„Zapora” – ostatnia z dotychczas opublikowanych w naszym kraju powieści Henninga Mankella z komisarzem Kurtem Wallanderem w roli głównej – oryginalnie wydana została przed jedenastoma laty. Tym razem policjant z Ystad musi stawić czoło szeroko zakrojonemu spiskowi, którego celem jest doprowadzenie do upadku systemu finansowego na świecie. A przy okazji tradycyjnie mierzy się również z własnymi słabościami.
Kurt Wallander na tropie makabrycznych zbrodni
[Henning Mankell „Zapora” - recenzja]
„Zapora” – ostatnia z dotychczas opublikowanych w naszym kraju powieści Henninga Mankella z komisarzem Kurtem Wallanderem w roli głównej – oryginalnie wydana została przed jedenastoma laty. Tym razem policjant z Ystad musi stawić czoło szeroko zakrojonemu spiskowi, którego celem jest doprowadzenie do upadku systemu finansowego na świecie. A przy okazji tradycyjnie mierzy się również z własnymi słabościami.
Sześćdziesięciojednoletni Henning Mankell, zięć zmarłego przed dwoma laty Ingmara Bergmana, jest dzisiaj jednym z najsłynniejszych szwedzkich pisarzy. Mimo że pierwszą książkę opublikował w 1973 roku, popularność zdobył dopiero osiemnaście lat później, kiedy to wydał powieść zatytułowaną „Morderca bez twarzy”. Głównym bohaterem tego ponurego kryminału był komisarz policji w nadmorskim Ystad, Kurt Wallander. Sukces, jaki odniosła książka, zaskoczył nawet samego autora. Mankell szybko jednak zwietrzył swoją ogromną szansę i postanowił iść za ciosem. W ciągu następnych siedmiu lat jeszcze siedmiokrotnie wracał do tej przesympatycznej, chociaż zmuszonej do – mówiąc kolokwialnie – babrania się w brudach, postaci. Kiedy w 1998 roku światło dzienne ujrzała „Zapora”, wydawało się, że to ostatni akt dramatu. Tak zresztą zakładał również sam pisarz. Presja czytelników była jednak tak wielka, że dwa lata później ukazała się „Piramida” – zbiór opowiadań opisujących początki policyjnej kariery Wallandera. Niestety, do tej pory nie przetłumaczono jej jeszcze na język polski. Podobnie zresztą jak i wydanej po dwóch kolejnych latach powieści „Nim nadejdzie mróz”, w której główną postacią jest tym razem… Linda Wallander, córka Kurta, pojawiająca się epizodycznie we wcześniejszych odsłonach cyklu. Teraz, jako młoda policjantka, staje ona u boku ojca, by wraz z nim tropić występnych zbrodniarzy. Fabularnie „Nim nadejdzie mróz” umiejscowić można właśnie po „Zaporze” – to bowiem w tej powieści komisarz z Ystadu dowiaduje się o tym, że jego jedynaczka w tajemnicy zdała egzaminy do Wyższej Szkoły Policyjnej w Sztokholmie.
