10 największych rozczarowań muzycznych 2017Jak każdy rok i 2017, poza płytami ciekawymi, przyniósł także garść rozczarowań. Przyjrzyjmy się dziesięciu największym z nich.
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski10 największych rozczarowań muzycznych 2017Jak każdy rok i 2017, poza płytami ciekawymi, przyniósł także garść rozczarowań. Przyjrzyjmy się dziesięciu największym z nich. Powiedzmy to od razu – nie jest to krążek zły, ale jak na pierwszy od siedemnastu lat album grupy, która w niektórych kręgach uchodzi za kultową, to stanowczo za mało. Wiem, że Cedric Bixler i Omar Rodriguez wciąż są bardzo aktywni twórczo z lepszym bądź gorszym skutkiem, ale skoro sięgnęli po tak zacny szyld, powinni mieć ku temu ważny artystycznie powód. Takiego zabrakło. Uwielbiam płytę „Ommadawn”, którą stawiam na równi z „Dzwonami rurowymi”. Powrót Oldfielda do jej klimatów po dekadach wydawał się więc intrygujący, zwłaszcza, że nie tworzył dłuższych suit od lat 80. Niestety za wielkimi planami nie poszły pomysły na muzykę. Ta bowiem jest wtórna i nie umywa się do klasycznego oryginału. I jeszcze ta okładka. Niby ok, ale jednak całkiem nie współgra z projektem pierwszego „Ommadawn”. Szkoda, bo kazus „Tubular Bells” dowodził, że Mike potrafi nagrywać ciekawe kontynuacje. Zajawka w postaci singla „Pismo” była obiecująca. Niewątpliwie to obok „Mentolowych papierosów” najbardziej przebojowy utwór w dorobku drużyny Arkadiusza Jakubika. Promocji pomógł także mały skandal związany z występem na festiwalu w Opolu. Niestety całości zabrakło punkowego sznytu, jaki cechował poprzednie dwie propozycje zespołu. Okazuje się, że produkcja Olafa Deriglasoffa idealnie wpasowywała się w misiową twórczość i zrezygnowanie z jego usług było błędem. Ale to nie jedyny problem – drugim jest brak pomysłu na większość kompozycji, a i przyciężkie teksty Vargi nie pomogły w odbiorze. I co z tego, że dziewczyna jest młoda, zgrabna i ładna, a do pracy nad albumem zatrudniono pułk producentów. Singel „Be the One” faktycznie zapowiadał, że może tym razem z gwiazdeczki wyrośnie nam muzyczna gwiazda, kiedy finalnie ze wszystkiego wyszła lipa. Ot, porcja 11 zapychaczy, dołączonych do jednego przeboju. Stary patent. Dziwi mnie tylko mnogość nominacji do różnych branżowych nagród, jakbyśmy mieli do czynienia co najmniej z objawieniem na miarę Lady Gagi. Haim miały wszystko, by zabłysnąć w muzycznym świecie – urodę, wdzięk, talent i przede wszystkim świetne kompozycje utrzymane w przyjaznym uchu, stonowanym indie rockowym klimacie. Niestety na ich drugim albumie brakuje tego ostatniego elementu. Podejrzewam, że zadziałały tu siły sprawcze wytwórni, ponieważ z ciekawego, eterycznego zespołu, Haim zamienił się w jeden z wielu popowych tworów, które spokojnie mogą umilać życie, jako muzyka tła, ale absolutnie się ich nie pamięta. Choroba nijakości w 2017 roku dopadła wyjątkowo wielu artystów. Jej kolejną ofiarą jest poprockowa grupa Paramore, dowodzona przez charyzmatyczną (dotąd) wokalistkę Hayley Williams. Na „After Laughter” nie zostało nic z jej zadziorności. Muzyka została skrojona pod radiowe standardy, a utwory wygładzone brzmieniowo. W efekcie o dzisiejszym Paramore można mówić tylko ze względu na wyciek do internetu nagich zdjęć wokalistki, a nie dokonań artystycznych. Szkoda, bo poprzedni krążek zespołu