EKSTRAKT: | 70% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Dawne i przyszłe wiedźmy |
Tytuł oryginalny | The Once and Future Witches |
Data wydania | 13 października 2021 |
Autor | Alix E. Harrow |
Przekład | Patrycja Zarawska |
Wydawca | IUVI |
ISBN | 978-83-7966-070-4 |
Format | 608s. 135×205mm |
Cena | 42,90 |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Moc ukryta w baśniach |
EKSTRAKT: | 70% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Dawne i przyszłe wiedźmy |
Tytuł oryginalny | The Once and Future Witches |
Data wydania | 13 października 2021 |
Autor | Alix E. Harrow |
Przekład | Patrycja Zarawska |
Wydawca | IUVI |
ISBN | 978-83-7966-070-4 |
Format | 608s. 135×205mm |
Cena | 42,90 |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
@Beatrycze
Podpisuję się pod każdym zdaniem twojej wypowiedzi, sam lepiej bym tego nie ujął. Tym bardziej, że ja piszę chyba trochę niezrozumiale, a ty jasno i prosto :)
:) Dzięki.
Na marginesie - kilka kobiet z "mojej działki": Rosalind Franklin, Maud Menten, Ada Yonath, Barbara Mc Clintock.
Pamiętam też, jak na studiach zanotowałam sobie "paradoks antycypacji Shermana" (to mechanizm powstawania mutacji, odpowiedzialny za niektóre choroby genetyczne m.in. pląsawicę Huntingtona) i dopiero później doczytałam, że chodziło o Stephanie Sherman.
Z innych ciekawostek - coś tam sobie googlałam i widzę tytuł książki "Women in technology" czy jakoś tak z przepiękną kobietą na okładce. Myślę sobie "dodali ładną babkę dla ozdoby". Ale okazało się, że nie - bo to była Hedy Lamarr, współautorka systemu komunikacji na zmiennych częstotliwościach (i nie tylko, bo np. projektowała też skrzydła samolotów), ale też i sławna za swoich czasów aktorka.
Czasem warto poszperać po sieci i poczytać sobie o życiu tych kobiet, niektóre biografie były bardzo barwne, choć można się zawstydzić np. pani Menten będąc młodziutką kobietą w 1912 sama jedna pojechała z Kanady do Europy, żeby móc prowadzić badania naukowe, jednocześnie musiała pracować na sowje utrzymanie, potem nie dość że latami całymi pracowała jako badaczka i jednocześnie jako lekarka w szpitalu dziecięcym (stały etat na uczelni dostała dopiero jako 70latka, na rok przed emeryturą tja.), po 14 h dziennie, to jeszcze grała na klarnecie, malowała, wzięła udział w wyprawie do Arktyki, wspinała się po górach, znała kilka języków.
Tylko Teano z Krotonu! Albo Hypatia z Aleksandrii (zgwałcona przez poświęcony jej film, mimo uroku Rachel Weisz).
Zostawiając posty białego rycerzyka na boku...
Beatrycze
A masz ochotę przeczytać te tomy 6-7 "Korony gwiazd"? Bo ja, po przeczytaniu trzeciego, byłem tak wynudzony, że od lat dalej nie ruszyłem. Tomy 1-2 - świetne, tom 3 - rozdęta, napompowana wodą kiszka.
A okładki II wydania są nie tylko koszmarne, ale też bez związku z treścią książek :D
Jak szukasz czegoś ala Martin, to polecam cykl Wiery Kamszy "Odblaski Eterny" (niestety, u nas wydano tylko dwie powieści + jedną minipowieść). Taka przypadłość polskich wydawców m- szczególnie dotyczy Zyska - przerywanie cykli (jeśli w 2022 nie wydadzą kolejnego tomu cyklu Maguire "The Wicked Years", to już nigdy więcej nie wejdę w wydawanych przez nich cykl, zanim będzie dostępny na rynku w całości).
Przeczytałam 14 tomów Koła Czasu :D a w porównaniu ze środkowymi częściami cyklu Jordana, cykl Elliott i tak wypada dobrze.
Fakt, że pierwsze części były lepsze, ale i tak mi się podobało, więc przeczytałabym, żeby wiedzieć, jak to się skończy (inna sprawa, że zdążyłam już pozapominać te wszystkie koligacje dynastyczne).