Kurt Wallander nie jest supermanem, który wszystkie sprawy rozwiązuje w mgnieniu oka. Nie ugania się za zbrodniarzami, odstrzeliwując ich ze skutecznością równą „Brudnemu Harry’emu”. Nie łamie niewieścich serc, zmieniając kochanki jak rękawiczki. Wręcz przeciwnie! Ma pięćdziesiątkę na karku, problemy z nadwagą i początki cukrzycy. Pije zdecydowanie zbyt dużo kawy z automatu, mógłby też nieco rzadziej zaglądać do kieliszka. Z żoną rozszedł się już dość dawno i trudno orzec, by zachowywał się wówczas jak na pełnego godności mężczyznę przystało. Ze studiującą w Sztokholmie córką Lindą dogaduje się raczej kiepsko. Utrzymują wprawdzie kontakt telefoniczny, ale o bliskich więzach nie ma mowy. Z kobietami zdecydowanie mu się nie układa. Przelotne znajomości kończą się najczęściej na wspólnej kolacji, a jeśli już dojdzie do czegoś poważniejszego, panie dość szybko wycofują się z układu. Tym samym jedyną prawdziwą pasją Wallandera, może jeszcze poza muzyką klasyczną i Marią Callas, jest praca, której oddaje się bez reszty, nierzadko zarywając noce i poświęcając weekendy. Ale i w niej pojawiają się niekiedy problemy, z którymi nie zawsze jest w stanie sobie poradzić. Coraz częściej odczuwa bowiem stres i zmęczenie. Jako człowiek starej daty nie potrafi też przystosować się do nowoczesnych metod prowadzenia śledztwa, a zwłaszcza do wykorzystywania w pracy dochodzeniowej komputerów. Bywa więc, że koledzy z pracy traktują go trochę jak dinozaura, który powoli powinien zacząć przygotowywać się do ustąpienia pola – i stanowiska – młodszym adeptom sztuki policyjnej. Najgorsze jednak dopiero przed Wallanderem. Sprawa, którą będzie musiał rozwikłać w „Zaporze”, okaże się najbardziej skomplikowaną w jego wieloletniej karierze. I, co gorsza, zmusi go do wkroczenia w świat, którego kompletnie nie pojmuje – cyberprzestrzeń!
Akcja „Zapory” rozgrywa się w ciągu piętnastu październikowych dni 1997 roku. Bez dwóch zdań – będą to najgorsze dni w życiu Kurta Wallandera od czasu, gdy został komisarzem policji w niespełna osiemnastotysięcznym, położonym na samym południu Szwecji, nadbałtyckim Ystad. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin miastem wstrząśnie bowiem kilka tragicznych zdarzeń. Najpierw dwie młode dziewczyny, dziewiętnastoletnia Sonia Hökberg oraz młodsza od niej o pięć lat Ewa Persson, napadają na taksówkarza Johana Lundberga i uderzając go młotkiem w głowę, a następnie zadając ciosy nożem w klatkę piersiową, doprowadzają do jego śmierci. Parę dni później przy jednym z miejskich bankomatów znaleziony zostaje martwy czterdziestosześcioletni specjalista od tworzenia programów komputerowych Tynnes Falk. Co ciekawe, przy trupie znaleziony zostaje portfel, co oznacza, że jeśli było to morderstwo, to na pewno nie na tle rabunkowym. Jakby jeszcze tego było mało, wkrótce dochodzi do wielkiej awarii sieci energetycznej, która powoduje, że na kilka godzin cała Skania pogrążona zostaje w całkowitych ciemnościach. Szybko okazuje się, że uszkodzona została stacja transformatorowa w okolicach Ystadu. Niezwykle intrygujące są jednak przyczyny zwarcia – wywołano je, włamując się do środka i rzucając na linie przesyłowe ludzkie ciało. Po przeprowadzeniu autopsji nie ma wątpliwości, że usmażone zwłoki to Sonia Hökberg, która zaledwie kilka godzin wcześniej, korzystając z nieuwagi pilnującego ją policjanta, zdołała uciec z komendy w Ystad. Jeszcze ciekawiej robi się, kiedy Wallander przeszukując jedno z mieszkań wynajmowanych przez Tynnesa Falka, znajduje obok jego komputera plan stacji transformatorowej, w której dokonano – teraz już nie można mieć co do tego wątpliwości – sabotażu. Trzy zdawałoby się niemające ze sobą żadnego związku tragiczne wydarzenia coś jednak łączy. Zadaniem Kurta i jego stałych współpracowników – Martinssona, Nykberga, Hanssona i Ann-Britt Höglund – będzie więc wyjaśnienie, co to jest. Obliczona na globalną skalę intryga, zdecydowanie przerośnie wyobraźnię, choć – jak się, na szczęście, okaże – nie możliwości (w tym także intelektualnych) prowincjonalnych policjantów. Niewiarygodnie wręcz skomplikowane śledztwo zostanie ostatecznie doprowadzone do szczęśliwego końca.
