Tu miejsce na labirynt…: Zabrakło „Suity nr 10” [SBB „Za linią horyzontu” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Nowy album legendarnego tria. Legendarnego także dlatego, że w składzie z perkusistą Jerzym Piotrowskim, który współtworzył pierwsze – najsłynniejsze i najbardziej twórcze – oblicze SBB. Wbrew tytułowi, „Za linią horyzontu” wcale jednak nie przenosi nas w połowę lat 70. ubiegłego wieku; brzmieniowo to mimo wszystko płyta będąca kontynuacją produkcji z ostatniej dekady. Trochę szkoda, bo po powrót „Kety” obiecywał więcej.
Tu miejsce na labirynt…: Zabrakło „Suity nr 10” [SBB „Za linią horyzontu” - recenzja]Nowy album legendarnego tria. Legendarnego także dlatego, że w składzie z perkusistą Jerzym Piotrowskim, który współtworzył pierwsze – najsłynniejsze i najbardziej twórcze – oblicze SBB. Wbrew tytułowi, „Za linią horyzontu” wcale jednak nie przenosi nas w połowę lat 70. ubiegłego wieku; brzmieniowo to mimo wszystko płyta będąca kontynuacją produkcji z ostatniej dekady. Trochę szkoda, bo po powrót „Kety” obiecywał więcej.
SBB ‹Za linią horyzontu›Utwory | | CD1 | | 1) Odwieczni wojownicy | 03:55 | 2) Najwyższy czas | 05:26 | 3) 360 do tyłu | 07:04 | 4) Goris | 05:24 | 5) Za linią horyzontu | 04:06 | 6) Pacific | 05:27 | 7) Zielony, niebieski, żółty | 03:23 | 8) Suita nr 9 | 15:29 |
To wytęskniona przez wielu fanów płyta. I wcale nie z tego powodu, że czekano na nią cztery lata, bo tyle właśnie czasu minęło od publikacji poprzedniego studyjnego albumu grupy (zarejestrowanego zresztą tylko w duecie) – „SBB”. Na krążek nagrany w tym składzie trzeba było czekać bowiem aż… trzydzieści pięć lat. Wydany w 1981 roku longplay „ Memento z banalnym tryptykiem” ukazał się w chwili, gdy zespół praktycznie już nie istniał. Józef Skrzek poświęcił się karierze solowej; Apostolis Anthimos wyjechał do kraju swoich przodków, gdzie pracował jako muzyk sesyjny; Jerzy Piotrowski natomiast najpierw dołączył do Kombi, by później wspierać swym talentem wielu innych wykonawców, w tym Young Power, Ireneusza Dudka, Dżem, Martynę Jakubowicz i Stanisława Sojkę, wreszcie – w połowie lat 90. ubiegłego wieku – wyemigrował za Atlantyk. Gdy wreszcie pod koniec tej dekady Skrzek zdecydował się reaktywować formację, „Keta” mieszkał w Stanach Zjednoczonych i w głowie nie było mu wracać do Polski. SBB musiało więc zatrudniać innych perkusistów, między innymi Mirosława Muzykanta, Michała Giercuszkiewicza, Ireneusza Głyka, Amerykanina Paula Wertico („Nastroje”, 2002; „New Century”, 2005) czy Węgra Gábora Németha („ The Rock”, 2007; „Iron Curtain”, 2009; „Blue Trance”, 2010). Kolejne płyty najczęściej chwalono, ale jednocześnie często podkreślano, że nie ma na nich tej magii, która charakteryzowała albumy nagrane z Jerzym Piotrowskim (jak debiutanckie koncertowe „ SBB” czy „ Ze słowem biegnę do ciebie”). Dlatego gdy w 2013 roku gruchnęła wieść, że SBB odradza się w oryginalnym składzie, wielbiciele grupy zdawali się być w siódmym niebie. Pierwszy wspólny występ Józefa, „Lakisa” i „Kety”, który miał miejsce podczas wrocławskiego festiwalu Jazz nad Odrą w kwietniu 2014 roku ostudził jednak lekko zapał – zabrakło bowiem tej szczególnej chemii pomiędzy muzykami, która – czego dowodzą płyty koncertowe dokumentujące występy z lat 70. – w dużej mierze decydowała o sukcesie