20 lat Esensji: Wywiad z redakcją EsensjiHej, ale mieliście nie pisać, jak to się wszystko zaczęło! Chcecie zanudzić czytelników?
Esensja20 lat Esensji: Wywiad z redakcją EsensjiHej, ale mieliście nie pisać, jak to się wszystko zaczęło! Chcecie zanudzić czytelników? ![]() Ilustracja: Adam Kordaś Konrad Wągrowski: Moi drodzy, dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień (zapewne nie mogłem banalniej zacząć tej rozmowy, ale, cóż, nie jestem już tak błyskotliwym autorem jak 20 lat temu). Tyle czasu minęło od pierwszego, legendarnego (przynajmniej dla mnie) numeru „Esensji”. Jest nas tu nadal spora gromadka, niektórzy zaczynali od początku, od tego pamiętnego roku 2000, większość z Was dołączyła do Esensji później, na bardzo różnych etapach jej rozwoju. Wielu odeszło, ale zaskakująco dużo z nas wciąż się w to bawi (co jest szokujące, zważywszy na fakt, ile kasy na tym zarobiliście). Chciałem zacząć naszą rozmowę od pytania, jak to się stało, że przyszliście do Esensji, ale stwierdziłem, że pakiet takich odpowiedzi zanudziłby czytelnika, zadam więc inne pytanie – jakie mieliście oczekiwania w związku z Esensją? Które z nich zostały spełnione? Które nie? I czy otrzymaliście od Esensji coś, czego się nie spodziewaliście? I wreszcie – dlaczego wciąż do cholery tu jesteście? Miłosz Cybowski: Jak to dlaczego? Dla sławy, kobiet i pieniędzy oczywiście! Konrad Wągrowski: I jak, to działa? Wojciech Gołąbowski: Działa, działa. Zaczynałem jako bezdzietny kawaler, a obecnie prócz żony mam jeszcze trzy córki. Agnieszka Szady: Ja dołączyłam do redakcji tak dawno temu, że nie miałam oczekiwań. Samo istnienie czegoś takiego jak internet odkryłam raptem parę lat wcześniej, o blogach nikt jeszcze nie słyszał, a fora dyskusyjne były nowością i pierwszym medium społecznościowym, choć określenie to wymyślono chyba dużo później. Ucieszył mnie fakt, że ktoś chce publikować moje recenzje filmów i książek oraz relacje z konwentów i to w takim miejscu, że przeczyta je sto osób albo i więcej! (tak, takim rzędem wielkości wtedy myślałam). Adam Kordaś: Właściwie, kiedy zebrawszy się w sobie przesłałem w listopadzie 2009 roku na adres działu grafiki kilka cyfrowych obrazków moje oczekiwania względem „Esensji” ograniczały się do ciekawości, co też będzie ewentualnie widniało po czymś w rodzaju: „Cóż, nawet może i niezłe te obrazki, ale… (tu można wstawić dowolne wytłumaczenie dlaczego nie zostaną opublikowane).” :) Zamiast tego spotkała mnie niesamowita niespodzianka… Nie tylko narodziła się za sprawą Wojtka Gołąbowskiego „Symetria asymetryczna” ale w dodatku jedna z prac od razu trafiła na okładkę listopadowego numeru „Esensji"! Mieliśmy nie przynudzać, więc w wersji „do druku” to się wytnie ale chciałbym się z Wami podzielić obszernym fragmentem maila jaki kilka dni po owym pierwszym (poza czytelniczym) kontakcie z „Esensją” napisałem do mojej koleżanki, bo szczerze oddaje emocje jakie wówczas odczuwałem: „Fala euforii po sukcesie jest przyjemna, ale jak to fala – w końcu minie. Na razie oszołomienie jeszcze mnie „trzyma” – zaglądam sobie po parę razy dziennie na „Esensję” żeby zobaczyć moje obrazki… Jakbym nie do końca wierzył, że one tam naprawdę są ;) Narysowałem