30 najlepszych płyt 2022 roku (wydanie subiektywne)Takie zestawienia jak niniejsze zawsze są subiektywne. Wolę jednak się zabezpieczyć, na wypadek, gdyby redakcja chciała dokonać samosądu. Zwłaszcza, jeśli chodzi o miejsce pierwsze.
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski30 najlepszych płyt 2022 roku (wydanie subiektywne)Takie zestawienia jak niniejsze zawsze są subiektywne. Wolę jednak się zabezpieczyć, na wypadek, gdyby redakcja chciała dokonać samosądu. Zwłaszcza, jeśli chodzi o miejsce pierwsze. Ostatnim albumem Queensrÿche, który zrobił na mnie potężne wrażenie był „American Soldier” z 2009 roku. Wtedy w zespole ze mikrofonem stał jeszcze rewelacyjny Geoff Tate. Niestety potem było coraz gorzej, a od momentu, kiedy Tate′a zastąpił Todd La Torre, wydawało się, że na formacji można postawić krzyżyk. Tymczasem „Digital Noise Alliance” to odbicie się od dna. I to imponujące, bo otrzymaliśmy jedno z najlepszych dokonań Queensrÿche. Podchodziłem do tej płyty jak pies do jeża. Choć dwa autorskie albumy Kwiatu Jabłoni bardzo sobie cenię, to jednak mam wrażenie, że duet za bardzo rozmienia się na drobne, nagrywając koncertówki i covery. I jeszcze ci goście. O tyle, o ile nie mam nic do Kuby Kawalca, Igo czy Natalii Grosiak, to już Natalia Kukulska i Kasia Lins to nie moja bajka. A jednak całość wypadła bardzo zgrabnie, a stare numery, pokroju „Wolne ptaki”, „Warszawa i ja” czy „Jutro możemy być szczęśliwi” zyskały drugie życie. Długo, bo aż dziewięć lat, musieliśmy czekać na nowe wydawnictwo Placebo. Pierwszy singel „Beautiful James” zapowiadał, że będzie bardzo dobrze. I choć ostatecznie lekkie poczucie niedosytu pozostało, a wspomniany utwór okazał się najlepszym na „Never Let Me Go”, to jednak trzeba przyznać, że Brian Molko i Stefan Olsdal nie zapomnieli, jak się pisze świetne, gitarowe numery. Na albumie może i przeważa nuta nostalgii, ale nie brakuje także energii, która kojarzy się z nazwą Placebo. Duńczycy z Mythic Sunship to sprawdzona ekipa, która nie zawodzi. Panowie trzymają się swojego stylu, czyli psychodeli urozmaiconej elementami space rocka i post rocka. A skoro to się sprawdza, nie ma co udziwniać. Niemniej tym razem otrzymujemy delikatny skręt w stronę jazzu. Nie jest on jednak zbyt radykalny, więc fani wychowani na rocku mogą być spokojni. Chodzi tylko o dodanie głębi i urozmaicenie całości. W czasie pandemii Saxon popełnił jedną ze swoich najgorszych płyt, czyli „Inspirations” z coverami. Panowie musieli się więc zrehabilitować i im się udało. Nagrali album, który powoduje uśmiech na twarzy każdego fana klasycznego brytyjskiego heavy metalu. Kto by się spodziewał, że muzycy koło siedemdziesiątki potrafią tak dołożyć do pieca. Nie jestem wielkim fanem tribute albumów. Po co mi kopia, nawet najlepsza, skoro mogę sięgnąć po oryginał. A jednak w czasie słuchania Beth Hart, która wzięła na warsztat utwory Led Zeppelin, nie byłem w stanie zebrać szczęki z podłogi. To z jaką ekspresją wykonuje partie Roberta Planta zasługuje na najwyższe uznania. A ponieważ ma ku temu warunki, nie folguje sobie. W efekcie wypada równie efektownie, co legendarny wokalista Zeppelinów, a w „No Quarter” nawet lepiej. Ghost zaczyna coraz bardziej zbliżać się do granicy obciachu. „Impera” to bowiem najbardziej dyskotekowa metalowa płyta roku. Paradoks? Owszem, ale inaczej się tego nie da określić. Album swoją chwytliwością przebija niejedną produkcję pop przeznaczoną do radia, a jednocześnie nie spodziewajcie się, by pojawił się w RMF. Papa Emeritus IV ze swoją Trupą Bezimiennych Ghuli lubią testować cierpliwość metalowej braci i jak na razie wychodzą z tego obronną ręką. Okładka „Attention: Miley Live” to jeden z koronnych argumentów, dla których powinno się kupować płyty na nośnikach fizycznych (choć akurat to wydawnictwo jest jedynie