Anna Brzezińska
Recepta na fantasy
Anna Brzezińska
‹Żmijowa harfa›
Esensja: Nie ujmując nic Twoim utworom, poruszasz się wciąż w jednej konwencji i rzeczywistości. Czy nie masz ochoty się wyrwać i napisać prozy na zupełnie inny temat?
Anna Brzezińska: Dopóki nie skończę trylogii nigdzie się nie wyrwę: jestem nieodwracalnie skazana na ten sam świat. Natomiast mogę dodać, że jeśli gdziekolwiek, to będę zmierzać w kierunku powieści historycznej.
Esensja: Parafrazując uwagę jednego z poetów, w Polsce pisarzem się raczej nie jest, a bywa nim. Jakie to uczucie bywania pisarzem w Polsce?
Anna Brzezińska: Zabawne. Mogę jeszcze dodać, że zawsze, kiedy wydaje mi się, że jestem już sławna, to ochroniarze przy wejściu na teren konwentu żądają ode mnie plakietki.
Esensja: Wiemy, że po „Zbójeckim gościńcu” i „Żmijowej harfie” będzie jeszcze tylko trzecia część. Jakie więc masz dalsze plany pisarskie?
Anna Brzezińska: Mam kilka projektów. Chciałabym napisać książkę rozgrywającą się w „cieniu” renesansowych Włoch, byłoby to fantasy trochę nietypowe, bo o upadku pewnego władcy, o magii, która cudownie nie rozwiązuje wszystkich problemów, i dziecku, które nie wyrusza w żadną wędrówkę w poszukiwaniu swego przeznaczenia. Kusi mnie również współczesny horror.
Esensja: Czy do listy nagród nie miałabyś ochoty dodać nagrody Elektrybałta? Nagrodę za tekst opublikowany w sieci?
Anna Brzezińska: Żaden z moich tekstów nie debiutował w sieci, więc to raczej poza zasięgiem.
Esensja: Ale zezwoliłaś na przedruk opowiadania „A kochał ją, że strach” we „Framzecie”. Jaki jest Twój stosunek do publikacji sieciowych? Co sądzisz o przyszłości pism internetowych? Czy wesprzesz może je kiedyś swoim piórem?
Anna Brzezińska: Wydaje mi się, że w polskiej sytuacji najwięcej możliwości internet oferuje formom krótkim, a ja się nigdy nie specjalizowałam w opowiadaniach. „Żmijowa harfa” ma 18 rozdziałów, każdy po 55 kilo, więc spróbujmy sobie wyobrazić umieszczenie tego w sieci. Natomiast uważam, że internet jest stworzony dla publicystyki. Zezwala również na bardzo szybka reakcję na nowości wydawnicze, co jest ogromną korzyścią i dla czytelnika i dla autora, ponieważ recenzje można przeczytać tuż po ukazaniu się książki. Ponadto celowo obie z moich książek miały w sieci premierę pierwszych trzech rozdziałów. Uważam, że w ten sposób mogę dotrzeć do potencjalnych czytelników, którzy w innej sytuacji nie mieliby szansy ocenić czy warto w ten tekst zainwestować 26 złotych.
Esensja: Udzielasz się w dyskusjach na USENET’cie. Jakie wrażenie? Czy to wystarczający/odpowiedni środek na prowadzenie dyskusji?
Anna Brzezińska: Oczywiście. Właśnie dlatego lubię prowadzić dyskusje internetowe, że prowadzi się je bez pewnego zbioru informacji wstępnych o rozmówcy. Nie można sobie pozwolić na taryfę ulgową, bo nigdy nie można być pewnym, czy rozmawiamy właśnie z licealistą, czy z człowiekiem, który właśnie się habilituje z tego tematu. Są dwa sposoby radzenia sobie z anonimowością w sieci, jedni starają się ustalić poziom wiedzy rozmówcy, a inni walą ogniem ciągłym. Ja należę do tych drugich.
Esensja: A skąd się wziął pseudonim SIGRID?
Anna Brzezińska: Wymnożył się z Sigurda. Przez podział.
Esensja: Twoje magisterium dotyczyło magii staropolskiej. Temat zaiste magiczny. Czy i praca nad nim była równie magiczna? Innymi słowy: na ile, i czy w ogóle, było inne przygotowanie takiej właśnie pracy?
Anna Brzezińska: Nie było żadnych. To jest taka sama praca źródłoznawcza, jak każda inna. Gdybym badała, powiedzmy, podatki w dekanatach, to technika pracy byłaby taka sama: żmudne czytanie źródeł, analiza, wyciąganie wniosków. Różny był tylko temat. Zamiast liczyć korce zboża i zastanawiać się, czy ziarno sypano do nich z czubem, czy nie (bo wbrew pozorom takie detale znacznie zmieniają szacunki), wyłuskiwałam z kronik opisy rzekomych praktyk czarnoksięskich i starałam się ustalić, jak oskarżenia o czarną magię wykorzystywano w dworskiej intrydze i walce politycznej.
Esensja: A temat aktualnie przygotowywanego doktoratu jest już mniej magiczny… Jaki to temat?
Anna Brzezińska: Wizerunek królowej polskiej w XVI wieku. I – na marginesie – jest on ogromnie magiczny, bo parę spośród owych szlachetnych niewiast oskarżano o praktyki magiczne. Ot, Bona Sforza, Barbara Radziwiłłówna, Anna Jagiellonka.
Esensja: Skąd się wziął Jadziołek?
Anna Brzezińska: Cóż, wypadałoby by skończyć klasycznym zwrotem kiedy byłam bardzo małą dziewczynką…”. Otóż, kiedy byłam bardzo małą dziewczynką, zaczytywałam się w mitologii greckiej. Wówczas też dowiedziałam się, że jedną z prac Heraklesa było polowanie na stymfalidy, ptaszyska, które zalęgły się nad pewnym jeziorem w Arkadii. Stymfalidy ciskały w napastników piórami i były to pióra ostre niby strzały. A że mam dość plastyczną wyobraźnię…
Esensja: Dziękujemy za wywiad i czekamy na „Letni deszcz”, zamykające część trylogii.