W tle tej ciekawie poprowadzonej sensacyjnej opowieści leniwie toczy się życie nadmorskiego miasteczka i jego mieszkańców. Mocną stroną kryminalnych powieści Mankella było zawsze pogłębienie portretu psychologicznego postaci. Oczywiście na pierwszy plan wybija się Kurt Wallander – nieco safandułowaty, kiepsko radzący sobie w kontaktach z kobietami, w tym również z własną córką, mężczyzna, który już jakiś czas temu przekroczył „smugę cienia”. Tym razem kłopotów będzie miał jednak znacznie więcej, niż początkowo przypuszcza. Za uderzenie podejrzanego – a raczej: podejrzanej – podczas przesłuchania zostaje bowiem wszczęte przeciwko niemu dochodzenie dyscyplinarne, a jego bezpośrednia przełożona Liza Holgersson zastanawia się nawet nad zawieszeniem go w obowiązkach. Robi to na tyle długo, że prowadząc dalej śledztwo Kurt o mało co nie traci życia. Jedyną nadzieją na lepszą przyszłość wydaje mu się świeżo poznana za pośrednictwem Internetu Elwira Lindfeldt – problem jednak w tym, że komisarz z Ystad nie zna przeszłości swej nowej znajomej, za co zapłaci bardzo wysoką cenę. Nie mniej intrygujący są też bohaterowie drugoplanowi. Ann-Britt, bardzo ceniona przez Kurta, przeżywa poważne problemy osobiste, na darmo próbując ratować swoje małżeństwo przed rozpadem. Niezwykle ambitny Martinsson marzy natomiast o tym, aby zastąpić Wallandera na jego stanowisku, co prostą drogą prowadzić musi do konfliktu między obydwoma policjantami. Sympatyczny, choć nieco zrzędliwy, Nyberg – specjalista od zabezpieczania śladów na miejscu przestępstwa – tradycyjnie popisuje się swoim cynicznym poczuciem humoru. Ale i jemu sprawa, nad którą właśnie pracują, daje się we znaki do tego stopnia, że coraz częściej przebąkuje o przejściu na zasłużoną emeryturę. Nie da się ukryć, że poziom makabry osiąga w „Zaporze” apogeum. Henning Mankell wyraźnie chciał, aby Kurt Wallander pożegnał się z czytelnikami w naprawdę wieeelkim stylu. Na szczęście, nie pożegnanie to nie okazało się ostatecznym.
Książki o Kurcie Wallanderze trafiły do Polski z dużym opóźnieniem. Szybko jednak zyskały rzesze czytelników. To z kolei wpłynęło na to, że Polsat zdecydował się na zakup i prezentację w swoim głównym kanale kilkunastu odcinków serialu zrealizowanego na podstawie historii Mankella w latach 2005-2006 z Kristerem Henrikssonem w roli tytułowej. Był on już drugim odtwórcą tej postaci. We wcześniejszych ekranizacjach wszystkich dziesięciu powieści, nakręconych między 1994 a 2007 rokiem, Wallandera zagrał Rolf Lassgård. I właśnie w ramach tej serii w 2006 roku Lisa Siwe przeniosła na ekran „Zaporę” (w oryginale „Brandvågg”). Dwa lata później Brytyjczycy zekranizowali trzy powieści szwedzkiego pisarza, a do roli komisarza z Ystad zatrudnili… Kennetha Branagha. Jeden z tych filmów jest właśnie przeróbką „Zapory” (angielski tytuł: „Firewall”). Warto więc dołożyć starań, aby – tuż po odłożeniu książki na półkę – zobaczyć, jak z tym bardzo trudnym tematem poradzili sobie filmowcy ze Szwecji i Anglii.