cyfrowe). Ale zalet albumu jest więcej. Nigdy nie byłem fanem Miley i nie rozumiałem fascynacji Nicka Cave′a Hannah Montaną. Po niniejszą koncertówkę sięgnąłem więc bardziej z przekory, niż potrzeby doznań artystycznych. Tymczasem okazało się, że Cyrus na estradzie to niepowstrzymany żywioł. W brawurowy sposób wykonuje nie tylko swoje hity, ale bardzo przekonująco wypada, kiedy sięga po klasykę pokroju „Where is My Mind?” Pixies, „Heart of Glass” Blondie, „Jolene” Dolly Parton, „Like a Prayer” Madonny i „Nothing Compares 2 U” Prince′a. Po krótkim romansie z elektroniką Luxtorpeda dołożyła do pieca. „Omega” to chyba najcięższy i najbardziej bezkompromisowy materiał w jej dorobku. Przynajmniej jeśli chodzi o warstwę muzyczną, bo pod kątem przesłania to wciąż ekumeniczny przekaz Litzy, uzupełniony refleksjami Hansa. Dla fanów pozycja obowiązkowa. Zwłaszcza tych, którzy z sentymentem wspominają czasy, kiedy gitarzysta śmiało sobie poczynał w szeregach Acid Drinkers. Swoim najnowszym albumem Alan Parsons nie zamierza ani wprowadzać rewolucji, ani podbijać list przebojów. „From the New World” to po prostu zestaw uroczych melodii, których z przyjemnością się słucha. Tworzą one niezwykły klimat i niczym wehikuł czasu, przenoszą słuchacza cztery dekady wstecz. Gdyby ten krążek ukazał się wtedy, dziś uznawany byłby za klasyczny. |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj zawierający nagrania z listopada 1978 roku koncertowy album formacji Hawklords.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj pierwszy album formacji Hawklords, która przyjęła tę nazwę, ponieważ Dave Brock nie był pewien, czy może zgodnie z prawem używać szyldu Hawkwind.
więcej »W XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą zespołu. Dziś jednak zajmiemy się solowym wydawnictwem Nicka Masona, boksem „Unattended Luggage” z 2018 roku.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
40 najgorszych okładek płyt 2022 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Tu miejsce na labirynt…: W starym ciele nowy duch
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: W oczekiwaniu na… pierwszy śnieg
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Nie gaście tego pożaru!
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Żywy! Jeszcze żywszy. Ciężki! Jeszcze cięższy
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Gdyby Coltrane kochał krautrock…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Wieczni rewolucjoniści z Zelandii
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Zgrzytliwa psychodelia prosto z Raju
— Sebastian Chosiński
SilnaPłyta
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Sympatyczne słuchadło
— Jakub Dzióbek
Diabeł z jasełek pokazuje rogi
— Jacek Walewski
Esensja słucha: Grudzień 2013
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Mateusz Kowalski
Boska cząstka
— Jacek Walewski
Traumy i niezaleczone rany
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Baśń z truchłem wielkiego kraba w tle
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wyrzutki spod miasta
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Opowieści z dwóch stron barykady
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Russkij wojennyj korabl, idi na #Σ%j
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Poszukiwacze zaginionego celu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
40 najgorszych okładek płyt 2022 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Szaleństwo pana Daredevila
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Rewolucja zaczyna się tutaj…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 największych rozczarowań muzycznych 2022 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Miley Cyrus obok Mythic Sunship? Jestem pewien, że w całym internecie nie znajdę lepszego zestawienia :)