Wracać wciąż do domuUrsula K. Le Guin, Michał Hernes W naszej kulturze najbardziej przerażające jest to, jak pięknie potrafimy opisywać degradację i niszczenie naszego świata – mówi wybitna pisarka SF i fantasy, Ursula Le Guin, autorka cyklu „Ziemiomorze” i „Lewej ręki ciemności”.
Ursula K. Le Guin, Michał HernesWracać wciąż do domuW naszej kulturze najbardziej przerażające jest to, jak pięknie potrafimy opisywać degradację i niszczenie naszego świata – mówi wybitna pisarka SF i fantasy, Ursula Le Guin, autorka cyklu „Ziemiomorze” i „Lewej ręki ciemności”. Michał Hernes: Z pani dzieł najbardziej lubię „Wracać wciąż do domu”. To jakby przeciwieństwo „Silmarillionu” J.R.R. Tolkiena, który nie położył w swoim dziele aż tak wielkiego nacisku na antropologię. Jak zapatruje się pani na różnice między tymi dwoma dziełami? Ursula Le Guin: Można to porównać do różnic między biblijnym Starym Testamentem a antropologicznymi badaniami nad plemieniem czy narodem. „Silmarillion” to rodzaj mitologii napisanej tak, jakby była prawdą i jakby opowiadano ją ludziom, do których te mity przynależą. „Wracać wciąż do domu” jest tymczasem powieścią połączoną z antropologiczną pracą naukową, która zawiera w sobie nie tylko mitologię. Istotną rolę odgrywają w niej ludzie. Obie te książki łączy fakt, że traktują o istotach wyimaginowanych – całkowicie wymyślonych przez ich autorów. MH: Skąd wziął się u pani pomysł na napisanie czegoś tak niepowtarzalnego i innego niż wszystko, co do tej pory literatura miała nam do zaoferowania? ULG: Chciałam napisać książkę o miejscu, które znam i kocham przez całe moje życie. Chodzi o czterdziestoakrową farmę w dolinie Napa w Kalifornii. Owa posiadłość nie była używana jako farma od lat dwudziestych ubiegłego wieku. Wspaniale komponuje się ona ze znajdującą się w pobliżu dziką ziemią. Poza tym leży w okolicy wspaniałych winnic. Co ciekawe, patrząc na książki traktujące o tym skrawku świata, zauważyłam, że wiele z nich opowiada właśnie o winie. I trudno się temu dziwić, skoro w tej części Ameryki to czołowy region, jeśli chodzi o jego produkcję. Ta okolica jest naprawdę przepiękna i urokliwa. Postanowiłam więc wzbogacić ją o mieszkańców, którzy będą ją zamieszkiwali i użytkowali znacznie inteligentniej, niż robi to rodzaj ludzki. Bynajmniej nie chodziło jednak o to, by umieścić tam Indian przyszłości. To byłoby pójściem na łatwiznę. MH: Co było dla pani najtrudniejsze w czasie tworzenia tych historii i jakiego rodzaju przygotowania musiała pani poczynić w czasie ich pisania? ULG: Najbardziej skomplikowane zadanie polegało na wymyśleniu, jak lud Kesh postrzega i opisuje poszczególne sprawy. Oczywiście robi to zupełnie inaczej niż my. Dodatkowo musiałam nie tylko odświeżyć sobie informację dotyczące doliny, ale przede wszystkim dotrzeć do danych, o których nie miałam wcześniej pojęcia. Dotyczyły one zagadnień związanych z geologią, botaniką, zoologią, agrokulturą i tak dalej. Mam na myśli autentyczne fakty. Problem polegał na tym, że rdzeni mieszkańcy tego regionu, Indianie Wappo, nie przetrwali do dzisiejszych czasów. Pozostała co prawda garstka ich potomków, mająca w sobie domieszkę ich krwi, ale nie zachowały się historie i tradycje tych Indian. Możemy jedynie spekulować odnośnie ich ustnych przekazów, próbując je sobie wyobrazić. Wobec tego byłam również zmuszona sięgnąć po inne lokalne mity. Następnie musiałam rozpocząć „poszukiwania” wewnątrz mojego własnego umysłu, żeby stworzyć świat ludzi Kesh. Takiego czegoś absolutnie nie można robić w pośpiechu i zajęło mi to bardzo dużo czasu. Porównałabym ten proces do badania doliny: jej miast, pól i dzikich miejsc, ale nie przed biurkiem, tylko w czasie samotnej pieszej wędrówki, sporządzając przy okazji szczegółowe notatki. Zależało mi na przyłożeniu dużej wagi do rytuałów tego ludu, o których można opowiedzieć za pomocą wierszy i historii. Rytuały związane z poszczególnymi porami roku pokazują, jak mocno wiążą się one nie tylko