Nikt, kto poznał historię SBB, nie ma prawa wątpić w to, że zespół ze Śląska bardzo ciężko pracował na swój sukces. Tym bardziej że – mówiąc symbolicznie – nic nie było dane im „za darmo”. Grali przecież muzykę, która nie cieszyła się wsparciem władz. Mieli jednak po swojej stronie publiczność, która kochała ich bezwarunkowo i której odwdzięczali się tak doskonałymi albumami, jak wydana w 1976 roku „Pamięć”.
Tu miejsce na labirynt…: 3 razy „k”: Kołyska, krew i kamień
[SBB „SBB 3: Pamięć” - recenzja]
Nikt, kto poznał historię SBB, nie ma prawa wątpić w to, że zespół ze Śląska bardzo ciężko pracował na swój sukces. Tym bardziej że – mówiąc symbolicznie – nic nie było dane im „za darmo”. Grali przecież muzykę, która nie cieszyła się wsparciem władz. Mieli jednak po swojej stronie publiczność, która kochała ich bezwarunkowo i której odwdzięczali się tak doskonałymi albumami, jak wydana w 1976 roku „Pamięć”.
SBB
‹SBB 3: Pamięć›
Utwory | |
CD1 | |
1) W kołysce dłoni twych [Ojcu] | 09:06 |
2) Z których krwi krew moja | 10:10 |
3) Pamięć w kamień wrasta | 19:53 |
4) Toczy się koło historii | 08:35 |
5) FOS | 15:58 |
6) Z których krwi krew moja [Radio] | 11:40 |
Po niespełna dwuletniej – datowanej od końca 1971 do lata 1973 roku – współpracy z Czesławem Niemenem, której owocem stały się trzy longplaye (dwa opublikowane w Polsce: „
Niemen Vol. 1” oraz „
Niemen Vol. 2”; jeden przeznaczony na rynek zachodnioeuropejski: „
Ode to Venus”) trio SBB znalazło się na rozdrożu. Byli nawet tacy, którzy powątpiewali w to, czy młodzi artyści (najstarszy z nich miał Józef Skrzek miał w tym momencie dwadzieścia pięć, a najmłodszy Apostolis Anthimos jedynie dziewiętnaście lat) poradzą sobie bez wsparcia legendarnego wokalisty. Na szczęście – zarówno dla samych muzyków, jak i całego polskiego rocka – pójście własną drogą stało się początkiem wspaniałej kariery, znaczonej wieloma doskonałymi płytami i licznymi koncertami, które wprawiały w zachwyt nie tylko polskich, ale także niemieckich i skandynawskich słuchaczy. Pierwsze albumy zespołu – koncertowy „
SBB” (1974) i studyjny „
Nowy horyzont” (1975) – ugruntowały pozycję SBB na polskim rynku.
Jak silna to była pozycja, dobitnie świadczą wydane – niekiedy po dekadach – płyty kompaktowe zawierające materiał zarejestrowany w latach 1974-1975. Trio przyjmowane było na koncertach owacyjnie, choć przecież wcale nie grało łatwej muzyki. Wystarczy wsłuchać się w „
Live in Opole 1974. Rock przez cały rok” (2009) czy „
Live Jazz nad Odrą 1975” (2013) oraz – będące pamiątką po nadzwyczaj udanej trasie koncertowej po Szwecji – „
Hofors 1975” (2016) i „
Karlstad 1975 Plus” (2018). Był to również okres, kiedy Skrzek, Anthimos i Jerzy Piotrowski przygotowywali repertuar na drugi studyjny (a trzeci w ogóle) krążek winylowy. Nagrano go podczas trwającej szesnaście dni sesji – od 15 do 31 października 1975 roku – która odbyła się w studiu Polskich Nagrań. Później też ta właśnie wytwórnia opublikowała „Pamięć”, choć akurat na tę przyjemność wielbiciele SBB musieli czekać niemal rok.
