Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 października 2023
w Esensji w Esensjopedii

Michał Radomił Wiśniewski
‹Fynfcik›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMichał Radomił Wiśniewski
TytułFynfcik
OpisMówiono, że ten człowiek nadszedł od południa… Mówiono też wiele innych rzeczy, do rzeczy i od rzeczy. A teraz głos ma narrator.
Gatunekfantasy, humor / satyra

Jubileusz: Fynfcik

Starym wyjadaczom strój i powierzchowność przybysza mówiły wszystko – czas spierdzielać w ciemny kąt. Połyskujący na czarnej skórze srebrny medalion w kształcie kreta zdradzał profesję jego właściciela – wieśmen, człowiek od brudnej roboty, płatny morderca, terminator i eksterminator.

Michał Radomił Wiśniewski

Jubileusz: Fynfcik

Starym wyjadaczom strój i powierzchowność przybysza mówiły wszystko – czas spierdzielać w ciemny kąt. Połyskujący na czarnej skórze srebrny medalion w kształcie kreta zdradzał profesję jego właściciela – wieśmen, człowiek od brudnej roboty, płatny morderca, terminator i eksterminator.

Michał Radomił Wiśniewski
‹Fynfcik›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMichał Radomił Wiśniewski
TytułFynfcik
OpisMówiono, że ten człowiek nadszedł od południa… Mówiono też wiele innych rzeczy, do rzeczy i od rzeczy. A teraz głos ma narrator.
Gatunekfantasy, humor / satyra
Później mówiono, że ten człowiek nadszedł od południa, od bramy Tkackiej, wkurwion wielce, jako że brama Powroźnicza w remoncie wówczas była i zmuszon był wokół grodu popindalać. Zrazu się przekupki wystraszyły, bo wzrokiem gromy ciskał, a i gęba zaczerwieniona i wykrzywiona babom dała do myślenia, toteż pochowały się w swych kramach i jeno ukradkowe spojrzenia nieśmiało puszczały. A było na co patrzeć – łeb ów dziki (i siwy caluśki) na cielsku potężnym, mięsistym był zatknięty, obleczonym w płaszcz ze skór czarnych – a był to początek października, ale ciepły jeszcze, złotej jesieni słonkiem ogrzany, aż się baby w głowy pukały, że komu fashion statement tak zdrowy rozsądek zaćmiewa. Ale że, jak wspomniałem, siedziały zestrachane na zapleczach, to stukały się z cicha a wstydliwie. Obawiać się jednakoż nie miały czego, bo po chwili złość człekowi minęła, a gęba kraśniała nie tylko z powodu słonka i wysiłku fizycznego. Widać było, że rad czegoś niezmiernie. Szedł, ciągnąc za sobą wielki worek, do własnych myśli się szczerząc.
Wąskimi a garbatymi uliczkami dotarł wreszcie do rynku. Zarzucił wór na plecy i rozejrzał się, przykładając prawicę do czoła. Mlasnął przeciągle, pozwalając, by przez chwilkę zakotłowało mu się pod czaszką, zaś dokonawszy wyboru ruszył, uważnie stąpając pomiędzy końskimi i człeczymi bobkami. Kroki, co zauważyłby nawet najbardziej głąbowaty obserwator, kierował wprost (modulo bobkowy slalom) do knajpy „Sous Vierge Ince’taine” – jak głosił wytarty napis na szyldzie, co znaczyło coś w starszej mowie podobnoż, ale odkąd uczeni i czarodzieje przywykli omijać Wuertczen, nikt tu nią nie władał – knajpa zaś zyskała miano Łba Knurskiego, jako że wysuszony czerep zwierzęcia dumnie tkwił nad drzwiami, reklamując popisowe danie szefa kuchni i wabiąc muchy ciekawskie. Przyznać wypada, że mężczyzna lokal wybrał zacny jak na wuertczeńskie warunki – Łbu Knurskiemu dorównywała jedynie Królewska, bywalcami jej byli wszakże głównie zbójcerze z nieodległej warowni, w rozrywkach uchodzących wśród mieszkańców grodu za wszeteczne i dekadenckie gustujący. A do baru dla niziołków jakoś jednak głupio było mu wchodzić – nie to, żeby było coś niewłaściwego w byciu niziołkiem.
Ilustracja: Michał R. Wiśniewski
Ilustracja: Michał R. Wiśniewski
Siwowłosy stanął przed drzwiami Knura i zamaszystym kopniakiem je otworzył. Krokiem zdecydowanym wmaszerował do środka, pozwolił zamilknąć rozmowom, dał czas bywalcom, by skupili na nim wzrok. Wyraźnie zadowolony z efektu rozkoszował się chwilą napięcia, w której – jak dobrze znał ten gatunek ludzi! – leszcze barowi, królowie życia i wagabundy obliczali swoje szanse w nadchodzącej – jak dobrze znali ten gatunek ludzi! – bijatyce. Starym wyjadaczom strój i powierzchowność przybysza mówiły wszystko – czas spierdzielać w ciemny kąt. Połyskujący na czarnej skórze srebrny medalion w kształcie kreta zdradzał profesję jego właściciela – wieśmen, człowiek od brudnej roboty, płatny morderca, terminator i eksterminator. Siwowłosy zmrużył oczy, żółte, kocie – po czym sięgnął pod płaszcz i – cała sala zamarła w oczekiwaniu na krwawą łaźnię – wyciągnął sakiewkę. Błysnęło chciwe oko oberżysty, znawcy i konesera woreczków pękatych. Dziś był jednak dzień szczęśliwy, prawdę miała stara baba, u której zakupił był rankiem wróżbę. Sakiewka wylądowała w rękach jego, gdy wieśmen zdecydowanym, nieprzyjemnie chropowatym – acz w karczmarskim uchu brzmiącym jak wszystkie słodycze Avalonu – głosem zakomenderował: Żywo, kolejka dla wszystkich!
Hulaszczy gwar powrócił do knajpy tak chyżo jak z niej uleciał – nalewane piwsko chlupotało, podszczypywane dziewki piszczały, a ochlapusy bekali i kuflami stukali się raźno a wesoło. Wieśmen zajął miejsce przy barze, kazał sobie podać zacny kubek pięćdziesięcioletniej starki i smakował ją ze znawstwem. Odwzajemniał toasty uszczęśliwionych pijaków, odpowiadając krótkim uśmiechem. Dobrze się bawił i wiedział, że sobie na tę małą uroczystość zasłużył. Gdy ukontentowany karczmarz skończył był polewanie, zagadnął jako dobry gospodarz – Cóż to za okazja, panie?
Rozgrzany starką wieśmen wstał, a sięgnąwszy po wór węzeł go sznurujący rozsupłał i wytrząsnął zawartość na podłogę. Jubileusz! – powiedział radośnie, wskazując na skłębione zwłoki skavena – To mój pięćdziesiąty!
koniec
19 października 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ryby na niebie
Agnieszka Makowska

