EKSTRAKT: | 80% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Total Issue |
Wykonawca / Kompozytor | Total Issue |
Data wydania | 1971 |
Wydawca | United Artists Records |
Nośnik | Winyl |
Czas trwania | 34:05 |
Gatunek | jazz, rock |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W składzie |
Aldo Romano, Georges Locatelli, Michel Libretti, Chris Hayward, Henri Texier |
Utwory | |
Winyl1 | |
1) Les marins | 02:44 |
2) La porte ouverte | 08:19 |
3) Come Down | 02:55 |
4) Over the Shadow | 03:05 |
5) Rustique | 06:25 |
6) Quiet Place | 02:35 |
7) Dos-mais-dis | 04:07 |
8) Résurrection | 03:44 |
Non omnis moriar: Progresywno-psychodeliczna efemeryda na jazzowym niebieMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj francuski projekt progresywno-jazzrockowy Total Issue (z udziałem włoskiego perkusisty Aldo Romano).
Sebastian ChosińskiNon omnis moriar: Progresywno-psychodeliczna efemeryda na jazzowym niebieMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj francuski projekt progresywno-jazzrockowy Total Issue (z udziałem włoskiego perkusisty Aldo Romano). Total Issue![]()
Wyszukaj / Kup Na początku lat 70. rock progresywny we Francji, podobnie jak w każdym innym kraju, dopiero raczkował. Za jego granie brali się muzycy zaczynający dopiero karierę, do których dotarły pierwsze płyty podobnych formacji z Wielkiej Brytanii, albo tacy, którzy mieli już pewne doświadczenie, a zdobyli jako członkowie działających w poprzedniej dekadzie zespołów beatowych. W przypadku Total Issue mieliśmy do czynienia z idealnym wymieszaniem oby tych tendencji. Muzykiem z dorobkiem był w tym przypadku przede wszystkim gitarzysta Michel Libretti (rocznik 1945), który jako nastolatek dołączył do grupy Les Players i nagrał z nią jeden longplay (zatytułowany po prostu „Les Players”, 1963) oraz kilkanaście singli. W 1970 roku przewinął się on przez psychodeliczno-progresywną (z domieszką popu) formację Martin Circus, która parę lat później – już bez udziału Michela – zaczęła skręcać niebezpiecznie w stronę disco. Nieco mniejszy bagaż doświadczeń miał natomiast szwajcarski wokalista Jean-Pierre Huser – urodzony w Lozannie w 1940 roku, który pod koniec lat 60. przybył do Paryża, aby podjąć studia politechniczne. Związał się jednocześnie z popowo-rockowym Collège Orchestral i nagrał z nim singiel z utworami „Isabelle” oraz „Les bib les de l’enfer”. Chwilę później odnalazł się w Total Issue. Pierwszy skład grupy – obok Husera (bo Libretti dołączył nieco później, dopiero po rozczarowującym go epizodzie z Martin Circus) – tworzyli gitarzysta solowy Georges Locatelli, (kontra)basista Henri Texier, mający za sobą występy z zespołami (free)jazzowymi (między innymi z Jean-Lukiem Pontym, Michelem Portalem czy Jefem Gilsonem) oraz perkusista Aldo Romano. Ten ostatni przyszedł na świat w 1941 roku w Belluno, w północno-wschodniej części Włoch (niedaleko Wenecji), ale karierę robił we Francji i zachodnich Niemczech. Zanim przystąpił do Total Issue dał się już poznać jako nadzwyczaj zdolny bębniarz jazzowy, z którego usług korzystali bracia Rolf i Joachim Kühnowie („Transfiguration”, 1967; „Paris is Wonderful”, 1970), Barney Wilen („Dear Prof. Leary”, 1968) oraz wspomniany już wcześniej Michel Portal („Our Meanings and Our Feelings”, 1969). W składzie z Huserem w 1970 roku została nagrana pierwsza mała płyta formacji z piosenkami „Hauteville” i „Les temps”; powstało także kilka kolejnych kompozycji, których jednak już nie wydano, ponieważ Szwajcar zdecydował się opuścić Total Issue i zaczął karierę solową (niebawem, choć już po debiucie swojej poprzedniej formacji, wydał folkowo-rockowy, wymieszany z szansonem w stylu Serge’a Gainsbourga, album „Ping Pong” ). Wtedy obowiązki głównego wokalisty postanowił