Efekt końcowy różnił się znacząco od tego, co muzycy sobie pierwotnie wymarzyli. Planowali bowiem publikację wydawnictwa dwupłytowego (które w tamtym czasie było na polskim rynku prawdziwą rzadkością, zarezerwowaną między innymi dla
Czesława Niemena); jakby tego było mało, planowali zaprosić na sesję gościa specjalnego – awangardowego trębacza jazzowego
Andrzeja Przybielskiego. Z zamierzeń tych nic ostatecznie nie wyszło; „Pamięć” nagrali w składzie trzyosobowym – i wyszła im kolejna doskonała, choć bardzo różniąca się od dwóch wcześniejszych, płyta. Przede wszystkim mniej było na niej zadziornego, improwizowanego jazz-rocka (z bluesowymi inklinacjami), znacznie więcej natomiast klasycznego rocka progresywnego. Co podkreślały zwłaszcza wszechobecne instrumenty klawiszowe: od syntezatorów (Davolisint i Mooga), poprzez fortepiany (akustyczny i elektryczny), aż po organy Hammonda. Czysto „progresywny” był również czas trwania utworów, pod którymi jako kompozytor podpisał się Skrzek (słowa do wszystkich numerów napisał Julian Matej). Dość powiedzieć, że na longplay trafiły trzy rozbudowane dzieła, w tym – na stronie B – dwudziestominutowa suita, którą można uznać za tytułową.
Wydaną w końcu listopada tego roku przez GAD Records reedycję „Pamięci” wzbogacono o trzy bonusy, które były już wcześniej publikowane. Jeśli chodzi o zawartość, nie ma więc tutaj żadnych nowości; nowy jest za to mastering i układ kompozycji, które przynależą do tego samego okresu w dziejach zespołu. Stronę A otwiera dziewięciominutowy „W kołysce dłoni twych (Ojcu)”, który zaczyna się od nastrojowego klawiszowego tła i nieco sennego śpiewu Skrzeka. Piękna introdukcja kończy się wraz z mocnym wejściem bębnów Jerzego Piotrowskiego, które spychają partię wokalną lidera na drugi plan. Tu słychać wyraźnie dawne, bluesowo-rockowe (z hardrockową wręcz zadziornością) SBB. W dalszej części, mimo uspokojenia, zespół nie zwalnia tempa: w warstwie rytmicznej „Ketę” wspierają pulsujące syntezatory, wybija się natomiast podgryzająca kolegów gitara „Lakisa”. Z czasem krystalizuje się też charakterystyczny melodyjny motyw, powtarzany przez nałożone na siebie ścieżki klawiszy i wzbogacony pojawiającymi się w tle chórkami. Choć dominacja Skrzeka jest tu niemal absolutna, to jednak do zwieńczenia całości zaprasza on Anthimosa, którego partia gitary – zagrana z prawdziwym rozmachem – zamyka tę poetycką w warstwie tekstowej opowieść.
Druga w kolejności kompozycja – dziesięciominutowa „Z których krwi krew moja” – ma podobną strukturę. Zaczyna się od delikatnego wstępu, tyle że gitarowego, by z czasem nabrać mocy. Znacznie więcej do powiedzenia ma tu jednak Apostolis, którego powłóczyste dźwięki z miejsca nadają utworowi klasyczny progresywny charakter. I nie zmienia się to do samego końca. Nawet wtedy, gdy wyeksponowane zostają syntezatory Mooga, gitara pozostaje na pierwszym planie. „Lakis” ma sporo czasu, aby snuć swoją opowieść i udowodnić – nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni – jak wybitnym jest wirtuozem. Podobieństwo do „W kołysce dłoni twych (Ojcu)” uwidacznia się także w końcowych fragmentach utworu, gdy po wyciszeniu następuje ponownie stopniowe przejście do niemal symfonicznego rozmachu. I pomyśleć, że taki efekt zdołało osiągnąć zaledwie trzech muzyków. Ale za to jak utalentowanych! A to dopiero pierwsze danie; drugim jest wypełniająca całą stronę B oryginalnego longplaya suita „Pamięć w kamień wrasta”, w której wszystko jest podobne do tego, co słyszeliśmy wcześniej, ale jeszcze wzmocnione i spotęgowane.