był bardzo udany. To się nie mogło nie udać. Połączone siły członków formacji Rage Against the Machine, Public Enemy i Cypress Hill pod wspólnym szyldem Prophets of Age miały nagrać najbardziej gniewną płytę roku, oikazując malkontentom o co tak na prawdę chodzi w rap metalu. A jednak z wielkiej armaty padł wystrzał kapiszonu. Zdecydowanie coś nie wyszło. Debiut tej supergrupy nie porywa i w zestawieniu z dziełami RATM czy Audioslave wypada po prostu blado. A tu mi się serce kraje. Uwielbiam głos Anity od czasu jej współpracy z Varius Manx i bardzo cieszyłem się na jej pierwszą płytę koncertową, na której poza solowymi rzeczami pojawiły się także nagrania z czasów współpracy z zespołem Roberta Jansona. Nie wiem co się stało, czy to trema, czy słabe zgranie się z muzykami, czy po prostu gorszy dzień, ale pomijając dziwne aranże niektórych utworów, burzących ich strukturę, to sama wokalistka nie potrafiła się w nich odnaleźć, niejednokrotnie zbliżając się do granicy fałszu. Jeden z najbardziej reklamowanych powrotów zeszłego roku. Pierwszy od czternastu lat krążek Shani Twain. Kobiety pięknej, obdarzonej specyficznym głosem, która niegdyś podbijała listy przebojów hitami pokroju „Ka-Ching!” czy „That Don’t Impress Me Much”. Pomimo swojego wieku Shania wciąż wygląda świetnie, a warunki wokalne pozostały bez zmian, niestety „Now” jest jednostajne, nijakie i niemiłosiernie się dłuży. A przecież to tylko 41 minut, co sprawia, że jest najkrótszym krążkiem Twain od czasu debiutu. Wiem, że o zmarłych nie powinno się źle mówić, ale „One More Light” to bezdyskusyjny zwycięzca nie tylko w kategorii „największe rozczarowanie”, ale także „najgorszy album roku”. Nie wiem jakim cudem panowie z Linkin Park zgodzili się przejść na ciemną stronę mocy i zaczęli grać miałki pop, ale nawet to im nie wyszło. Czuć, że nie odnajdują się w tej stylistyce. Jednocześnie dają do ręki argument wszystkim tym, którzy zawsze postrzegali zespół jak boysband. Choć starałem się bronić LP przed takimi określeniami, tym razem muszę niestety przyznać rację krytykom. ![]() 30 stycznia 2018 |
No ja nie wiem, z tym "najgorszym" (chyba, żę bierzecie pod uwagę tylko zagraniczne płyty) - w 2017 ukazał się przecież kolejny album Closterkellera. Ja ich kiedyś nałogowo słuchałam, ale po "Graphite" tendencja była spadkowa. Przedostatnią ich płytę - "Bordeaux" dałam radę przesłuchać jeno 3 razy (nadzieja, że może się mylę i coś w tmy jest na tyle mi starczyła). Co do najnowszej ich produkcji to przyznam szczerze, nie byłam w stanie dosłuchać na Tubce do końca kawałka promującego, więc moje obawy odnośnie jakości reszty są dość silne.
Dua Lipa - album przeciętny, ale że są tam same wypełniacze to się nie zgodzę, "New Rules” wyróżnia się korzystnie na tle współczesnej popowej papki.
Pełna zgoda co do Prophets of Rage, zdziadzieli nam panowie - chcieliby a nie mogą.
Brakuje mi w zestawieniu U2 - pozer Bono i The Edge ze stępionym gitarowym ostrzem zasługują na dziesiątkę jak mało kto.
@zyx - U2 genialne nie jest, ale ponieważ wypada lepiej niż "Songs of Innocence", daje radę;
@Beatrycze - nigdy nie byłem fanem Closterkellera, ale dziwią mnie tak ostre opinie o nowych albumach grupy. Zwłaszcza "Aurum" wg mnie może konkurować z krążkami z lat 90. "Virivian" jest trochę za długie i ma mielizny, ale generalnie daje się słuchać.