„Drugie wydanie powieści”, czyli środkowa część kryminalnej trylogii Romana Orwid-Bulicza o sprawach prowadzonych przez komisarza Śliwińskiego, jest lepsza od swojej poprzedniczki, ale słabsza od kończącej cały cykl. I to chyba najlepsze rozwiązanie dla czytelnika, który dotarłszy do finału całej historii, nie będzie czuł rozczarowania.
więcej »Dzisiaj takie zjawisko już nie istnieje. Prasa codzienna nie drukuje powieści w odcinkach. Ale jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku były one czymś najzupełniej naturalnym. Dla wielu gazet stawały się niemalże gwarancją sukcesu. Czasami nawet na łamy regionalnych tytułów trafiały interesujące teksty. Przykładem tego „Nie chcę umierać!” Krzysztofa T. Rosy z 1959 roku.
więcej »W momencie kiedy zostały już przetłumaczone na język polski wszystkie wydane w postaci książek teksty beletrystyczne Izraela Joszuy Singera, warto zapoznać się z nimi właśnie zgodnie z chronologią publikacji. A więc po „Perłach” – debiutanckim tomie opowiadań – sięgnąć po pochodzący z 1925 roku zbiór „Na obcej ziemi”. A dopiero potem po jego wyśmienite powieści. W ten sposób łatwiej będzie nam dostrzec i docenić eksplozję talentu żydowskiego pisarza.
więcej »Seksapokalipsa
— Marcin Knyszyński
Odwieczna dialektyka
— Marcin Knyszyński
Rzeczy, które robisz w piekle, będąc martwym
— Marcin Knyszyński
Bulwar Zachodzącego Słońca 2
— Marcin Knyszyński
Borat Dzong-Un z pasem szahida
— Marcin Knyszyński
Rozkład i rozkładówka
— Marcin Knyszyński
Nowoczesny mit
— Marcin Knyszyński
Horror rzeczywistości
— Marcin Knyszyński
Osaczona
— Marcin Knyszyński
Pan życia i śmierci
— Marcin Knyszyński
Niebezpieczna lektura
— Marcin Mroziuk
Koniec, czyli początek
— Marcin Mroziuk
Czas pokuty i miłowania
— Marcin Mroziuk
Vive l’Empereur!
— Marcin Mroziuk
Skrzydła wolności
— Marcin Mroziuk
Okrutni ludzie i prawdziwe bestie
— Marcin Mroziuk
Tak hartowało się księstwo
— Marcin Mroziuk
Wojna nikogo nie oszczędza
— Marcin Mroziuk
W harmonii z naturą
— Marcin Mroziuk
Trudna sztuka przeżycia w mieście o dachach ze złota
— Marcin Mroziuk
Alice in Borderland: Odc. 3. Przyjaźń do grobowej deski
— Marcin Mroziuk
Odnośnie książki się nie wypowiadam, bo nie znam.
Czasem takie zmiany - jeśli są odpowiednio podbudowane a mamy jakiś świat alternatywny, są ok, bywają mrugnięciem okiem do czytelnika. Z drugiej strony, czasem rozmaite feministyczne starania, jeśli są za bardzo "na siłę" przynoszą więcej szkody niż pożytku.
Przykładowo taka podmiana może wywołać w odbiorcy wrażenie bardzo niekorzystne - zakłamywania rzeczywistości (bo Kopernik jednak kobietą nie był, choć zdaje się ostatnio dyskusja wynikła, czy aby nie Niemcem :D), co dalej jest interpretowane jako "przywłaszczanie" przez kobiety osiągnięć mężczyzn, co z kolei mniej lub bardziej implikuje myśl "nic nie osiągnęły, bo nic nie umieją osiągnąć, tylko jazgot robią".
I tak - staje się to krzywdzące wobec tych kobiet, które ciężko pracowały i osiągnęły sukces, czy to w nauce, czy sztuce. W XX wieku, kiedy ograniczenia kulturowe osłabły i kobiety miały dostęp do wyższego wykształcenia, mogły rozwijać swoje kariery, takich kobiet było sporo.
Sądzę więc, że tak ogólnie, bardziej przysłużyłoby się sprawie przypominanie i przedstawianie "szerszej publiczności" takich kobiet (choć tak, pewnie spora część z nich nie przypadłaby do gustu niektórym pseudo-feministkom, ponieważ były to osoby, które doszły do sukcesu ciężką pracą, a nie roszczeniową postawą)
Pseudo-feministkom dlatego, że dla mnie prawdziwy feminizm to dążenie do równouprawnienia, a nie np. domaganie się specjalnych przywilejów dla kobiet.