tria. Na szczęście z czasem było coraz lepiej; trasy koncertowe z lat 2015 i 2016 (ta druga częściowo w towarzystwie skrzypka Michała Urbaniaka) prezentowały już grupę w doskonałej formie. Co zresztą znalazło potwierdzenie na zarejestrowanym na żywo w warszawskim radiowym studiu imienia Agnieszki Osieckiej „ Koncercie w Trójce” (2015). Ale to była dopiero połowa sukcesu. Wielbiciele SBB czekali bowiem niecierpliwie na nowy album studyjny z Piotrowskim na bębnach. Prace trwały długo, przerywano je z powodu kolejnych tras koncertowych, ale w końcu 23 września – za sprawą Polskiego Radia – oficjalnie trafił na „sklepowe półki”. Na pytanie, czego się po nim spodziewać, częściowo odpowiadał utwór „Odwieczni wojownicy”, który pojawił się już ponad rok temu i nawet zawędrował na listy przebojów. Jest on w zasadzie nową wersją „Wojowników Itaki”, którzy w 2005 roku trafili na płytę „New Century”. Oba numery łączy przede wszystkim tekst (tym razem rozbudowany) Krzysztofa Niewrzędy, poety i prozaika urodzonego w Szczecinie w 1964 roku, który jako dwudziestopięciolatek zdecydował się na emigrację do Niemiec (i dzisiaj mieszka w Berlinie). Przebój ten otwiera najnowszą płytę tria, która otrzymała tytuł „Za linią horyzontu”, co jest z kolei oczywistym nawiązaniem do drugiego (a pierwszego studyjnego) longplaya SBB – „Nowy horyzont” (1975). Dlaczego właśnie do niego? Może z tego powodu, że w tym roku Skrzek, Anthimos i Piotrowski zdecydowali się ten właśnie krążek wyciągnąć z mroków przeszłości i przypomnieć fanom podczas sierpniowego katowickiego Off Festivalu? Jak widać, z jakiegoś powodu był on dla muzyków bardzo ważny…  „Odwieczni wojownicy” to kapitalna introdukcja – zapadająca w pamięć melodia opatrzona jest tutaj mądrym tekstem i zaskakująco ekspresyjnym śpiewem Skrzeka; na szczególną uwagę zasługuje jednak również piękna gitarowa solówka Anthimosa. To klasyczny, wysmakowany, choć nowocześnie zaaranżowany, progrock. Tym większe zdziwienie może wywołać, zwłaszcza u fanów po pięćdziesiątce (a takich zapewne nie brakuje) utwór numer dwa – „Najwyższy czas”. Słuchając go, można odnieść wrażenie, że lider SBB postanowił zmierzyć się ze współczesną muzyką popularną. Bo jakże inaczej wytłumaczyć typowo hiphopową motorykę (vide duet perkusji i fortepianu) i utrzymany w podobnym stylu wokal? Pytanie tylko: po co grupa zdecydowała się na taki eksperyment? By udowodnić, że potrafi? A może dla żartu? W obu kontekstach kompozycja ta broni się średnio – i wcale nie dlatego, że zespół sięga w niej po inspiracje muzyką do tej pory mu obcą. Po prostu nie brzmi to szczerze; jest jedynie ciekawostką, która gdyby ujrzała światło dzienne dopiero za dziesięć czy dwadzieścia lat przy okazji pamiątkowej reedycji albumu – byłaby w stanie wywołać jakieś cieplejsze uczucia, towarzyszące niedowierzającemu uśmiechowi na twarzy. Gorzej, że podobnych momentów jest na „Za linią horyzontu” więcej. Na szczęście nie należy do nich „360 do tyłu”. To jeden z najstarszych instrumentalnych utworów SBB. Początkowo stanowił fragment większej całości; jako część improwizowanej „Wolności do tyłu” trafił na kompakt „Complete Tapes 1974” (2007). W studiu po raz pierwszy zarejestrowany został w styczniu 1975 roku podczas sesji dla Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, która światło