Stulecie Stanisława Lema: Pogrzeb pośród mgławicAni myślę oceniać płyty ni całej twórczości. Od dekady pisuję co najwyżej o koncertach, pozostawiając nagrania recenzentom właściwszym: nawet jeśli miałem jakiekolwiek kompetencje, z pewnością już nie mam. Są jednak, i w to nie wątpię, muzycy, którzy się marnują i przez złe podejście tracą potencjał. Niekiedy, ze względu na nadzwyczajną inspirację, mogą na chwilę niewykorzystanych zdolności użyć, a nawet je przekroczyć. Jak Maleńczuk w „Lema pamięci kosmicznym pogrzebie”.
Mieszko B. WandowiczStulecie Stanisława Lema: Pogrzeb pośród mgławicAni myślę oceniać płyty ni całej twórczości. Od dekady pisuję co najwyżej o koncertach, pozostawiając nagrania recenzentom właściwszym: nawet jeśli miałem jakiekolwiek kompetencje, z pewnością już nie mam. Są jednak, i w to nie wątpię, muzycy, którzy się marnują i przez złe podejście tracą potencjał. Niekiedy, ze względu na nadzwyczajną inspirację, mogą na chwilę niewykorzystanych zdolności użyć, a nawet je przekroczyć. Jak Maleńczuk w „Lema pamięci kosmicznym pogrzebie”. ![]()
Wyszukaj / Kup Maleńczuk mnie irytuje. Najpewniej mógłby być bardzo dobrym poetą; z reguły jawi mi się raczej jako zepsuty pop-prowokator, którego prowokacje i zepsucie nie mają zbyt dużego uroku, niechby z powodu przerośniętej już maniery, samozachwytu i braku ambicji. To jednak wrażenie; rzecz gustu; poza tym nie zamierzam przecież zgłębiać jego mózgu. Zostawię już Maleńczuka. Zostawię jego Homo Twist jako całość, a nawet płytę „Matematyk”, która zresztą nie wydaje mi się taka znowu zła. Lepiej skupić się na jej, tej płyty, ostatnim utworze, zatytułowanym „Lema pamięci kosmiczny pogrzeb”. To, co bodaj oczywiste, hołd. Maleńczuk Lema, przynajmniej wtedy, podziwiał. Pamiętam też jakiś z nim wywiad sprzed lat, podczas którego zapytano go, czy sądzi, że ów pisarz — niczym generał Jaruzelski — przed śmiercią się nawrócił; odpowiedź brzmiała: Lem nie musiał. Czy w istocie? To inna sprawa, którą również warto pozostawić rozważaniom osobnym. Oba tytuły wydają się jak najbardziej na miejscu, nawet jeśli związek między „Matematykiem” a „Kosmicznym pogrzebem” nie był zamierzony. Czy był? Nie wiem. Na miejscu jest też — tu z pewnością umyślny — utkwiony w tej pieśni, bo przecież nie piosence, patos. A także ciężar brzmienia, momentami zahaczający nieomal o doom metal: wszak zgładzenie Lema przez przemijanie jest jakąś niebłahą — nomen omen — zagładą, nie bez wpływu na niejedną drobinę wszechświata. Jednakże najważniejsze są słowa. Są tam linijki, które powstały najpewniej w dużej mierze raczej dla nastroju niż treści. Ale niewiele. Zresztą to nie zarzut; w końcu nieśmiały cybernetyk postępował podobnie. Zwyciężają nawiązania: do tytułów i do Lemowych słów, czy to przezeń użytych po raz pierwszy, czy to rzadkich, ale przez Lema lubianych: „O Władco Much! Głosie Mego Pana! / Summo Technologiae, tylko tobie znana”; „Wszystko to woda, gmaź, trochę białka / Trze się to, mnoży, pożera i ciamka”; „Mózg razy nieskończoność, do entej potęgi / Trzeszczy, przeciążony, niczym statku wręgi”; „Tyś mi opowiadał o nieludzkiej przyldze / Boś ty był człowiekiem — gdzie mi szukać przyjdzie / Byłeś i po tobie kto mi bajkę powie?” To przy tym nie tak, żeby owe gmazie, wręgi i przylgi nie wiązały się z wyczytywanymi w twórczości Lema przesłaniami; w końcu: „Tyś jak Gabryjela wytykał przywary / Kosmiczna dulszczyzna, jądrowa głupota / Żadna przed tym wiatrem nie chroni kapota”, albo: „Tyś w gnozie nie uwiądł, miał myślenie czyste”. Mnie najbardziej urzekają dwie zwrotki. Niekiedy je sobie podśpiewuję — z pewną ironią, ale nie bez afirmacji: Zabierz mnie ze sobą, ostawim ten padoł Stanisławie martwy, kukło twego ciała Rzeczywiście: gdzie znaleźć innego pisarza, który — w dodatku pośmiertnie — przyczynił się do powstania jednego z najlepszych polskich utworów rockowych? I to przy pomocy podniszczonego robota, w którym nigdy prawie niepodobna odblokować mnożnika. Zadziwiające. ![]() 2 grudnia 2021 PS „Czas umierać nastał — umieraj więc, trwogo”. Nie nastał: zawsze był czas umierania. Dla trwogi również, chociaż jej umierać trudniej. |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj pierwszy album formacji Hawklords, która przyjęła tę nazwę, ponieważ Dave Brock nie był pewien, czy może zgodnie z prawem używać szyldu Hawkwind.
więcej »W XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą zespołu. Dziś jednak zajmiemy się solowym wydawnictwem Nicka Masona, boksem „Unattended Luggage” z 2018 roku.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj koncertowe nagrania zespołu Sonic Assassins, który był jednym z projektów pobocznych muzyków Hawkwind.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Pijane ślimaki prowadzą śledztwo
— Mieszko B. Wandowicz
O korzyściach z bycia ślimakiem (śluzem na marginesie „Głosu Pana”)
— Mieszko B. Wandowicz
List znad Oceanu
— Beatrycze Nowicka
Lem w komiksie
— Marcin Knyszyński
Przeciętniak w swym zawodzie
— Agnieszka Hałas, Adam Kordaś, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Jam jest robot hartowany, zdalnie prądem sterowany!
— Miłosz Cybowski, Adam Kordaś, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Zawsze szach, nigdy mat
— Marcin Knyszyński
Świadomość jako błąd
— Marcin Knyszyński
Człowiek jako bariera ostateczna
— Marcin Knyszyński
Nie wszystko i nie wszędzie jest dla nas
— Marcin Knyszyński
Wyimki z filozofii: Studium z ryzykownej afirmacji
— Mieszko B. Wandowicz
Wyimki z filozofii: Jerzy Żuławski na srebrnym grobie
— Mieszko B. Wandowicz
Wyimki z filozofii: Słowa Petrycego
— Mieszko B. Wandowicz
Wyimki z filozofii: O tym, co w życiu najlepsze
— Mieszko B. Wandowicz
Wyimki z filozofii: Rada dla Hioba
— Mieszko B. Wandowicz
Wyimki z filozofii: Dlaczego pisać ani czytać nie warto?
— Mieszko B. Wandowicz
Przeczytaj to jeszcze raz: Dlaczego trolle boją się nieba?
— Mieszko B. Wandowicz
Zanikanie, czyli rzecz o „Cudzych słowach”
— Mieszko B. Wandowicz
Homer i Tolkien na Marmurowych Skałach (czyli o czym nie pisałem przez 12 lat w „Esensji”)
— Mieszko B. Wandowicz
Wyimki z filozofii: O humanizmie Juliusza Domańskiego
— Mieszko B. Wandowicz