EKSTRAKT: | 80% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Perception |
Wykonawca / Kompozytor | Perception |
Data wydania | 1971 |
Wydawca | Futura Records |
Nośnik | Winyl |
Czas trwania | 39:22 |
Gatunek | jazz |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W składzie |
Jeff „Yochk’o” Seffer, Siegfried Kessler, Didier Levallet, Jean-My Truong |
Utwory | |
Winyl1 | |
1) Chirato | 06:50 |
2) Phénobarbital – Septième Songe | 12:45 |
3) Debora | 08:00 |
4) Narcisse | 11:48 |
Non omnis moriar: Gdy wszystkie drogi prowadzą do Paryża…Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj po raz pierwszy prowadzony przez Jeffa Seffera francusko-niemiecki zespół freejazzowy Perception.
Sebastian ChosińskiNon omnis moriar: Gdy wszystkie drogi prowadzą do Paryża…Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj po raz pierwszy prowadzony przez Jeffa Seffera francusko-niemiecki zespół freejazzowy Perception. Perception![]()
Wyszukaj / Kup O Jeffie (a w zasadzie Józsefie) Sefferze, używającym pseudonimu „Yochk’o”, mieliście już okazję czytać przy okazji serii artykułów poświęconych francuskim progresywno-jazzrockowym formacjom Zao oraz Speed Limit. Jego zasługi dla rozwoju muzyki awangardowej w kraju nad Sekwaną i Loarą były jednak znacznie rozleglejsze, chociaż on sam z pochodzenia był Węgrem i do Paryża trafił dopiero w pamiętnym 1956 roku (jako siedemnastolatek). Studiował w konserwatorium; dorabiał do niewielkiej pensji muzyka, pracując również jako malarz, rzeźbiarz, witrażysta i wykonawca fresków w kościołach. Wydarzeniem, jakie zmieniło jego dotychczasowe życie, była znajomość z perkusistą Christianem Vanderem, który ściągnął go do stworzonego przez siebie zespołu Magma („1001o Centigrades”, 1971) i jego odgałęzienia znanego jako Univeria Zekt („The Unnamables”, 1972). Seffer, zafascynowany twórczością awangardowego kompozytora i dyrygenta Pierre’a Bouleza (1925-2016) oraz mistrzów free jazzu Johna Coltrane’a (1926-1967) i Ornette’a Colemana (1930-2015), mógł się czuć w Magmie jak ryba w wodzie. Ale mimo wszystko przez cały czas miał nad sobą Vandera, który choć dawał swoim muzykom pewną swobodę, to jednak nie tyle, ile jej potrzebował „Yochk’o”. W efekcie Jeff chętnie decydował się na artystyczne „skoki w bok”. Za pierwszy z nich należy uznać powołanie do życia – pod koniec 1970 roku – własnego kwartetu Perception, z którym przez niespełna trzy lata działalności Węgier zarejestrował trzy pełnowymiarowe albumy („Perception”, 1971; „& Friends”, 1973; „Mestari”, 1973). Do współpracy Seffer zaprosił dwóch Francuzów oraz Niemca z Zagłębia Saary, którym był pianista (i flecista) Siegfried Kessler. Podobnie jak „Yochk’o”, miał on wykształcenie klasyczne (w konserwatorium w Saarbrücken uczył się gry na fortepianie, flecie oraz sztuki orkiestracji), ale intensywnie ciągnęło go w stronę free. Był między innymi członkiem Kwartetu amerykańskiego saksofonisty Archiego Sheppa oraz rozchwytywanym muzykiem sesyjnym. Sekcję rytmiczną utworzyli natomiast kontrabasista Didier Levallet (później w awangardowo-jazzrockowym Confluence) oraz perkusista Jean-My Truong, którego następnie Jeff skaptuje do Zao i Yochk’o Seffer Neffesh Music, ale który z braćmi Didierem i Francisem Lockwoodami pojawi się także w formacji Surya. Pierwsza sesja nagraniowa Perception odbyła się w paryskim studiu Europa Sonor (w 1975 roku zostało ono zlikwidowane, a na jego miejsce otwarto kino wyświetlające filmy pornograficzne) i zamknęła się w jednym dniu – w sobotę 9 stycznia 1971 roku. Zarejestrowany wówczas materiał opublikowała jeszcze w tym samym roku na płycie winylowej wytwórnia Futura Records. Fani ambitnego free jazzu mieli powód, aby po jej wysłuchaniu poczuć sporą satysfakcję. Tym bardziej że muzycy chętnie wyprawiali się także na inne poletka, korzystając zarówno z doświadczeń zdobytych podczas nauki w konserwatorium, jak i grając u boku mistrza Vandera. Na album trafiły cztery kompozycje, pod którymi jako autorzy podpisali się trzej muzycy: Seffer („Chirato”, „Debora”), Kessler („Phénobarbital – Septième Songe”) oraz Levallet („Narcisse”). Każdy z nich nadał swemu dziełu charakterystyczny rys, nie zapominając o wyeksponowaniu własnego instrumentu. Mimo nakreślenia ogólnych ram każdego z utworów, nie zabrakło w nich miejsca na improwizacje; w przeciwnym wypadku nie mówilibyśmy przecież w kontekście albumu „Perception” o free jazzie. Chociaż otwierający longplay „Chirato” mógł słuchaczy odrobinę skołować. Jego początek – z grającymi unisono dęciakami, czyli klarnetem basowym i saksofonami Seffera (tu także pojawia się nieodnotowany w opisie płyty flet, na którym gra Kessler) – przywodził raczej na myśl… dworską muzykę dawną, co zapewne było reminiscencją klasycznych studiów Jeffa i Siegfrieda. Dopiero w późniejszej fazie muzycy pozwalają sobie na więcej swobody: Seffer skupia się na zapętlonym melodyjnym motywie klarnetu, natomiast