z kulturą tych istot, ale również z tamtejszym środowiskiem i istnieniem miejscowej ludności. To określony cykl festiwali, relacji międzyludzkich czy ceremonii stanowiących odbicie funkcjonowania wielu kultur w historii naszego świata. Ponadto nie zamierzałam wymyślać nowych roślin czy zwierząt. Podobają mi się wszystkie te, które można już tam znaleźć. Zawsze ogromną radość sprawiało mi natomiast rysowanie map i wymyślanie nowych języków. Nie mogę też nie wspomnieć o uroku odkrywania, jakiego rodzaju lud Kesh pisał wiersze i jakie opowiadali sobie historie… MH: Na pierwszy plan wysuwa się historia Mówikamienia. ULG: Chciałam, żeby mimo wszystko ludzie mogli czytać tę książkę jako powieść, nie tylko jako całkowicie zmyślony antropologiczny twór. Potrzebna była mi więc główna bohaterka, indywidualność, dzięki której czytelnicy lepiej mogą zrozumieć tamtejszych bohaterów i tamten świat. Istotną rolę odgrywa także Kojot, która jest swego rodzaju anarchistką i triksterem. MH: We „Wracać wciąż do domu” można wyróżnić dwa wyraźne i silne kobiecie postaci, chociaż w przeszłości nie brakowało opinii, że za bardzo zaludnia pani swoje powieści bohaterami męskimi, wysuwając ich na pierwszy plan. ULG: Powiem krótko: czemu miałabym nie robić tak, albo tak? Ktokolwiek krytykuje mnie za zbyt wiele męskich bohaterów w moich dziełach, nie przeczytał nic z tego, co napisałam przez ostatnie dwadzieścia pięć lat. Pośród mieszkańców ludu Kesh panuje płciowa harmonia. Spotkałam się z opiniami, że opisałam tam społeczeństwo matriarchalne, a to dla mnie nonsens. MH: Gdyby miała pani możliwość dopisania czegoś do „Wracać wciąż do domu”, to co by to było? ULG: Marzy mi się dokończenie noweli zatytułowanej „Niebezpieczni Ludzie”, która w książce została przedstawiona tylko w jednym rozdziale. Napisałam już nawet drugi, ale jest jeszcze potrzebny trzeci. Jestem częścią świata ludu Kesh, a on jest częściowo mną. Dlatego bardzo żal było mi kończyć pisanie tego dzieła i rozstawać się z tym światem, będącym w pewnym sensie moim domem. MH: Opisała pani swego rodzaju post-apokaliptyczny świat, ale wytworzony w toku ewolucji i naturalnych wydarzeń, a nie wojny nuklearnej. Skąd taki pomysł? ULG: Uważam, że nuklearna wojna to tylko jedna z dróg w procesie naszego rozwoju, przez który niszczymy siebie i nasz świat. Nieposkromiona populacja coraz bardziej się rozrasta, a jednocześnie w równie nieposkromiony sposób postępuje indriustrialno-kapitalistyczna eksploatacja surowców naturalnych. To tak samo niebezpieczny i niepokojący proces. W tej chwili nie mamy co prawda wojny nuklearnej, ale w katastroficzny sposób niszczymy ocean, będący źródłem pożywienia, a także lasy, które są gwarancją atmosferycznej równowagi i stabilizacji globalnego klimatu. W naszej kulturze najbardziej przerażające jest to, jak pięknie potrafimy opisywać degradację i niszczenie naszego świata. Rozmawiał: Michał Hernes ![]() 3 listopada 2013 |
To wiem, dlatego napisałam "dalsze" (Ziemiomorze już mam w najładniejszym z dotychczasowych wydań).
Inne książki sobie zbieram po antykwariatach, kramikach poddworcowych itp. Plus kieszonkowe wydania Książnicy.
Ale że Le Guin pisywała relatywnie krótkie utwory marzy mi się np. Ekumena wydana łącznie powiedzmy w 2-3 opasłych tomach, czy inne zebrane (gorzej, bo te ukazywały się w różnych wydawnictwach), wreszcie nieprzetłumaczona w całości na polski trylogia "Dary", "Moce", "Głosy".
Swoją drogą ciekawa jestem, czy w tym najnowszym "Ziemiomorzu" będą też opowiadania z "Opowieści z Ziemiomorza".
Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.
więcej »Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.
więcej »Prezentujemy wywiad z Anną Kozak, autorką powieści „Okna” wydanej w październiku 2014 roku nakładem wydawnictwa Akurat.
więcej »Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Bardzo miła niespodzianka, choć szkoda, że wywiad taki króciutki. Czyżby planowane były jakieś dalsze wznowienia Le Guin?