W tomie szóstym autor postanowił zrobić coś bardzo oryginalnego. I tak, powieść "Nadzieja pokonanych" jest przed wszystkim wykładem ideologii liberalnej, pochwałą solidnej pracy i praw do posiadania własnej godności i życia. Prelekcja zaczyna się, kiedy poznajemy siostrę Nicci, która zmusza Richarda do podróży do Starego Świata, gdzie nsz bohater będzie mieszkać i pracować aż do śmierci. Stary Świat jest zaś rządzony zgodnie z zasadą zapewniania wszystkim równości. Wygląda to bardzo smutno i znajomo, bo autor precyzyjnie opisał słabości i wady takiego systemu, pokazując rządy urzędników i komisji, absolutny bałagan i ciągłe niedobory, czyli to czym się taki eksperyment kończy.
Ster na prawo
[Terry Goodkind „Nadzieja pokonanych” - recenzja]
W tomie szóstym autor postanowił zrobić coś bardzo oryginalnego. I tak, powieść "Nadzieja pokonanych" jest przed wszystkim wykładem ideologii liberalnej, pochwałą solidnej pracy i praw do posiadania własnej godności i życia. Prelekcja zaczyna się, kiedy poznajemy siostrę Nicci, która zmusza Richarda do podróży do Starego Świata, gdzie nsz bohater będzie mieszkać i pracować aż do śmierci. Stary Świat jest zaś rządzony zgodnie z zasadą zapewniania wszystkim równości. Wygląda to bardzo smutno i znajomo, bo autor precyzyjnie opisał słabości i wady takiego systemu, pokazując rządy urzędników i komisji, absolutny bałagan i ciągłe niedobory, czyli to czym się taki eksperyment kończy.
Terry Goodkind
‹Nadzieja pokonanych›
Kahlan Amnell i Richard Rahl, bohaterowie cyklu "Miecz Prawdy" nie mają łatwego życia. Jakimś cudem zdołali dotrwać aż do "Nadziei pokonanych", szóstej części ich przygód, pomimo, że od pierwszego tomu autor starał się dać im możliwie minimalne szanse na pozostanie przy życiu. Nie wspomnę już o ewentualnym nagrodzeniu bohaterskiej dwójki szczęśliwą starością we dwoje, bo na to się nie zanosi, póki książki o przygodach młodej pary sprzedają się nieźle.
A wygląda na to, że portfel Terry′ego Goodkinda będzie jeszcze długo pęczniał, bo jest to autor obdarzony całkiem porządnym talentem pisarskim. Potrafi stworzyć sprawną, wciągającą powieść naładowaną wydarzeniami, jak wielkanocna babka rodzynkami. Ma też bardzo ciekawy, agresywny styl pisania i umie przykuć czytelnika do kart powieści odpowiednim doborem słów. Wie jak nadać swoim zdaniom hipnotyzujący rytm, który wyrywa czytającego z otaczającej go rzeczywistości i przenosi tam, gdzie Richard i Kahlan przeżywają swe przygody. Pod tym względem tom szósty jest równie dobry, jak pozostałe pięć.
Są jednak i wady tego powieściopisarstwa. Pierwsza, mniej istotna w dzisiejszych czasach, to miłość Terry′ego Goodkinda do scen okrutnych i krwawych. Richard Rahl bardzo mało przypomina swych szlachetnych i dobrodusznych praszczurów - Froda i Sama. Wszystkie sześć tomów wyposażone jest w solidną kolekcję opisów mordów, gwałtów, tortur i wszystkiego innego, o czym marzy prawdziwy sadomasochista. Nie jest tego dużo, ale są to fragmenty obrzydliwie sugestywne i zastanawiająco pełne szczegółów.
Poważniejszym problemem jest wyobraźnia autora, która oatatnio nieco nie nadąża za jego tempem pisania. Pierwszy tom cyklu - "Pierwsze prawo magii" jest lekturą pełną świeżych i niezwykłych pomysłów, i tu brawa dla autora. Od tomu drugiego niestety rośnie ilość zapożyczeń od innych autorów. Szczególnie miłośnicy "Koła Czasu" Roberta Jordana czuli się w świecie Terryego Goodkinda bardzo znajomo. Goodkind nadal ma dużo własnych ciekawych koncepcji, ale nie wystarcza ich na całą książkę i biedak musi czymś te luki wypełniać.
W tomie szóstym autor postanowił wziąć się z tym problemem za bary i zrobić coś bardzo oryginalnego. I tak, powieść "Nadzieja pokonanych" jest przed wszystkim wykładem ideologii liberalnej, pochwałą solidnej pracy i praw do posiadania własnej godności i życia. Prelekcja zaczyna się, kiedy poznajemy siostrę Nicci, która zmusza Richarda do podróży do Starego Świata, gdzie nsz bohater będzie mieszkać i pracować aż do śmierci. Stary Świat jest zaś rządzony zgodnie z zasadą zapewniania wszystkim równości. Wygląda to bardzo smutno i znajomo, bo autor precyzyjnie opisał słabości i wady takiego systemu, pokazując rządy urzędników i komisji, absolutny bałagan i ciągłe niedobory, czyli to czym się taki eksperyment kończy. Wątek Starego Świata jest więc czymś w fantasy niezwykłym, bo też mało kto brał się za upowszechnianie orwellowskich wizji w krainach czarów. Nie jest to jednak nic niezwykłego per se - takie powieści już były, tylko bez mieczy i magii. I tak np. jeden z fragmentów "Nadziei pokonanych" odpowiada dość dokładnie opisowi z "Atlas Shrugged" Ayn Rand, zamieniono jedynie fabrykę samochodów na zakład płatnerski.
Tyle Richard. Równolegle do jego przygód w PRL (dla niepoznaki nazwanym Starym Światem) Kahlan odpiera inwazję stamtąd walcząc jak szalona w obronie swojej ojczyzny. Tu dostajemy klasykę fantasy militarnej czyli bitwy na dużą skalę i w różnych konfiguracjach.
W efekcie mamy okazję przeczytać bardzo strawną i ciekawą powieść, którą czyta się bardzo szybko i z wypiekami na twarzy, jak to zwykle z książkami Goodkinda bywa. I trzeba oddać autorowi sprawiedliwość - na pewno nie jest to opowieść dla gatunku fantasy typowa.