Kessler – i to kolejny ewenement – gra improwizowane solo na… fortepianie elektrycznym (kojarzonym w tamtym czasie głównie z muzyką progresywną i fusion), które z czasem przechodzi w duet z saksofonem. Dla odmiany w prawie trzynastominutowym „Phénobarbital – Septième Songe” główną rolę odgrywa fortepian akustyczny, za sprawą którego Kessler przenosi nas w świat klasycznej awangardy spod znaku Johna Cage’a czy też wspomnianego powyżej Pierre’a Bouleza. Tempo jest wolne, saksofon tenorowy Jeffa nie stroni od minorowych nastrojów; całość rozkręca się dopiero wtedy, gdy do ataku przystępują Levallet i Truong, którzy pociągają za sobą grającego coraz bardziej emocjonalnie „Yochk’o”. Część drugą od pierwszej odróżnia zaś przede wszystkim „przeskok” Siegfrieda z fortepianu akustycznego na elektryczny (a więc nie była to tylko jednorazowa ciekawostka, lecz świadomy wybór!), który dopiero w finale ustępuje miejsca swojemu starszemu koledze, by pozwolić Kesslerowi na zwieńczenie w postaci akustycznego duetu z bębniarzem. W „Deborze” – tytuł sugerowałby inspiracje żydowskie – początek jest ambitnie klezmerski, czyli klarnetowo-fortepianowy. W dalszej części jednak kwartet coraz bardziej skręca w stronę free: klarnet ustępuje miejsca saksofonowi, a na plan pierwszy wybija się, skutecznie zachęcany do tego przez sekcję rytmiczną, fortepian. Na właściwe tory sprowadza zespół dopiero w końcówce Seffer, serwując melodyjny wątek na swoim dęciaku. Całość wieńczy prawie dwunastominutowy „Narcisse”, który zaczyna się bardzo nastrojowo od melancholijnego pochodu kontrabasu i stonowanej perkusji. Podłączający się do Didiera i Jean-My „Yochk’o” stara się nic w tym względzie nie popsuć – gra powłóczyście i przestrzennie, robiąc jednak w odpowiednim momencie miejsce dla fortepianu elektrycznego (znów!). Z biegiem czasu muzycy się rozkręcają, dzięki czemu kompozycja nabiera freejazzowej intensywności i mocy. Finał z kolei – z wybrzmiewającymi unisono dęciakami – nawiązuje do otwarcia „Chirato” i spina całość klamrą. Dla wielbicieli Magmy, którzy zapewne sięgnęli po „Perception” zachęceni nazwiskiem Jeffa Seffera na okładce, debiut kwartetu mógł być pewnym zaskoczeniem. Należy jednak mniemać, że nadzwyczaj pozytywnym, skoro „Yochk’o” zdecydował się na kontynuowanie tej przygody, a potem płynnie przechodził do kolejnych rozdziałów swej opowieści zatytułowanych Zao, Speed Limit oraz Neffesh Music. ![]() 14 listopada 2020 Skład: Jeff Seffer „Yochk’o” – klarnet basowy, saksofon sopranowy, saksofon tenorowy Siegfried Kessler – fortepian, fortepian elektryczny, flet Didier Levallet – kontrabas Jean-My Truong – perkusja |
Lutowe mrozy nie przeszkodziły nam w pisaniu recenzji.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj drugi album solowy francuskiego pianisty jazzrockowego Benoît Widemanna.
więcej »Jak na kompozytora i piosenkarza, mającego na koncie trzynaście albumów studyjnych, dziewięć kompilacyjnych i trzy koncertowe, aktywnego na scenie nieprzerwanie od 1983 roku i występującego z wieloma gwiazdami, Howard Jones pozostaje u nas osobą zadziwiająco mało znaną.
więcej »Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Robbie Nevil – takie jest życie
— Wojciech Gołąbowski
Paper Lace – Billy bohater w noc zgonu Chicago
— Wojciech Gołąbowski
Yvonne Elliman – Maria z Magdali od Bee Geesów i Claptona
— Wojciech Gołąbowski
Irene Cara – cóż za uczucie!
— Wojciech Gołąbowski
John Parr – widzę nowy horyzont
— Wojciech Gołąbowski
Feargal Sharkey – od punka do orderu
— Wojciech Gołąbowski
Całuski dla mnie
— Wojciech Gołąbowski
Niech was nie zmiecie fala
— Sebastian Chosiński
Ciekawe kto się „zesstresował”…
— Sebastian Chosiński
Kolejnego powrotu nie będzie
— Sebastian Chosiński
Jak kończyć, to właśnie w taki sposób
— Sebastian Chosiński
Czytając Lovecrafta… szukając drogi…
— Sebastian Chosiński
Duchy i korzenie
— Sebastian Chosiński
Udany powrót po latach
— Sebastian Chosiński
Progresywno-psychodeliczna efemeryda na jazzowym niebie
— Sebastian Chosiński
W szwajcarskim kasynie
— Sebastian Chosiński
Świat nowy, lecz już bez Zbiggy’ego
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Miłość jak rozpalone żelazo
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Zielarz, przemytnik i arabski kochanek
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Nordic-kraut na organowym „kwasie”
— Sebastian Chosiński
O świecie, którego już nie ma
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: „Ferdinand” nie do zdarcia
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Dolać oliwy do Ognia!
— Sebastian Chosiński
Ten okrutny XX wiek: Pięścią w Armię Czerwoną!
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Lepiej się nie budzić
— Sebastian Chosiński
Ten okrutny XX wiek: …i od „wyzwolicieli” racz nas chronić, Panie!
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Na cmentarzu najradośniej jest nad ranem
— Sebastian Chosiński