Tom reportaży „Łódź. Miasto po przejściach” dokumentuje nie tylko dzieje miejsca, ale i szerszą historię polskiej transformacji ekonomicznej po 1989 roku.
Polski Manchester
[Wojciech Górecki, Bartosz Józefiak „Łódź” - recenzja]
Tom reportaży „Łódź. Miasto po przejściach” dokumentuje nie tylko dzieje miejsca, ale i szerszą historię polskiej transformacji ekonomicznej po 1989 roku.
Wojciech Górecki, Bartosz Józefiak
‹Łódź›
Autorami tej książki są reportażyści reprezentujący dwa pokolenia dziennikarzy. Dla Wojciecha Góreckiego (urodzonego w 1970 roku) wczesne teksty o Łodzi były wstępem do dalszej kariery. Obecnie zajmuje się inną częścią świata, ale nadal z uwagą przygląda się rodzinnemu miastu, gdzie przemiany ekonomiczne trzydzieści lat temu były doświadczane szczególnie mocno. Bartosz Józefiak (rocznik 1987), absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, mieszka w Łodzi, dla którego jest źródłem wielu interesujących tematów. Jak czytamy we wstępie: „W Łodzi dzieje się dokładnie to samo, co w każdym innym polskim mieście. Tylko, że dzieje się bardziej”.
Warto od razu zastrzec: zebrane w książce materiały w przeważającej części nie są nowe. Wojciech Górecki w 1998 roku opublikował książkę „Łódź przeżyła katharsis”, w gdzie znalazły się artykuły publikowane jeszcze wcześniej w prasie (pochodzą z pierwszej dekady lat 90. XX wieku, najdawniejszy tekst jest z 1989 roku). Większość reportaży Góreckiego z obecnego tomu pochodzi właśnie z tamtego źródła. Na potrzeby książki „Łódź. Miasto po przejściach” Bartosz Józefiak napisał cztery nowe teksty, pozostałe jego autorstwa również miały swój wcześniejszy pierwodruk w różnych pismach. Niektóre reportaże ukazują się obecnie z krótkimi dopiskami uaktualniającymi opisywany stan rzeczy.
Jeśli więc ktoś chciałby poznać najnowszy wizerunek miasta i to, co dzieje się tu obecnie, ta książka nie będzie dobrą propozycją. Niniejszy tom jest przede wszystkim spojrzeniem wstecz na Łódź. Monokultura przemysłu włókienniczego stworzyła to miasto w XIX wieku, ale w czasie pokomunistycznej transformacji stała się jego „gwoździem do trumny”. Jeden po drugim likwidowano zakłady produkcyjne jako nierentowne i tracące rynki zbytu. Przybywało ludzi zwalnianych z pracy niemal z dnia na dzień. Perspektyw i pomysłów na nowe zatrudnienie nie było; przemysł Łodzi należał do jednej branży. Teksty obu reportażystów przekonują przede wszystkim, że ostatnie trzydzieści lat były dla Łodzi najważniejsze i najtrudniejsze w całej historii. Być może nawet obie wojny tak mocno nie zaważyły na losach miasta i jego mieszkańców, jak czas po 1989 roku.
Na pierwszym planie wszystkich reportaży obu autorów zawsze są ludzie: tracący pracę, walczący o nowe zatrudnienie, bez przyszłości. Niektórzy, niestety, pogrążają się w beznadziei, tylko nieliczni starają się walczyć o normalną egzystencję. Bogusław Linda powiedział kiedyś, że „Łódź to miasto meneli”, które to słowa te odbiły się szerokim echem. W Łodzi odbierano je jako niezasłużony epitet, ale fakty były twarde: to między innymi wysokie statystyki przestępczości oraz fatalne, urągające godności warunki mieszkaniowe.
Realia społeczne miasta są takie, a nie inne ze względu na jego architekturę (co warto w Łodzi docenić, to miasto jedyne w swoim rodzaju), ale też i skomplikowane stosunki własności. To dlatego XIX-wieczne budynki długo nie były modernizowane… Tekst „Kamienica” pozwala nam dodatkowo zobaczyć coś, co umyka, gdy tylko powierzchownie przyglądamy się „menelskim” łódzkim ulicom: solidarną na swój sposób wspólnotę mieszkańców. Rozbijaną za sprawą planów urzędu miasta rewitalizacji poszczególnych nieruchomości.
Z dzisiejszego punktu widzenia szokuje bezwzględność realiów transformacji ekonomicznej (opisana w pierwszej części książki zatytułowanej „Koniec świata prządek”). Czasami pojawia się myśl, że może dzisiaj warunki tych przemian byłyby inne, że prawdopodobnie patrzyłoby się na sytuację miasta bardziej perspektywicznie? Dumne określenie „polski Manchester” stało się swoistym wyrokiem. Nie ma wątpliwości, że Łódź prawdopodobnie najbardziej ze wszystkich miast w Polsce odczuła skutki przemian, które widoczne są do dnia dzisiejszego.
Widać skutki transformacji także na ulicy Piotrkowskiej – najdłuższej, reprezentacyjnej ulicy Łodzi. „To nie jest zwykła ulica, ale złożone zjawisko architektoniczne, kulturowe i obyczajowe”, zwraca uwagę jeden z rozmówców Wojciecha Góreckiego w tekście „Piotrkowska street – mit i wstyd”. Tu pojawia się nadzieja, bo „Pietryna”, jak nazywają ją łodzianie, była już bliska upadku, ale wysiłkiem wielu ludzi przekształca się w ciekawe, klimatyczne miejsce, przyciągające dobre energie zamiast miejskiej chuliganerii. Ciekawe jest spojrzenie na miasto z perspektywy łódzkich rikszarzy.
Nie można zapomnieć o Łodzi wielokulturowej, choć osobno funkcjonujące wspólnoty Polaków, Niemców i Żydów nie przenikały się. Po wojnie żydowska przeszłość miasta nie była wystarczająco wyraźnie widoczna, ani też podkreślana, jak czytamy w kilku tekstach. Na ten temat znajdziemy najwięcej w wywiadzie z Arnoldem Mostowiczem (przeprowadzonym w 1995 roku). Wielokulturowość miasta przetrwała między innymi w języku potocznym słyszanym w Łodzi, który jest mieszaniną polskiego, niemieckiego, jidysz i rosyjskiego. Trochę szkoda, że nie ma tutaj jakichś przykładów ciekawych bez wątpienia regionalizmów.
Reportaż ostatni „Stajnia jednorożców” Bartosza Józefiaka to opis jednego dnia spędzonego z obecną panią prezydent Łodzi Hanną Zdanowską. Tekst powstał w sierpniu 2019 roku. Jest tu nie tylko sylwetka pani prezydent, ale szeroko zarysowana perspektywa przyszłości i inwestycji: wydrążenia tunelu pod miastem, by usprawnić komunikację, rewitalizacji starych budynków w centrum miasta. Symbolem „nowego” jest tytułowa „stajnia jednorożców”, wybudowanego parę lat temu centrum przesiadkowego z kolorowym dachem… Być może jest więc nadzieja dla Łodzi, która ma szansę wydźwignąć się po głębokim kryzysie. Czy realia życia zmienią się dla mieszkańców na lepsze – takie pytanie zapewne znów będą zadawać sobie reporterzy przyglądający się miastu w przyszłości.
