Tu miejsce na labirynt…: Przystawki do dania głównego [Paal Nilssen-Love, Large Unit „First Blow”, Paal Nilssen-Love, Large Unit „Rio Fun” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Rzadko zdarza się w świecie jazzu, aby na czele big bandu stał… perkusista. Owszem, gitarzysta, saksofonista, trębacz, nawet kontrabasista – takie rozwiązanie wydaje się naturalne. Ale jak taka sztuka może udawać się muzykowi, który podczas koncertów nie wybija się na front, lecz najczęściej siedzi z tyłu? Dla norweskiego bębniarza Paala Nilssen-Love’a nie ma jednak rzeczy niemożliwych, co udowodnił, powołując do życia jedenastoosobową orkiestrę Large Unit.
Tu miejsce na labirynt…: Przystawki do dania głównego [Paal Nilssen-Love, Large Unit „First Blow”, Paal Nilssen-Love, Large Unit „Rio Fun” - recenzja]Rzadko zdarza się w świecie jazzu, aby na czele big bandu stał… perkusista. Owszem, gitarzysta, saksofonista, trębacz, nawet kontrabasista – takie rozwiązanie wydaje się naturalne. Ale jak taka sztuka może udawać się muzykowi, który podczas koncertów nie wybija się na front, lecz najczęściej siedzi z tyłu? Dla norweskiego bębniarza Paala Nilssen-Love’a nie ma jednak rzeczy niemożliwych, co udowodnił, powołując do życia jedenastoosobową orkiestrę Large Unit.
Paal Nilssen-Love, Large Unit ‹First Blow›W składzie | Mats Äleklint, Klaus Ellerhusen Holm, Kasper Værnes, Thomas Johansson, Børre Mølstad, Ketil Gutvik, Lasse Marhaug, Jon Rune Strøm, Christian Meaas Svendsen, Andreas Wildhagen, Paal Nilssen-Love |
Utwory | | CD1 | | 1) Culius | 11:59 | 2) Motfølge | 08:44 |
Przyglądając się skandynawskiej scenie jazzowej, można odnieść wrażenie, że posiadanie własnego big bandu to dla wielu artystów kwestia prestiżu, by nie rzec – honoru. Szwed Martin Küchen ma swoje Angles (i jego kolejne warianty), jego rodak – choć o korzeniach bałkańskich – Goran Kajfeš stoi na czele Subtropic Arkestra, natomiast Mats Gustafsson prowadzi do boju NU Ensemble. Z kolei Norweg Frode Gjerstad przed laty powołał do życia Ciculasione Totale Orchestra, która przez ponad dwie dekady udanie konkurowała z akompaniującą wielu artystom Trondheim Jazz Orchestra, jak i – ale to później – prowadzoną przez Buggego Wesseltofta Crimetime Orchestra. Czy można się więc dziwić, że pewnego dnia 2013 roku na czele własnego big bandu postanowił stanąć jeden z najwybitniejszych norweskich perkusistów Paal Nilssen-Love? Bardziej uprawnione byłoby chyba w jego przypadku pytanie, dlaczego stało się to tak późno? Nilssen-Love to pracuś, jakich mało. Pisaliśmy o nim już wielokrotnie, chociażby przy okazji omawiania płyt The Thing („ Shake”), Petera Brötzmanna („ Krakow Nights”), Michiyo Yagi („ Angular Mass”, „ Soul Stream”), Frodego Gjerstada („ Russian Standard”), DKV Trio („ Schl8hof”) i wielu innych projektów („ Lightning Over Water”, „ The Lions Have Eaten One of the Guards”, „ Jacana”, „ The Cliff of Time”, „ You Can Be Mine”). Lubiącemu ambitne wyzwania Norwegowi wciąż jednak było mało, stąd wziął się pomysł na stworzenie kolejnej formacji – tym razem rozbudowanej do formuły małej orkiestry. Large Unit po raz pierwszy pojawił się na festiwalowych scenach latem 2013 roku. Liczył jedenastu członków, w tym – co absolutnie nie dziwi – pięcioosobową sekcję dętą oraz – co już takie oczywiste nie było – dwie sekcje rytmiczne. Dyskografia big bandu nie jest, jak dotąd, zbyt bogata. Składają się na nią dwie EP-ki („First Blow”, 2014; „Rio Fun”, 2015) oraz trzypłytowe wydawnictwo „Erta Ale”, na które składają się dwa krążki z materiałem zarejestrowanym na żywo w studiu oraz trzeci zawierający już klasyczne nagrania koncertowe. Dzisiaj przyjrzymy się jedynie małym płytkom. „First Blow” zawiera dwie improwizowane kompozycje, jakie zespół zagrał podczas Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego w Molde przed niespełna trzema laty (18 lipca). Zwracają one uwagę przede wszystkim wykorzystaniem na bardzo szeroką skalę efektów elektronicznych (kłania się Lasse Marhaug), które w wielu momentach wręcz przyćmiewają pozostałych muzyków. Może to trochę dziwić – wszak nie po to (chyba) tworzy się orkiestrę, aby następnie pozwolić jednemu artyście zdominować dziesięciu innych. Należy też jednak założyć, że to wrażenie może być efektem takiego, a nie innego, doboru utworów na płytę. Że cały występ mógł wyglądać inaczej. Zupełnie inaczej. Nam pozostaje ocenić to, co pozostało upublicznione – zresztą przez samego lidera, który obie EP-ki wydał pod szyldem własnej wytwórni, PNL Records. Paal Nilssen-Love, Large Unit ‹Rio Fun›W składzie | Mats Äleklint, Thomas Johansson, Julie Kjaer, Klaus Ellerhusen Holm, Per Åke Holmlander, Ketil Gutvik, Tommi Keränen, Jon Rune Strøm, Christian Meaas Svendsen, Andreas Wildhagen, Paal Nilssen-Love |
