Miejsca, które warto odwiedzić: Domek mały, Górki Wielke, serce ogromnePuste ściany bez okien i dachu, za którymi – w miejscu danych pokoi – urosły już dzikie drzewa. Tyle państwo Szatkowscy ujrzeli, gdy wrócili do Polski z przymusowej emigracji. Na szczęście obok wciąż stał niewielki domek ogrodnika – więc zamieszkali w nim. Tam też obecnie mieści się Muzeum Zofii Szatkowskiej de domo Kossak, primo voto Szczuckiej.
Wojciech GołąbowskiMiejsca, które warto odwiedzić: Domek mały, Górki Wielke, serce ogromnePuste ściany bez okien i dachu, za którymi – w miejscu danych pokoi – urosły już dzikie drzewa. Tyle państwo Szatkowscy ujrzeli, gdy wrócili do Polski z przymusowej emigracji. Na szczęście obok wciąż stał niewielki domek ogrodnika – więc zamieszkali w nim. Tam też obecnie mieści się Muzeum Zofii Szatkowskiej de domo Kossak, primo voto Szczuckiej. Za początek muzeum uważa się rok 1970, gdy major Zygmunt Szatkowski (historyk wojskowości), mąż zmarłej dwa lata wcześniej pisarki, zaczął udostępniać jadalnię i gabinet zarówno wycieczkom, jak i pojedynczym, przybywającym do ich domu zawsze mile widzianym gościom. Oficjalnie powołane do życia zostało 2 stycznia roku 1973 jako Oddział Muzeum w Cieszynie, a pierwszym kustoszem został, oczywiście, mąż. W 2002 roku udostępniono dla zwiedzających także pozostałe pomieszczenia. Całe muzeum mieści się w pięciu pokoikach, w tym w dawnej łazience, w której przebito ścianę do gabinetu – tak, by całość (tj. cały niewielki dom) można było zwiedzać bez konieczności zawracania, obchodząc go w jednej pętli – rozpoczynając i kończąc w kuchni. O ile jednak w tym pomieszczeniu zachowano nieco przynależnych tu sprzętów, o tyle łazienki rozpoznać się nie da – o tym oryginalnym przeznaczeniu pomieszczenia dowiedzieliśmy się od miłej przewodniczki. Za kuchnią idziemy więc do sypialni (obecnie mieści gabloty z pamiątkami oraz plansze z burzliwą historią zarówno pisarki, jak i jej słynnej rodziny), dalej do wspomnianej łazienki (gdzie głównym eksponatem są zachowane XVII-wieczne dębowe wrota do dworku Kossaków), stamtąd do gabinetu pisarki (o niezmienionym wnętrzu), jadalni – i znów do kuchni. Nie licząc rękopisów i druków obecnych w gablotkach martyrologiczno-biograficznych, książki obecne są w dużych ilościach w obu pomieszczeniach zachowanych w stanie oryginalnym, z widokiem na (po kolei) taras, ogródek, park. Umieszczone w częściowo przeszklonych regałach i szafkach, zakupione lub otrzymane zapewne przez małżeństwo Szatkowskich, oszałamiają swą różnorodnością. Są tu zarówno pozycje polsko-, jak i obcojęzyczne; naukowe, encyklopedyczne, ale także literatura piękna i poezja. Można tu odnaleźć także zagraniczne wydania powieści Zofii Kossak. A wszystko to okryte patyną czasu. Biorąc pod uwagę pokrewieństwo Zofii z krakowskim rodem Kossaków, nie dziwi liczba wiszących na ścianach obrazów, podpisanych właśnie tym nazwiskiem. Ciekawostką jest kilka prac namalowanych przez samą pisarkę… w końcu „stare przysłowie pszczół mówi”: krew nie woda. Można też tu znaleźć, o dziwo, prace Witkacego – a to dlatego, że jego żona również pochodziła z Kossaków (jeszcze innej gałęzi tego rodu). Przy tym wszystkim nie dziwi więc solidne okratowanie chałupki i ochrona profesjonalnej firmy: w 1993 roku miało miejsce włamanie, a niektórych skradzionych wtedy obrazów nie udało się odzyskać do tej pory. Także z tego powodu robienie zdjęć we wnętrzu jest zabronione. Nic to jednak – dostępne jest bowiem… zwiedzanie wirtualne, do którego link wiedzie z oficjalnej strony Muzeum. Dziwna to więc polityka, mocno niespójna. W jadalni są jeszcze jedne drzwi, obecnie zamknięte. Wiodą na niewielki taras za domkiem, gdzie przy słonecznej pogodzie ustawiano krzesła dla licznych i częstych gości państwa Szatkowskich. Obok tarasu, a na wprost od okna gabinetu pisarki, umiejscowiono niewielki ogródek, w którym w stosownej porze roku rosną piękne kwiaty. Na lewo zaś rozpościera się park dworku – ot, kilkanaście pięknych, wiekowych, rozmaitych drzew, wśród których zapewne w ciągu dnia hasały wiewiórki i ćwierkało ptactwo, wieczorem zaś – nadal! – można było obserwować nietoperze. W centralnym miejscu parku, współcześnie, postawiono kamienny obelisk upamiętniający pisarkę – miejsce składania okolicznościowych wiązanek i zniczy. Z każdego miejsca parku (niewielkiego przecież) widać ruiny dworu, obecnie zarządzanego przez Fundację im. Zofii Kossak. Ze strony Fundacji dowiedujemy się, że „została powołana w 1998 roku przez Annę Bugnon, córkę Zofii Kossak, Witolda Szatkowskiego, syna pisarki oraz Gminę Brenna. Jest niezależną i niedochodową organizacją pozarządową, nieprowadzącą działalności politycznej oraz gospodarczej. Działalność programowa Fundacji, prowadzona głównie w Centrum Kultury i Sztuki „Dwór Kossaków”, ma na celu kontynuację ideałów, jakimi kierowała się słynna pisarka. Fundacja dba także o Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej, spichlerz z XVIII wieku oraz zabytkowy park dworski. Środki na swoją działalność uzyskuje