przejąć… – tak, tak, to nie błąd! – Aldo Romano. Jednocześnie do grupy dołączyło dwóch nowych muzyków: Michel Libretti jako drugi gitarzysta solowy oraz flecista i klawiszowiec Chris Hayward. W odświeżonym składzie zespół wybrał się do nieodległej od Paryża wsi Hérouville, gdzie w osiemnastowiecznym zamku kompozytor muzyki filmowej Michel Magne otworzył studio nagraniowe (bardzo popularne wśród francuskich o nie tylko rockmanów, bo korzystali z niego Magma i Zao, Univeria Zekt i Troc, a lista ta powiększała się z każdym rokiem). Efektem pracy kwintetu okazał się jedyny w jego dorobku krążek winylowy zatytułowany „Total Issue”, który w 1971 roku wydała francuska filia amerykańskiej wytwórni United Artists. Płytę promowały dwa single: ze skróconą o połowę wersją kompozycji „Rustique” (na stronie B znalazł się „Dis-mais-dis”) oraz „Les marins” (z „Quiet Place”). Stylistycznie była to zadziwiająca efemeryda: połączenie jazz-rocka z popową psychodelią oraz garażowego beatu charakterystycznego dla lat 60. z raczkującym progresem i elementami muzyki dawnej (to była pozostałość po Huserze). To ostatnie słychać najwyraźniej w otwierającym wydawnictwo „Les marins”, w którym podniosły śpiew Romano (w stylu brytyjskich folkrockowych grup Spirogyra czy The Way We Live i Tractor) rozbrzmiewa na tle agresywnej gitary akustycznej i pojawiającej się w tle elektrycznej. Z kolei kiedy ze swoim kontrabasem podłącza się Henri Texier, a Aldo rozpoczyna wokalizę – robi się jazzowo. Tyle cudowności w jednym numerze i to na dodatek trwającym niespełna trzy minuty! Po nim następuje najdłuższa kompozycja na płycie, czyli „La porte ouverte”. Jej początek jest bardzo subtelny (z fletem i gitarą akustyczną), z czasem jednak kwintet nabiera progresywnego rozmachu (i zmierza w stronę Jethro Tull), by płynnie przejść do powłóczystego sola gitary i w finale spiąć całość delikatną klamrą. Swoją drogą ciekawe, jak w tym kawałku radził sobie pierwotnie śpiewający go Huser. W instrumentalnym „Come Down” zespół wraca do klimatu „Les marins” (znów dominują gitara akustyczna z fletem), za to w przebojowym „Over the Shadow” odpływają na rockowe wody. Choć nie rezygnują przy tym z popowo-psychodelicznych żagli. Romano śpiewa tu w języku angielskim, a Hayward akompaniuje mu tym razem nie na flecie, lecz organach. Aż dziw bierze, że to nie ten utwór pojawił się na którymś z singli. Stronę B longplaya otwiera rozbudowana do ponad sześciu minut wersja „Rustique”. Te brakujące w porównaniu z singlem minuty wypełnia pulsująca sekcja rytmiczna (Texier z Romano), na tle której Georges Locatelli snuje opowieść. W części drugiej, tej właściwej, wciąż grając w wolnym tempie, kwintet staje się jednak bardziej zadziorny, mimo że w większości wykorzystuje instrumenty akustyczne. Będący dziełem Keitha Jarretta „Quiet Place” w wykonaniu Total Issue to urokliwa pieśń, mogąca kojarzyć się z dokonaniami The Beatles, z kolei „Dis-mais-dis” eksploruje rejony zabarwionego jazzem szansonu. I jest jeszcze – na zakończenie – rockowy „Résurrection” z mocną sekcją rytmiczną i świetnym popisem gitarzysty (tylko którego – Locatellego czy Librettiego?). Po wydaniu płyty „Total Issue” grupa próbowała pójść za ciosem, ale to, co było jej siłą (różnorodność stylistyczna wynikająca z odmiennych doświadczeń muzyków), okazało się też słabością. Dla części z artystów, zwłaszcza Texiera, ale i Haywarda, to był zbyt daleko idący kompromis. Oni chcieli po prostu grać jazz. Pierwszy jednak wykruszył się Libretti, którego zastąpił Yves Choart; jednocześnie jako współtwórcę nowego repertuaru Romano dobrał sobie Rolanda Sirlettiego, niegdyś perkusistę jazzowo-popowego Les Pieds de Poule. We współpracy z nim powstały utwory, jakie znalazły się na dwóch kolejnych singlach formacji: „Tout