Syntezatorowy wstęp, okraszony liryczną wokalizą lidera SBB, trwa aż pięć minut i spokojnie mógłby być osobnym utworem. Następnie – po dołączeniu Anthimosa i Piotrowskiego – Skrzek sięga dodatkowo, oprócz Mooga, po organy Hammonda, które przydają całości patetycznego wyrazu, a wraz z partią perkusji przywodzą na myśl heavyprogowe początki grupy. Im bliżej końca, na tym więcej eksperymentów dźwiękowych pozwalają sobie muzycy, jak chociażby zderzenie solówki gitarowej z „dyskotekowo” (przesada jest tu naprawdę niewielka) pulsującymi syntezatorami. Dość enigmatyczny i bardzo krótki, składający się zaledwie z dwóch trzywersowych strof, wiersz Juliana Mateja Skrzek rozbudowuje o wokalizy, które zawsze pojawiają się na dalszym planie i pełnią funkcję czysto użytkową. Raz jednak wysłuchawszy „Pamięć w kamień wrasta”, trudno wyobrazić sobie suitę bez nich. Są nie tylko smaczkiem, ale integralną częścią kompozycji.
Przejdźmy teraz do bonusów. Dwa pierwsze – „Toczy się koło historii” (najbardziej znany z solowego longplaya Skrzeka „Ojciec chrzestny Dominika” z 1980 roku) i „FOS” – są owocem sesji, jaką zespół odbył w sierpniu 1975 roku, a więc dwa miesiące wcześniej, w studiu Polskiego Radia w Gdańsku. W obu proporcje są odwrócone w stosunku do utworów zawartych na „Pamięci”, co oznacza, że najpierw mamy do czynienia z mocnym wejściem całej formacji, a dopiero potem następuje wyciszenie; podobnie odwrotnie rzecz ma się z finałami obu kompozycji, w których trio tonuje emocje. Ogólnie jednak więcej tu zadziorności i rockowego czasu; Apostolis może sobie poszaleć na gitarze, a dodatkową atrakcją jest charakterystyczne brzmienie fortepianu elektrycznego (w „Toczy się koło historii”). Z kolei w częściowo improwizowanym „FOS” na solowy popis na bębnach decyduje się „Keta”. Ta wersja „Toczy się…” pojawiła się pierwotnie na reedycji pierwszego krążka tria (w boksie „Anthology 1974-2004”), natomiast „FOS” umieszczono na albumie „Sierpień”, który trafił do zbioru „Lost Tapes, Vol. 1” (2005), a potem został wykorzystany przez GAD Records na opublikowanym w ubiegłym roku trzecim winylu zbierającym
radiowe sesje zespołu.
Ach! no tak, jest przecież jeszcze trzeci bonus – to radiowa, dłuższa od płytowej o półtorej minuty, wersja „Z których krwi krew moja”, którą trio zarejestrowało dziewięć miesięcy wcześniej, to jest w styczniu 1975 roku, w czasie sesji w katowickim studiu Polskiego Radia. Wtedy też powstał „Wyjątek z Wolności”, który dodano jako bonus do najnowszej reedycji albumu „
Nowy horyzont”. Ta wersja „Z których krwi…” po raz pierwszy została upubliczniona we wspomnianej powyżej antologii jako część płyty „Wicher w polu dmie” (2004). Różni ją bardziej surowe brzmienie oraz fortepianowy wstęp, po których pojawiają się przesterowane syntezatory. Stylistycznie jest ona bliższa „Nowemu horyzontowi”, nie należy się więc dziwić, że dopasowując tę kompozycję do nowego, zaprezentowanego na „Pamięci”, oblicza zespołu, Skrzek, Anthimos i Piotrowski wyczyścili ją z „brudów” i nieco… uprogresywnili.

Skład:
Józef Skrzek – śpiew, wokalizy, syntezator Davolisint, syntezator Mooga, fortepian, fortepian elektryczny, organy Hammonda
Apostolis Anthimos – gitara elektryczna
Jerzy Piotrowski – perkusja, instrumenty perkusyjne