Wydane w jednym tomie wszystkie części trylogii „Sejf” odsłaniają przed nami zakulisowy świat realiów władzy. Całość, napisana sprawnie i „z pazurem”, może się podobać.
Niczym w szachach
[Tomasz Sekielski „Sejf. Trylogia” - recenzja]
Wydane w jednym tomie wszystkie części trylogii „Sejf” odsłaniają przed nami zakulisowy świat realiów władzy. Całość, napisana sprawnie i „z pazurem”, może się podobać.
Tomasz Sekielski
‹Sejf. Trylogia›
Tomasz Sekielski był przez wiele lat dziennikarzem i publicystą politycznym – telewizyjnym i radiowym. Ostatnim jego sukcesem jest film „Tylko nie mów nikomu” (współautorem jest jego brat Marek). Ale to nie wszystkie dziedziny aktywności Sekielskiego – jest on także autorem thrillerów politycznych. „Sejf”, a następnie jego kontynuacje: „Sejf. Obraz kontrolny” oraz „Sejf. Gniazdo kruka” ukazały się w latach 2012-2014. Obecnie wydawca zdecydował się na wznowienie książek w formie „omnibusa” – czyli wszystkich części tej trylogii w jednym tomie. To bardzo dobra decyzja, dzięki której nie musimy polować na kolejne części i możemy się skupić wyłącznie na czytaniu tomów we właściwej kolejności. Na marginesie, takie książkowe „omnibusy” są na rynku książek anglosaskich dosyć popularne, szkoda, że nie ukazuje się ich u nas więcej. Dla czytelnika to wygodna, poręczna forma zapewnienia sobie lektury, która ma szansę trwać długo.
Wszystkie trzy tomy „Sejfu” tworzą ścisłą całość, wydarzenia wiążą się ze sobą i nie jest możliwe, aby rozpocząć czytanie od dowolnej części. Kluczowym wydarzeniem jest tutaj zaginięcie szyfranta z Agencji Wywiadu. Pracował w tytułowym Sejfie – czyli podziemnym schronie, gdzie z zastosowaniem odpowiednich zabezpieczeń następuje przepływ ściśle tajnych informacji. Niedługo potem znaleziono zwłoki pracownika Sejfu. Drugim epizodem jest zamach na ambasadę naszego kraju, podczas którego zginął polski żołnierz. I obie te rzeczy: śmierć szyfranta i żołnierza pozostałyby prawdopodobnie ze sobą bez związku, w dodatku niewyjaśnione, gdyby nie dziennikarz telewizyjny Artur Solski, który jest przypadkowym świadkiem odnalezienia zwłok przez agentów wywiadu.
Intryga zakrojona jest szeroko, mamy tutaj krzyżujące się ścieżki ludzi wywiadu, policji, rządu oraz mediów. Sekielski stworzył wiarygodne, twardo stąpające po ziemi postacie agentów, szpiegów, polityków i dziennikarzy, zajęte walką o władzę, pieniądze, wpływy i prestiż. Osób występujących w całej trylogii jest dużo, dlatego bardzo przydałby się przekrojowy indeks bohaterów „Sejfu”, aby czytelnik mógł w każdej chwili przypomnieć sobie, kto jest kim. Brakuje również spisu treści (lub przynajmniej paginacji stron), aby czytelnik orientował się, gdzie się kończą i zaczynają poszczególne części i mógł do konkretnego miejsca w każdym czasie powrócić.
Szczególnie zwróciłam uwagę na wątek mediów w całej trylogii. Tomasz Sekielski, jako doświadczony dziennikarz telewizyjny, ma z pewnością sporą wiedzę dotyczącą tego, jak wyglądają media za kulisami i ich powiązania z, nazwijmy to, zewnętrznym światem. Autor kreśli tutaj mnóstwo zależności, realia pracy w telewizji są przedstawione ciekawie, ale nie dominują w żadnej z tych trzech powieści. Mogłoby się tu pewnie znaleźć więcej „smaczków”. Zaletą całości jest także oparcie akcji na realiach polskich oraz na wydarzeniach prawdziwych, jakim była na przykład obecność polskich wojsk w Iraku. Fikcyjne są nazwy partii i nazwiska polityków. Całkiem nieźle została oddana topografia miejsc, w których toczy się akcja wszystkich części „Sejfu”.
Styl autora jest bardzo dobry, Sekielski pisze z zaangażowaniem, z nerwem, dobitnie i trafnie, doskonałą polszczyzną. Minusem jest jednak rozwlekłość, szczególnie w pierwszym tomie, gdzie autor chce wiele rzeczy opowiedzieć, zamiast je pokazać – to stosunkowo częste warsztatowe niedociągnięcie. Ogólne moje odczucie jest zresztą takie, że w całej trylogii mamy zbyt dużo opisów i szczegółów, które spowalniają tempo narracji i, co za tym idzie, zainteresowanie czytelnika. Choć nie da się zaprzeczyć, akcja jako całość została poprowadzona doskonale, konsekwentnie, a wątki splatają się ze sobą i rozplatają, budząc rozmaite emocje. Trylogia ta została naprawdę nieźle napisana również od strony psychologii, a nawet psychiatrii.
Alicja Kaliska staje się stopniowo (ostatecznie w trzecim tomie) główną bohaterką, choć ogólnie muszę powiedzieć, że postacie kobiet, choć liczne, pozostają tutaj na drugim planie. Trzeba zwrócić uwagę, że jeśli już się tutaj pokazują, to najczęściej są to „panienki”, których rola jest wiadoma, a jeśli są to przedstawicielki innych zawodów, to dzieje się tak, że nieodmiennie bohaterowie – niezależnie od tego, kto to jest – oceniają kobiety pod względem ich atrakcyjności seksualnej i puszczają wodze fantazji. (Dodajmy, nie wnosi to nic specjalnie istotnego do przebiegu fabuły). Piersi, dekolty, pupy – kobiety zostają tu sprowadzone do roli seksualnych obiektów i „umilaczek”, przez co całość „Sejfu” nabiera wydźwięku nieznośnie i nachalnie seksistowskiego. To dlatego zdecydowałam się obniżyć o 10% ogólną ocenę tej publikacji. Miejmy nadzieję, że w trzeciej dekadzie XXI wieku takie podejście autorów (również Tomasza Sekielskiego) do swoich postaci, nawet w tak zwanej literaturze „dla facetów” (to też krzywdzący stereotyp!) będzie coraz częściej przeżytkiem.
Trzecia część, „Sejf. Gniazdo Kruka” chyba najbardziej przypomina książkową wersję „House of Cards”. Są tutaj, jak zresztą we wszystkich tomach, skomplikowane rozgrywki między politykami i agentami, są próby sił, zasadzki, zasłony dymne i mnóstwo innych intryg. Giną ludzie. Obnażone zostają ludzkie słabości. Finał całej trylogii „Sejf” pozostawia nas z budzącym pewien niepokój poczuciem, że wszystko, co bohaterowie robią i co ich spotyka – jest i tak częścią większej całości, a na wiele rzeczy nie ma się wpływu.