16 IX 2023

Założyły kalosze i wyszły. Na mokrej ziemi leżały olchowe liście i patyki, ale nie było nawet dużych odłamanych gałęzi. Nad jeziorem snuła się mgła. Przez kałuże poczłapały na Cypel, skąd miały szerszy widok. Wtedy dopiero zobaczyły pasmo powalonego lasu.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:aszady@uw.lublin.pl'>Agnieszka ‘Achika’ Szady</a>

Eksperyment Tasalina
Łukasz Sowa

19 VIII 2023

Dużo uciechy miał Jakub. Biegał za gryzoniami jak opętany, próbując nabijać je na widły, a gawiedź radowała się, biła brawo i skandowała na jego cześć. Wdzięczny mu byłem, bo każda ubita sztuka to mniej czerni na mym imieniu. Pozostawała nadzieja, że potomstwo tychże myszek nie będzie zbyt gadatliwe, szczególnie na mój temat.

więcej »
Kolaż: <a href='mailto:voqo@redakcja.esensja.pl'>Wojciech Gołąbowski</a>

Zelotka
Leon Brand

29 VII 2023

W tym momencie słup dotarł do dna. Przez całą okolicę przetoczył się ryk konstrukcji przyjmujących na siebie falę sejsmiczną. Budynki stęknęły na elastycznych fundamentach. Gdzieś w okolicy strzelił odkształcony metal. A może pękł lód? Teraz już wszyscy na tarasie przerwali rozmowy i patrzyli w napięciu na zastygłą ścianę. Skrzywiłam się, bo nagle zabolała mnie głowa. Jakby hałas wbił mi w uszy potężnego bratnala i niemal natychmiast wyjął. Z trudem ustałam na nogach.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.