le monde est pareil” / „Elle est la” oraz „Eldorado” / „Laisse passer l’hiver” (oba wyszły w 1972 roku). Nie spotkały się one jednak z dużym zainteresowaniem słuchaczy i ostatecznie przyczyniły do rozpadu Total Issue. Każdy z muzyków podążył swoim szlakiem. Aldo Romano poświęcił się jazzowi i fusion, stając się jednym z najwybitniejszych europejskich bębniarzy. Aby się o tym przekonać, wystarczy wysłuchać albumów nagranych z Pork Pie Jaspera van ’t Hofa czy Didierem Lockwoodem… ![]() 9 stycznia 2021 Skład: Aldo Romano – śpiew, perkusja, gitara akustyczna, gitara elektryczna Georges Locatelli – gitara solowa, gitara akustyczna, marimba, narracja (5), chórek Michel Libretti – gitara solowa, gitara 12-strunowa, skrzypce, darbuka, kotły, chórek Chris Hayward – flet, darbuka, organy, fortepian, krowie dzwonki, chórek Henri Texier – gitara basowa, kontrabas, bendir, Konga, marakasy, chórek |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj ostatni (szósty w dorobku) studyjny album francuskiej formacji jazzrockowej Zao.
więcej »Trzy śpiewane przez nią piosenki były nominowane do Oscara; dwie go zresztą otrzymały. Dodajmy do tego Golden Globe i dwie nagrody Grammy. A mimo tego jej miano wydaje się być szerzej nieznane. Może po prostu: zapomniane?
więcej »Miał spore szanse na Oscara za tytułowy utwór do filmu „Ognie św. Elma” (St. Elmo’s Fire) Joela Schumachera, ale nie dostał się na tzw. krótką listę, bo przyznał, że utwór nie opowiada o filmie – a to było sprzeczne z kryteriami Akademii. Ale nawet bez tego lista jego dokonań artystycznych jest imponująca, choć samo nazwisko pewnie nic nam nie mówi.
więcej »Na ulicach Babilonu gaz
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Lament zniewolonego ludu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Perwersyjna poezja miłosna
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Gruby cover
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Z sąsiedzkim pozdrowieniem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Hardkorowa terapia
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ino wpierw ciulnę ją sztachelką
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ups… tak im wyszło
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Do góry, kangury!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Który miś dla której dziewczyny
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Udany powrót po latach
— Sebastian Chosiński
W szwajcarskim kasynie
— Sebastian Chosiński
Świat nowy, lecz już bez Zbiggy’ego
— Sebastian Chosiński
Muzycy, którzy czuli „blooza”
— Sebastian Chosiński
Pięciu muszkieterów, czterech nieżyjących
— Sebastian Chosiński
Post mortem
— Sebastian Chosiński
Przystanek w drodze
— Sebastian Chosiński
Chilijski łącznik
— Sebastian Chosiński
Gdy wszystkie drogi prowadzą do Paryża…
— Sebastian Chosiński
Biali, choć „czarni”; rockowi, choć soulowi
— Sebastian Chosiński
Zbrodnie w stylu retro: Okupacyjny kryminał z wątkiem szpiegowskim
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Fatalne przywiązanie do rozwiązywania krzyżówek
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Królewski Kong rusza na podbój świata
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Gorączka złota w syberyjskiej tajdze
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Pięćdziesiąt lat minęło jak jeden dzień…
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Zakażenie Złem
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Hotel „Renesans” na godziny
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: W hołdzie Zwierzakowi!
— Sebastian Chosiński
Przeczytaj to jeszcze raz: „Mroczny erotyzm, faszyzm, zbrodnie”
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Taczanka zamiast… dyliżansu
— Sebastian Chosiński