w życiu wiele rysunków. Dużo za dużo żeby je wszystkie pamiętać. Ale zawsze rozpoznam dzieło mojej ręki jeśli je zobaczę. Bałem się kiedyś, że komputerowe grafiki staną się zbyt techniczne i sztuczne, że przestanę po jakimś czasie poznawać swoje własne wytwory… Na razie nic takiego się nie stało. Moje cyfrowe obrazki są inne od tych z realnego świata, bardziej oparte na czystym kształcie i kolorze niż konkretnych obiektach. Często trochę przypadkowe… Używając komputera prościej i szybciej można uzyskiwać w nich efekty, które wykonane ręcznie byłyby niezwykle pracochłonne… Myślę jednak, że nadal są bardziej moje niż maszyny ;) Coś chyba jednak ze mnie do nich przenika skoro nadal wystarczy mi jeden rzut okiem, by stwierdzić, że to ja je zmajstrowałem… Pewnie dlatego, że są takie trochę dziwne – zupełnie jak ja. Pojawienie się moich obrazków w „Esensji” jest dla mnie ważne. Przez jej okładki przewinęło się wielu znacznie lepszych niż ja specjalistów od fantastycznych grafik. Poprawia mi samopoczucie fakt, że ktoś zupełnie dla mnie obcy, a znający się na rzeczy, powiedział mi w ten sposób „Słuchaj stary, to co robisz jest całkiem fajne”. To o wiele mocniejszy akcent, niż przyjazne komentarze do prac w galeriach na których w sieci pokazuję moje obrazki. I nieporównywalnie przyjemniejsze doznanie niż głuche milczenie (w najlepszym razie) firm do których wysyłam zbiory obrazków aplikując o pracę To taki „promyk nadziei” w tym szarojesiennym czasie… Oczywiście nie można przesadzać – z całym szacunkiem, ale „Esensja” nie jest raczej „trampoliną do sławy"… Na razie skrzynka pocztowa nie zapchała mi się od propozycji współpracy a i po ulicach mogę spokojnie chodzić bez kapelusza i ciemnych okularów bo nie ściga mnie rzesza fanów. Pewnie, że wolałbym aby ta publikacja była jak „ruch skrzydełek motyla” który wzbudziłby w efekcie łańcuch pozytywnych wydarzeń zakończonych dla mnie czymś dobrym, ale wolę nie popuszczać za bardzo wodzy fantazji… Nadzieja potrafi utrzymywać przy życiu, ale zawiedzione nadzieje mają paskudny smak… Zobaczymy co przyszłość przyniesie :) Joanna Kapica-Curzytek:: Nie trać nadziei, przykład Wojtka i jego, hm, rozwoju, pokazuje, jaka może być siła Esensji! Agnieszka Szady: O trampolinę do sławy proponuję spytać Michała Chacińskiego! Adam Kordaś: Parafrazując Einsteina, wszechświat oraz ludzka nadzieja są nieskończone, choć co do tego pierwszego są ponoć jakieś wątpliwości ;) Fakt, że mam możliwość przytaczać akurat tu i teraz powidoki wrażeń z pierwszego wzajemnego kontaktu z „Esensją” sprzed ponad dekady dowodzi pewnej trwałości mych cokolwiek „wybujałych” nadziei. Cóż, nawet jeśli zazwyczaj „nie jest mi dobrze tak do końca, ani tak bardzo w końcu źle” to w dużej mierze dzięki „Esensji” wciąż tli się we mnie nadziejka, że jest jeszcze takich obrazków parę, których nikt za mnie nie zmajstruje… Na razie mogę sobie wpisać w CV w kategorii „osiągnięcia” okładkę „Esensji” z listopada 2009 ;)” Jako czytelnik znałem i ceniłem „Esensję” od momentu przypadkowego natknięcia się na nią na początku XXI wieku na dołączanych do magazynu CD-Action płytkach. Ale w redakcji znalazłem się duuużo później bo w 2009 nie spodziewałem się jeszcze ani