„Zanim nadejdzie monsun” prowadzi nas do przedwojennych Indii, odsłaniając bogatą kulturę tego kraju i nawiązując do obecności brytyjskich kolonistów. Jest też miłość, zdolna pokonać kulturowe różnice oraz największe przeciwności losu.
Oczami zakochanej kobiety
[Dinah Jefferies „Zanim nadejdzie monsun” - recenzja]
„Zanim nadejdzie monsun” prowadzi nas do przedwojennych Indii, odsłaniając bogatą kulturę tego kraju i nawiązując do obecności brytyjskich kolonistów. Jest też miłość, zdolna pokonać kulturowe różnice oraz największe przeciwności losu.
Dinah Jefferies
‹Zanim nadejdzie monsun›
Po powieściach: „
Żona plantatora herbaty", „
Córka handlarza jedwabiem" i „
Rozłąka" Dinah Jefferies zabiera nas tym razem do Indii. Podobnie jak w przypadku poprzednich powieści, autorka zadbała o bogaty kontekst faktograficzny swojej książki, korzystając ze źródeł oraz podróżując po kraju. To przekłada się na ciekawie zarysowaną scenerię, krajobrazy i architekturę oraz opisy obchodzonych w Indiach świąt oraz zwyczajów.
Bohaterka powieści Eliza jako dziecko mieszkała w Indiach, ale po tragicznej śmierci ojca matka zdecydowała się powrócić z nią do Wielkiej Brytanii. Po latach, Eliza już jako dorosła osoba, otrzymała zlecenie na fotografowanie hinduskiej rodziny książęcej. To, że zna realia Indii oraz kulturę – jest sporym atutem, ale jest kobietą samotną, co skazuje ją na stygmatyzację w tradycyjnym środowisku. Tu mam żal do wydawcy, że od razu na okładce zdradza, że Eliza jest wdową – czytelnika omija z tego powodu wiele emocji podczas lektury. Na przykład gdy Dinah Jefferies z wielkimi emocjami obszernie opisuje (zakazany w Indiach już w 19. wieku) obyczaj sati, palenia żony na stosie po śmierci męża. To jedna z najbardziej przejmujących scen w powieści.
Czwarta książka tej autorki podobna jest do pozostałych w tym sensie, że znakomicie oddaje realia, w których rozgrywa się akcja, natomiast fabuła nie zawsze jest bez zastrzeżeń. W „Zanim nadejdzie monsun” mamy sporo takich miejsc, które nieraz mogą wystawić wiarę czytelnika na próbę. Eliza przybywa do rezydencji rodziny książęcej, spotykając się z nie do końca przyjaznym przyjęciem. Po jakimś czasie okazuje się nagle, że współdecyduje o różnych rzeczach, przysłuchuje się naradom i ma w miarę swobodny dostęp do pałacowych spraw. Eliza po przyjeździe przekonuje się, że książęca rezydencja to miejsce intryg, podsłuchów i obsesyjnej kontroli – ale tylko z początku, bo potem nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybuchł płomienny i długi romans, o którym jakoś dziwnym trafem niewielu mieszkańców wie, mimo że wszyscy intensywnie żyją tam życiem innych. Wymagająca opieki, złożona chorobą starsza osoba nagle zjawia się z daleka, by udzielić pomocy lekarskiej komuś innemu… Szkoda też, że ciekawe szczegóły dotyczące fotograficznego rzemiosła coraz bardziej znikają, im bliżej końca powieści.
Jeśli dalej jesteśmy nastawieni krytycznie, dostrzeżemy, że rozwój wypadków jest w gruncie rzeczy mocno przewidywalny (Indira!), a nieraz irytujący. Myślę tutaj na przykład o relacji Elizy i Clifforda. Warto się zastanowić, czy fałszywa obietnica, którą składa bohaterka, to szlachetne zachowanie? W moim odczuciu kierujące nią motywy w żadnej mierze tego nie usprawiedliwiają, nawet jeśli Clifford także nie jest fair wobec kobiety. I jeszcze słowo na temat zakazanej, obwarowanej wieloma ograniczeniami miłości – nagle znikają wszelkie przeszkody, żadne społeczne reguły nie są już ważne i nikt nie ma żadnych zastrzeżeń. Z jednej strony, taka jest oczywiście konwencja powieści, ale z drugiej – są pisarze, którzy potrafią wypełnić schemat w bardziej naturalny sposób.
„Zanim nadejdzie monsun” można jednak przeczytać z zaangażowaniem. Autorka dba o częste zwroty akcji i zmianę nastrojów. Prowadzi główną bohaterkę przez radosne sceny indyjskich świąt (te opisane są bardzo ciekawie!), a z drugiej strony – dawkuje poczucie zagrożenia, kiedy Eliza jest śledzona, gdy wywiera się na nią presję i kieruje w jej stronę groźby. Kobieta będzie musiała wrócić do trudnej przeszłości i poradzić sobie z nowymi rzeczami, których dowie się o swojej rodzinie. Można też z zainteresowaniem prześledzić opisane przez autorkę relacje między Brytyjczykami a rodowitymi mieszkańcami Indii. To temat oczywiście od lat obecny w literaturze obu tych krajów, ale tu mamy ciekawy wgląd od wewnątrz i próbę zarysowania ruchów niepodległościowych w Indiach jeszcze przed drugą wojną światową. Dinah Jefferies proponuje nam spojrzenie na Indie oczami zakochanej kobiety, która w tym kraju znalazła dla siebie przyszłość.