W poprzednich płytach, może wyjąwszy same początki podobały mi się zwykle wszystkie piosenki (choć może już po prostu na etapie wydania tych płyt wyrastałam z bezkrytycznego uwielbienia), w "Aurum" są takie, które zawsze przewijam. Choć jest tam też sporo dobrych piosenek. Podobnie "Nero" ma lepsze i gorsze momenty.
Ale "Bordeaux" to jest koszmar na krążku... Brr
Nie skuszę się już na następną.
@Pi
No tak, ale ja przyrównuję ich ostatnie płyty do ich najlepszych, jak "War" i wtedy widać, że jednak nie dają rady.
Do tego Bono w tej swojej pozie zbawiciela świata stał się już dawno swoja własna karykaturą. Niby nie powinno to wpływać na odbiór samej muzyki, ale jednak...
Co do Closterkellera - nie znam dobrze ich ostatniej twórczości, ale kiedyś bardzo podobała mi się płyta "Cyan". Chwilami grzali tam jak prawdziwi metalowcy i jednocześnie super melodyjne to było.
@zyx - Do klasyków typu "War", czy "Achtung Baby" to nawet nie ma co porównywać. Ale coś jest na rzeczy z tą pozą Bono, bo ostatnim albumem, który mi się podobał jest "No Line on the Horizon", ale nie wracam do niego prawie wcale. I właśnie nie wiem, czy to nie ma czegoś wspólnego z tą pozą, o której mówiłeś.
@zyx
"Cyan" była pierwszą płytą Clostera, jaką słuchałam i od niej się zaczęło moje zainteresowanie zespołem. Chyba najbardziej lubię właśnie ją, prócz tego "Scarlet" i "Graphite" (choć na tej ostatniej trochę za dużo elektroniki, jak dla mnie)("Violet" jakoś mniej, choć sama nie wiem, czemu).
Daddy's Boys- próbowałem to odsłuchać- nie da się. Początkowo myślałem że to jakiś noise/core, ale nie, nawet tam nie słychać żadnego zgrania między muzykami.
Dua Lipa- umknęło im "ż" na okładce, domyślcie się gdzie
"Aurum"- nie jest aż takim rozczarowaniem, u Anji już od dłuższego czasu słychać zmęczenie materiału, na szczęście nie zrobiła tego co Chylińska, ale może jak Nosowska- powinna zrobić sobie dłuższą przerwę.
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj piętnasty studyjny longplay Hawkwind (licząc z „przyległościami”).
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj studyjno-koncertowa składanka londyńskiej formacji Hawkwind.
więcej »Powoli zbliżają się wakacje – co ciekawego warto spakować do waszych pleckaów i walizek?
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
In the End
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po płytę marsz: Styczeń 2017
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wyznania człowieka spełnionego
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Esensja słucha: Październik 2013
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna
Siostry na wznoszącej fali
— Michał Perzyna
W stronę dojrzałości
— Dawid Josz
Esensja słucha: Październik 2012
— Sebastian Chosiński, Paweł Lasiuk, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski
Drepcząc po własnych śladach
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pot i Kreff – Made in Poland: Dwa światy w Chorzowie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pot i Kreff – Made in Poland: Polskie dzwony rurowe
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Dzwony rurowe IV
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Jak zmarnowano gigantyczny potencjał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Legendy i ich legendy
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Rewolucja bez rewolucji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kolekcja z Kolekcjonerem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Uwaga, przyspieszamy!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Choroby współistniejące
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Maskarada i apokalipsa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Żegnaj Peter
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Zbiórka Avengers i do przodu!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Echa starego „LastMana”
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Nowy album At The Drive-In nie jest aż taki zły. Większym rozczarowaniem jest choćby nowy album Eminema (Revival).
Natomiast najgorszym "wydawnictwem" 2017 roku jest Daddy's Boy: Into The Closet Part 1 (uwaga - słuchać na własną odpowiedzialność) https://daddysboywantsu.bandcamp.com/album/daddys-boy-into-the-closet-part-1