trochę, że po kilku latach utrzymywania coraz bardziej intensywnych kontaktów w grudniu 2013 roku sam do niej o dziwo dołączę na zaproszenie Wojtka. Zadziwiło mnie jak wygląda „Esensja” za kulisami – barwna i przyjazna a mimo to nieco onieśmielała takiego przybysza „znikąd” jak ja. Na pozór nieco chaotyczna a jednak zadziwiająco sprawnie działająca. Wspólnota myśli i wrażeń przenikających się, nawet niekiedy ścierających ale zawsze z pewną gracją i taktem charakterystycznymi dla ludzi o szerokich horyzontach rozumiejących się w pół słowa. Jestem raczej niespecjalnie kontaktowym człowiekiem obrazu a nie słowa – czułem się zaszczycony zaproszeniem do tak szacownego grona ale i potwornie speszony, bo cóż ja właściwie mogłem od siebie dodać – co najwyżej kilka pokręconych „kolorowych kamyków” do „mozaiki” składającej się na „Esensję"… Pomyślałem, że jak przysiądę gdzieś cicho w kąciku gdzie nie będą się o mnie potykać to może chociaż ponapawam się tą specyficzną atmosferą przez czas jakiś, zanim ktoś mnie w końcu zauważy i wystawi „za drzwi” :) Z czasem jednak „Esensja” stała się dla mnie czymś w rodzaju „sztandaru pod którym warto walczyć” nawet jeśli nie jest się szczególnie prawdziwym „samurajem” ;) Zaczęła być mi bliska – a ja doprawdy przeważnie trzymam dystans do wszystkich i wszystkiego… Czuję się tu akceptowany i staram się od czasu do czasu dorzucać (w miarę moich skromnych możliwości) swoje trzy grosze tu i tam… Nie jestem człowiekiem sukcesu, ale brnąc wyboistą i krętą ścieżką codzienności ku majaczącym na horyzoncie „sławie, kobietom i pieniądzom” zawsze mogę się pocieszać optymistyczną myślą, że póki co jestem przynajmniej małym trybikiem w machinie o wdzięcznej nazwie „Esensja”. I chciałbym, żeby po prostu jeszcze dłuuugo istniała – bo, jakby to banalnie nie zabrzmiało, świat z „Esensją” wydaje mi się zwyczajnie lepszy… A teraz może ktoś się dla odmiany wypowie sensownie i bardziej na temat :) |
Jadąc na południe popularną „zakopianką” (ale można też wybrać inną, bardziej malowniczą i mniej zakorkowaną trasę) za tunelem w pobliżu Skomielnej Białej oraz za węzłem obok Rabki Zdroju przejeżdżamy wiaduktem nad Skansenem Taboru Kolejowego w Chabówce. A może zwolnić, zjechać z drogi szybkiego ruchu i spojrzeć na to miejsce z bliska?
więcej »Nie jestem tylko pewien, czy to braciszek – bo muzeum, czy siostrzyczka – bo ulica Przykopa 25. Pewne jest natomiast, że mieści się w Cieszynie i jest – jeśli nie najmłodszym – to jednym z najmłodszych miejsc, które zdecydowanie warto odwiedzić podczas wakacyjnych wędrówek: otwarte zostało drugiego lipca 2023 roku.
więcej »Prezentujemy fotografie z wystawy „Tadeusz Baranowski. Malarstwo” w warszawskiej Galerii DAP.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Nie przegap: Sierpień 2023
— Esensja
Nie przegap: Lipiec 2023
— Esensja
Nie przegap: Maj 2023
— Esensja
Nie przegap: Kwiecień 2023
— Esensja
Nie przegap: Marzec 2023
— Esensja
Nie przegap: Luty 2023
— Esensja
Nie przegap: Styczeń 2023
— Esensja
Nie przegap: Grudzień 2022
— Esensja
Nie przegap: Listopad 2022
— Esensja
Nie przegap: Październik 2022
— Esensja
Pogratulować dwudziestolecia! Wypiłbym wasze zdrowie, ale mleko mi się skończyło. ;)