Tu miejsce na labirynt…: Wiosna, której zapomnieć się nie da [SBB „Porwanie Aldo Moro. Radio Sessions, Vol. 2” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W sumie mają się ukazać cztery. Ta jest druga. Chodzi oczywiście o płyty winylowe tria SBB z serii „Radio Sessions”. Zawierają one rzadkie, choć nie całkiem nieznane utwory tego legendarnego zespołu, jakie powstały na potrzeby polskich rozgłośni radiowych. Na krążku „Porwanie Aldo Moro” znalazło się pięć kompozycji zarejestrowanych w marcu 1978 roku w Katowicach. Większość z nich miała charakter czysto ilustracyjny. Ale to wcale nie oznacza, że ich wartość jest mniejsza.
Tu miejsce na labirynt…: Wiosna, której zapomnieć się nie da [SBB „Porwanie Aldo Moro. Radio Sessions, Vol. 2” - recenzja]W sumie mają się ukazać cztery. Ta jest druga. Chodzi oczywiście o płyty winylowe tria SBB z serii „Radio Sessions”. Zawierają one rzadkie, choć nie całkiem nieznane utwory tego legendarnego zespołu, jakie powstały na potrzeby polskich rozgłośni radiowych. Na krążku „Porwanie Aldo Moro” znalazło się pięć kompozycji zarejestrowanych w marcu 1978 roku w Katowicach. Większość z nich miała charakter czysto ilustracyjny. Ale to wcale nie oznacza, że ich wartość jest mniejsza.
SBB ‹Porwanie Aldo Moro. Radio Sessions, Vol. 2›Utwory | | Winyl1 | | 1) A.P. | 06:29 | 2) Słodka Zosia | 03:50 | 3) Rozwichrowana maszyna | 05:07 | 4) Taniec Danusi | 05:57 | 5) Dzień na giełdzie | 03:32 | 6) Wiosenne chimery | 15:52 |
Tymi wydarzeniami wiosną 1978 roku żył cały świat. 16 marca na ulicach Rzymu terroryści z Czerwonych Brygad, którą to organizacją kierował wówczas Mario Moretti, porwali pięćdziesięciodwuletniego Alda Moro. Był on jednym z najważniejszych włoskich polityków Chrześcijańskiej Demokracji. Deputowanym do parlamentu został krótko po zakończeniu wojny, potem pełnił wiele funkcji rządowych – był ministrem sprawiedliwości (1955-1957), oświaty (1957-1959) oraz spraw zagranicznych (1969-1970 i 1973-1974); dwukrotnie także – w latach 1963-1968 oraz 1974-1976 – zasiadał na stołku premiera; pod koniec drugiego urzędowania przez kilka miesięcy trzymał w swoim ręku także kierownictwo ministerstwa spraw wewnętrznych. Był to w historii Włoch okres szczególnego nasilenia działalności ekstremistów prawicowych i lewicowych – stąd jego potoczna nazwa: „lata ołowiu”. Poszukiwania Moro trwały prawie dwa miesiące; w końcu jego ciało odnaleziono 8 maja w zaparkowanym przy jednej z ulic porzuconym samochodzie. O porwaniu byłego premiera Italii każdego dnia donosiły media, nie inaczej było także w PRL-u. Jego nazwisko wbiło się więc w pamięć. Los sprawił, że tego samego dnia, gdy Moro został uprowadzony SBB po raz kolejny weszło do radiowego studia, aby zarejestrować kilka utworów zamówionych przez Wytwórnię Filmów Dokumentalnych i Fabularnych. Tym razem muzycy wybrali studio mieszczące się blisko ich domów – w Katowicach. Pracowali w nim do 25 marca. Kompozycje te przez długie lata były nieznane szerszemu gronu fanów rocka. Jedną z nich – najdłuższą – upubliczniono dopiero przed piętnastu laty przy okazji publikacji boksu „Anthology 1974-2004”; trafiła jako bonus do płyty „Follow My Dream” (1978). Pięć kolejnych oddano w ręce słuchaczy dwa lata później, gdy do sprzedaży trafił kolejny box z archiwaliami – „Lost Tapes, Vol. 2”. Teraz wydawnictwo GAD Records zdecydowało się wydać je na winylowym krążku opatrzonym tytułem „Porwanie Aldo Moro” (w zasadzie to powinno być „Alda”). To drugi – z czterech zaplanowanych przez wydawcę – po ubiegłorocznym (grudniowym) „ Przebudzeniu”, zbierającym nagrania z lat 1975-1976, „składak” z mało znanymi utworami SBB. Mało znanymi, ale zdecydowanie zasługującymi na uwagę. Co ciekawe, część z nich została opatrzona frywolnymi tytułami, które mogą być jednak bardzo mylące – nie znajdziecie tu bowiem skocznych i radosnych funkowych melodii, jakie zespół umieścił na wydanych w tym samym czasie kasecie „Jerzyk” (1977) oraz longplayu wschodnioniemieckiej Amigi zatytułowanym po prostu „SBB” (1978), ale całkiem poważne, nierzadko niepokojące kompozycje. Które wprawdzie mają – w porównaniu z utworami tria umieszczanymi wówczas na regularnych albumach – nieskomplikowaną strukturę, zazwyczaj opartą (nie licząc zamykającej całość suity) na jednym syntezatorowym wątku. Pod wieloma względami zresztą nagrania te przypominają późniejszą solową, elektroniczną twórczość Józefa Skrzeka.  