przede wszystkim od osób prywatnych, Gminy Brenna oraz z grantów przyznawanych przez różne organizacje i instytucje.”1) O ile skrzydła dworku jedynie (póki co!) oczyszczono z niepożądanych dodatków biologicznych (czytaj: wykarczowano widoczne na archiwalnych zdjęciach samosiejki) i w miarę możliwości zabezpieczono przed dalszą degradacją, o tyle korytarz biegnący przez środek budynku zyskał nowy dach nad przywróconym piętrem. Nie orientuję się w sprawie układu przestrzennego (ścian) oryginału, ale obecnie na parterze obok „recepcji”, pełniącej zarazem funkcje administracyjne jak i będącej sklepikiem z pamiątkami (szeroki wybór zarówno dzieł Zofii Kossak, jak i prac „na temat”) jest też miejsce na spoczynek (pufy rozłożone wokół dużego stołu) i dyskusje. Na ścianach bardzo ciekawie zdobionego (zdjęciami, ilustracjami oraz fragmentami prozy) korytarza wiszą słuchawki, przez które można posłuchać między innymi fragmentów przygód Kacperka, góreckiego skrzata. Na piętrze zaś mieści się sala przeznaczona na statutowe działania Fundacji (spotkania, warsztaty…), a z korytarza przez oszklone ściany widać przyczyny, dla których uprasza się gości o niepodchodzenie do ścian skrzydeł dworu. W czasie, gdyśmy tam byli, stały tam również ładne, okazałe plansze wystawowe, zdatne do przemieszczania w miejsca organizowania kolejnych wystaw o Zofii Kossak – nie były dopełnieniem treści zawartych w Muzeum, lecz jego ruchomą wizytówką. Obok Muzeum i dworu stoją zabudowania gospodarcze. O barwnych dwudziestowiecznych dziejach spichlerza-gorzelni, obory z lodownią do schładzania mleka oraz wielkiej stodoły, znajdujących się w bardzo bliskim sąsiedztwie dworu od północnej strony, można przeczytać na stronach fundacji. W tym miejscu wspomnijmy tylko, że „w ciągu trzech lat przeprowadzono kapitalny remont i adaptację byłej stajni harcerskiej i lodowni dworskiej na komfortowo wyposażone schronisko z zapleczem. Była „Stajnia” mieści 70 osób w gustownie urządzonych, 3 do 14 osobowych pokojach, z łazienkami, a była „Lodownia dworska” zapewnia wspaniałe, nastrojowe miejsce na rekreację. Posiada dużą jadalnię z kominkiem, turystyczną kuchnię i świetlicę z widokami na góry. W obrębie budynków Schroniska jest miejsce na otwarte ognisko oraz gry sportowe i terenowe.”2) Z kolei spichlerz z XVIII wieku czeka adaptacja na obiekt wielofunkcyjny. Czeka głównie z uwagi na brak środków, bo „stan obiektu jest zły i wymaga szybkiego remontu. Budynek figuruje w Wojewódzkiej Ewidencji Zabytków i został ujęty w wykazie zabytków nieruchomych Gminy Brenna wyznaczonych przez Śląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków do ujęcia w gminnej ewidencji zabytków. Znajduje się także na terenie objętym ścisłą ochroną konserwatorską wyznaczonym przez miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego Gminy Brenna.”3) ![]() Ośrodek Związku Harcerstwa Polskiego w Górkach Wielkich. Od lewej widoczne budynki: Dom Kursów, Dom Ogólny, gdzie odbywały się szkolenia dla polskich harcerzy zagranicznych oraz Dom Zuchów, 1939. Fotografia ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygnatura: 1-P-580. ![]() 20 grudnia 2020 |
Jak co roku proponuję chwilę zadumy nad stratami, jakie poniosła w 2022 roku szeroko pojęta popkultura. Dziś miesiące październik-grudzień.
więcej »Jak co roku proponuję chwilę zadumy nad stratami, jakie poniosła w 2022 roku szeroko pojęta popkultura. Dziś miesiące lipiec-wrzesień.
więcej »Jak co roku proponuję chwilę zadumy nad stratami, jakie poniosła w 2022 roku szeroko pojęta popkultura. Dziś miesiące kwiecień-czerwiec.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Budować 33 lata i… wyjechać
— Wojciech Gołąbowski
Sentymenty, zadziwienie, oszołomienie
— Wojciech Gołąbowski
Szopka inna niż zwykle
— Wojciech Gołąbowski
Roosevelt jest królem, a czołg skoczkiem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jaka jest różnica między dzwonem a fajką?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wieś, która odpływa w przeszłość
— Beatrycze Nowicka
Bliskie spotkania krowiego stopnia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
A z jakiego to filmu?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zamek, choć nie zamek
— Wojciech Gołąbowski
Mieszkać na swoim
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Pozornie bez związku, niemal bez trupa
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Ohydne anonimy na spokojnej angielskiej wsi
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Odliczanie do zera
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Samotny zabójca wampirów
— Wojciech Gołąbowski
Kadr, który…: W świetle i bez niego
— Wojciech Gołąbowski
Ryzykowny pomysł za sto punktów
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: Pies Dylan wkracza do akcji
— Wojciech Gołąbowski
Mała Esensja: Lasem pachnące
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Do rytmu piekielnej szanty
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o książkach: Powroty są trudne
— Wojciech Gołąbowski