Utwory | | CD1 | | 1) Rio Fun | 24:28 |
„First Blow” otwiera dwunastominutowy „Culius”, który zaczyna się – jak Matka Natura przykazała – od mocnego akcentu sekcji dętej. Chwilę później jednak dęciaki (puzon, róg, tuba i saksofony) schodzą na plan drugi, a do uszu słuchaczy przedzierają się głównie generowane przez Lassego Marhauga elektroniczne zgrzyty. Trwa to ponad dwie minuty – w każdym razie na tyle długo, by zacząć zastanawiać się, jak długo jeszcze będziemy musieli czekać na popis możliwości całego zespołu. Kiedy już do głosu dochodzą pozostali muzycy, Large Unit wreszcie udowadnia, że nazwa grupy nie została wyjęta z kapelusza, że w zespole naprawdę tkwi ogromny potencjał. Z freejazzowej kakofonii z czasem wyłaniają się partie solowe puzonisty i saksofonistów, którzy na dodatek chętnie wchodzą w interakcję. Nilssen-Love nie byłby jednak sobą, gdyby nie zaprezentował także własnych umiejętności, tym razem w duecie z drugim bębniarzem, Andreasem Wildhagenem. Orkiestra grająca na dwa zestawy perkusyjne (do tego dochodzą również dwaj kontrabasiści) brzmi już rzeczywiście potężnie. Żałować można jedynie, że na finał ponownie muszą oni ustąpić miejsca Marhaugowi, który spina wszystko klamrą. Drugiemu z utworów, „Motfølge”, ponownie ton – i to od pierwszych sekund – nadaje Lasse; pozostali muzycy natomiast podporządkowują się jego filozofii i także starają się przede wszystkim generować dźwięki kakofoniczne, w czym przodują zwłaszcza gitarzysta (Ketil Gutvik) oraz dwaj basiści (Jon Rune Strøm i Christian Meaas Svendsen). Sekcja dęta odzywa się z rzadka i głównie po to, aby przydać trochę smaku. Prawie dwa lata po występie na festiwalu w Molde Large Unit zagrało koncert w amsterdamskiej hali Bimhuis, znanej przede wszystkim z goszczenia gwiazd free jazzu. Pamiątką po tym występie stała się EP-ka „Rio Fun”, którą wypełnia tylko jeden, ale za to trwający ponad dwadzieścia cztery minuty, utwór. Dodajmy od razu, że jest to znakomita porcja muzyki improwizowanej. Zespół długo się rozkręca. Początkowo słuchacze muszą bardzo mocno wytężać słuch, aby cokolwiek wyłowić, a kiedy już im się to uda – docierają do nich dźwięki kontrabasów. Strøm i Svendsen odpowiednio budują nastrój, tworząc jednocześnie fundament rytmiczny pod partie kolejnych instrumentów. Pierwsi z ich zaproszenia korzystają puzonista Mats Äleklint i trębacz Thomas Johansson, z czasem dołączają kolejni członkowie sekcji dętej. Ich zadaniem jest nade wszystko zagęszczenie faktury utworu i podniesienie napięcia, co dość szybko prowadzi do przesilenia, z którego wyłania się rozpędzona, bliższa stylistyce rocka niż jazzu, solówka perkusisty (można się domyślać, że odpowiedzialny jest za nią sam Paal Nilseen-Love). W tym momencie orkiestra wskakuje już na właściwe freejazzowe tory, do samego końca oddając się niczym nieskrępowanym improwizacjom. Od czasu do czasu któremuś z artystów udaje się wybić na plan pierwszy, dzięki czemu mamy do czynienia z porywającymi partiami saksofonów (Julie Kjaer i Klaus Ellerhusen Holm), ponownie perkusji (Andreas Wildhagen), a nawet – zazwyczaj trzymającego się z dala od głównej linii frontu – gitarzysty Ketila Gutvika. Ten ostatni nie podgrzewa już jednak atmosfery, stara się raczej gasić gorące głowy. Finał to już tylko pogłos w głośnikach – im dłużej trwający, tym bardziej przenikliwy i przejmujący. Nie da się ukryć, że „First Blow” i „Rio Fun” to jedynie przystawki, że daniem głównym, najwięcej mówiącym o możliwościach formacji Nilssen-Love’a, jest „Erta Ale”, któremu – prędzej czy później – też się przyjrzymy.  „First Blow” Skład: Mats Äleklint – puzon Klaus Ellerhusen Holm – saksofon altowy, saksofon barytonowy Kasper Værnes – saksofon altowy Thomas Johansson – róg Børre Mølstad – tuba Ketil Gutvik – gitara elektryczna Lasse Marhaug – efekty elektroniczne, gramofon Jon Rune Strøm – kontrabas, gitara basowa Christian Meaas Svendsen – kontrabas, gitara basowa Andreas Wildhagen – perkusja Paal Nilssen-Love – perkusja
„Rio Fun” Skład: Mats Äleklint – puzon Thomas Johansson – trąbka Julie Kjaer – saksofon altowy Klaus Ellerhusen Holm – saksofon altowy, saksofon barytonowy Per Ake Holmlander – tuba Ketil Gutvik – gitara elektryczna Tommi Keränen – efekty elektroniczne Jon Rune Strøm – kontrabas Christian Meaas Svendsen – kontrabas Andreas Wildhagen – perkusja Paal Nilssen-Love – perkusja
|