „Polska odwraca oczy” zawiera bowiem cały szereg znakomitych, przejmujących tekstów dotyczących polskiej rzeczywistości (publikowanych wcześniej niejednokrotnie w Dużym Formacie i innych miejscach, ale też tekstów premierowych). Autorka pisze o niewydolności polskiego aparatu sprawiedliwości, policji, patologii w szpitalach psychiatrycznych, o niewyjaśnionych sprawach, niesprawiedliwościach, ludzkich krzywdach, bądź ludziach zagubionych we współczesnym świecie. Wyłania się z tego niewesoły wizerunek Polski, państwa nie radzącego sobie z problemami, „istniejącego tylko teoretycznie”, jak powiedział minister Sienkiewicz, nie potrafiącego realizować konstytucyjnych zasad równości i sprawiedliwości. Przy całej swej pesymistycznej wymowie, książka Justyny Kopińskiej niesie też pozytywną myśl o tym, że nie można jeszcze ogłosić śmierci zaangażowanego dziennikarstwa. Reportaże tej autorki niejednokrotnie wpływały na funkcjonowanie krytykowanych instytucji, przypominały zapomniane sprawy i pomagały w naprawianiu wadliwej polskiej rzeczywistości. Trzeba więc życzyć sobie jeszcze więcej odważnych tekstów Justyny Kopińskiej.
Debiutancka powieść Kena Liu, znanego do tej pory głównie z opowiadań, okazuje się udanym mariażem klasycznego low fantasy i subtelnych klimatów wschodu. ,,Królowie Dary” znakomicie równoważą pełną zwrotów akcji fabułę i nietuzinkowych bohaterów z przepełnionym chłodnym dystansem, wręcz kronikarskim podejściem do całości historii. Z jednej strony pozwala to wczuć się w perspektywy poszczególnych bohaterów, bliżej zrozumieć ich motywację, gdy narracja ogniskuje się na ich otoczeniu, z drugiej zaś kiedy obserwujemy z daleka ruchy armii, czy polityczne roszady wszystko dzieje się znacznie bardziej dynamicznie, a akcja nie rozciąga się na dziesiątki tomów i tysiące stron. W warstwie fabularnej powieść jest zapisem krwawej rewolucji rozgrywającej się na fikcyjnym archipelagu wysp Dary. Miejsce akcji poziomem rozwoju technicznego i społecznego odpowiada starożytnym Chinom (nawet ocean zdaje się zastępować Mur Chiński) ubogaconym o pewne techniczne nowinki i delikatny powiew magii, która przypomina w zasadzie psychologiczną sugestię. Opowieść o rewolucji daje pole do popisu rozważaniom o władzy, stopniu w jakim potrafi zdeprawować, oraz jak jej sprawowanie wpływa na zwykłych ludzi. Niektóre z obrazów w powieści Kena Liu przypominają choćby porewolucyjne sceny z ,,Przedwiośnia”, jednak orientalna perspektywa zmienia przebieg i odbiór opowieści. Bohaterowie ,,Królów Dary” do kwestii honoru odnoszą się śmiertelnie poważnie, przeceniając ją ponad więzy rodzinne czy nieraz życie – tym boleśniejsze okazują się zdrady i chytre fortele. Niemniej ceniony jest jednak spryt i wiedza, a filozofowie i technicy są równie cenni co całe armie. Podobne myślenie, choć trudne do zunifikowania dla człowieka cywilizacji zachodniej jest normalną właściwością logiki dalekiego wschodu. Podobne elementy, choć nieraz znacznie trudniej uchwytne, nadają ,,Królom Dary” egzotycznego aromatu, który umili lekturę wszystkim znużonym klasycznym low fantasy.

@Achika
A może by tak Esensjowy Ranking powieści Joanny Chmielewskiej?