dzienne ujrzała jednak dopiero trzydzieści lat później – na płycie „Impresje” wchodzącej w skład boksu „Lost Tapes, Vol. 1”. Muzycy odświeżyli ją po powrocie Piotrowskiego i włączyli do swego repertuaru koncertowego (dowód: „ Koncert w Trójce”), a teraz na dodatek nagrali jeszcze w studiu. I bardzo dobrze się stało! Bo choć nie jest to numer, który zaskakiwałby rytmicznymi, aranżacyjnymi czy jakimikolwiek innymi „fikołkami”, to jednak poraża niezwykłym nastrojem i fantastycznie brzmiącymi syntezatorami (chociaż sięga on także po inne instrumenty klawiszowe) Skrzeka. Kolejną zmianę klimatu serwuje natomiast skomponowany przez Anthimosa „Goris”, ozdobiony lekko folkową linią melodyczną i subtelną wokalizą lidera SBB. Słucha się go z przyjemnością, ale czy zostanie w pamięci na dłużej – można się sprzeczać.  W utworze tytułowym Skrzek ponownie wykorzystuje tekst Krzysztofa Niewrzędy. I ponownie, choć oczywiście nie tylko z tego powodu, mamy do czynienia z dziełkiem, które powinno na dłużej zagościć w koncertowym repertuarze tria. Głównie dlatego, że wnosi całkiem sporo energii. SBB zahacza tu wręcz o melodyjny progresywny hard rock spod znaku takich tuzów gatunku, jak kanadyjska Saga czy angielskie Magnum. Dodatkową radość mogą zaś sprawić solówki „Lakisa” oraz zaaranżowane z rozmachem klawisze Skrzeka. W dalszej części płyty jest znów, niestety, słabiej. „Pacific”, w którym za cały tekst służy jedynie powtarzany mantrycznie tytuł, może być traktowany co najwyżej za przerywnik, kolejną ciekawostkę, o której zapomni się tuż po wyjęciu srebrnego krążka z odtwarzacza. Tak samo rzecz się ma z najkrótszym w całym zestawie „Zielonym, niebieskim, żółtym”, który sprawia wrażenie typowej zapchajdziury. Aczkolwiek bez jego obecności płyta i tak trwałaby wystarczająco długo (czterdzieści siedem minut). Na szczęście jednak na finał muzycy umieścili prawdziwe opus magnum – ponad piętnastominutową, trzyczęściową „Suitę nr 9”. I nawet jeżeli nie dorównuje ona takim kompozycjom, jak „Wolność z nami”, „Pamięć w kamień wrasta”, „ Ze słowem biegnę do ciebie”, „Wołanie o brzęk szkła”, „Follow My Dream” czy „ Memento z banalnym tryptykiem” (mowa jest tylko o tych najdłuższych) – na tle pozostałych utworów z najnowszego albumu wyróżnia się zdecydowanie. Całkowicie instrumentalna część pierwsza jest dziełem całego zespołu i ma charakter pełnej rozmachu rockowej improwizacji. W części drugiej, w której Skrzek wykorzystał tekst autorstwa swojej żony, Aliny, początkowo mamy do czynienia z kontemplacyjnym wyciszeniem, dopiero później grupa podkręca tempo, a jej lider serwuje zapadającą w pamięć partię solową na syntezatorach. W ostatnim fragmencie mamy do czynienia z kilkoma obliczami SBB: z jednej strony pojawiają się bowiem delikatne klawisze i niemal sakralny śpiew, z drugiej – nawiązania do stylu z połowy lat 70. XX wieku, kiedy to formacja znajdowała się u szczytu swych możliwości. Trochę szkoda, że na „Za linią horyzontu” zamiast trzech najsłabszych utworów („Najwyższego czasu”, „Pacific” oraz „Zielonego, niebieskiego, żółtego”) nie znalazła się na przykład druga tak rozbudowana i porywająca kompozycja. Symboliczna „Suita nr 10”!  Skład: Józef Skrzek – śpiew, instrumenty klawiszowe Apostolis Anthimos – gitara elektryczna Jerzy Piotrowski – perkusja, instrumenty perkusyjne
|