Bo właśnie lider SBB – grający tutaj na fortepianach akustycznym i elektrycznym, syntezatorach i klawinecie – gra bezsprzecznie „pierwsze skrzypce”. Dwaj pozostali muzycy, czyli gitarzysta Apostolis Anthimos i perkusista Jerzy Piotrowski, pełnią tym razem rolę czysto służebną. Ale też trudno wyobrazić sobie te utwory bez nich! „Porwanie…” otwiera ponad sześciominutowa kompozycja „A.P.”. Zaczyna się od spokojnego syntezatorowego wstępu, z czasem wzbogaconego o dźwięku fortepianu. Dopiero w drugiej minucie do Skrzeka dołączają jego koledzy; trzymają się jednak kurczowo drugiego planu, pozwalając mu na rozbudowaną, dynamiczną, ale zarazem melodyjną partię fortepianową. A że Józef zawsze miał głowę do tworzenia zgrabnych i zapadających w pamięć melodii – to i nie zawodzi tym razem. Równie nastrojowy jest początek „Słodkiej Zosi”, która w swych balladowych fragmentach przypomina to, co wkrótce lider SBB wyda na swej debiutanckiej solowej płycie – „Pamiętnik Karoliny” (1979). Instrumenty klawiszowe są tutaj wszechobecne; Skrzek radzi sobie doskonale bez pomocy kolegów, którzy nawet jeżeli dograli swoje partie, to i tak giną one całkowicie w powodzi syntezatorów.  Zupełnie odmienny klimat wprowadza „Rozwichrowana maszyna” – od początku do końca motoryczna i… robotyczna. Wolny rytm narzuca perkusja i syntezator; wokół nieco oplecione są pozostałe klawiszowe motywy. Na pierwszym planie przez całe pięć minut nic się w zasadzie nie zmienia, za to sporo dzieje się w tle, głównie dlatego, że Skrzek dwoi się i troi, by dodawać co rusz nowe dźwięki. Sama kompozycja – zwłaszcza w swej warstwie rytmicznej – kojarzy się natomiast z wydanym na singlu trzy lata później pokrewnym tematycznie „Jestem automatem” autorstwa innego klasyka polskiego progresu – Exodusu. Kto wie, może Andrzej Puczyński i Władysław Komendarek zainspirowali się właśnie tym numerem SBB (jeśli go w ogóle wtedy słyszeli). Zamykający stronę A „Taniec Danusi” utrzymany jest w wolnym tempie, jednoznacznie kojarzącym się z bluesem. Ale to blues bardzo ciężki i intensywny, dużymi fragmentami wręcz hipnotyczny. Gdyby nie pojawiający się pod koniec nieco delikatniejszy fortepian, pozostawiałby słuchacza w nieco depresyjnym nastroju. Który – na szczęście – minąłby jednak wraz z pierwszymi taktami „Dnia na giełdzie”, opartym na pełnych rozmachu i przestrzeni partiach syntezatorów.  W tym przypadku również można dopatrzyć się powiązań z Exodusem. W 1983 roku, nagrywając materiał na swój trzeci długogrającymi album („Hazard”), który ukazał się jednak dopiero po ponad dwudziestu latach, Puczyński z Komendarkiem i pozostałymi muzykami nagrali numer, któremu nadali tytuł… „Relacja z giełdy”. Może to być absolutny przypadek, ale… „Porwanie Aldo Moro” zamyka najdłuższa, najbardziej zróżnicowana i tym samym najciekawsza kompozycja – szesnastominutowa suita „Wiosenne chimery”. W rzeczywistości jest to „zlepek” kilku utworów, nad jakimi w tamtym czasie pracował zespół. Po subtelnej fortepianowej introdukcji rozpoczyna się dynamiczny fragment znaczony motoryczną perkusją Piotrowskiego i emocjonalną improwizacją syntezatorową Skrzeka („Deszcz kroplisty, deszcz ulewny”). W części środkowej pojawiają się z kolei nawiązania do finału innej suity – „Wołanie o brzęk szkła” – wydanej pierwotnie w tym samym 1978 roku na płycie czeskiego Supraphonu. Z kolei ostatnie minuty „Wiosennych chimer” to główny motyw jednego z najsłynniejszych numerów SBB – „Walkin’ Around the Stormy Bay” (z zachodnioniemieckiego „ Welcome”). Mimo patchworkowej struktury „Wiosenne chimery” wypadają fantastycznie. Trudno się więc dziwić, że w takiej właśnie formie trio włączyło tę kompozycję Skrzeka do swego repertuaru koncertowego, czego po latach dowiodły płyty „Live in Sopot 1978”, „Roskilde 1978”, „ Buchholz 1978” czy „Live in Neckargemund 1978. From a Town Called N.”. Choć najczęściej w wersji „na żywo” suita ta była dzielona na kawałki i przetykana innymi numerami. Dla fanów SBB, których przecież nie brakuje, i na pewno jest wśród nich wielu koneserów winyli – „Porwanie Aldo Moro” to lektura obowiązkowa. Wypreparowane z większej całości, kompozycje te zdecydowanie zyskują i jednocześnie zaskakują. Stanowią też intrygujące wprowadzenie dla tych wszystkich, którzy chcieliby następnie zgłębić początki solowej działalności Skrzeka (vide „Pamiętnik Karoliny”, „Ojciec chrzestny Dominika”). Na tym longplayu znajdą sporo wskazówek na temat tego, czego można się po niej – i po nim – spodziewać.  Skład: Józef Skrzek – fortepian, fortepian elektryczny, syntezatory, klawinet Apostolis Anthimos – gitara elektryczna, instrumenty perkusyjne Jerzy Piotrowski – perkusja, instrumenty perkusyjne
|