Politycznie poprawne poprawianieKiedy władzom Związku Radzieckiego nie podobały się fragmenty utworów Arthura Millera bądź Ernesta Hemingwaya, to nie cenzurowali całych dzieł, tylko zamieniali na bardziej wygodne to, co nie przypadło im do gustu. Związek Radziecki nie był jednak jedynym miejscem, gdzie stosowano podobne metody. Innych przykładów nie trzeba zresztą szukać daleko. Warto o tym przypomnieć w kontekście sporu wokół scenariusza do filmu „Tajemnica Westerplatte” i opisać kilka subiektywnie wybranych historii.
Michał HernesPolitycznie poprawne poprawianieKiedy władzom Związku Radzieckiego nie podobały się fragmenty utworów Arthura Millera bądź Ernesta Hemingwaya, to nie cenzurowali całych dzieł, tylko zamieniali na bardziej wygodne to, co nie przypadło im do gustu. Związek Radziecki nie był jednak jedynym miejscem, gdzie stosowano podobne metody. Innych przykładów nie trzeba zresztą szukać daleko. Warto o tym przypomnieć w kontekście sporu wokół scenariusza do filmu „Tajemnica Westerplatte” i opisać kilka subiektywnie wybranych historii. ![]() Maciej MiechowitaFot. Wikipedia W Związku Radzieckim nie tylko cenzurowano w książkach zagranicznych pisarzy to, co nie podobało się władzy, ale też bezkarnie dodawano całą masę nowych, przeważnie antyamerykańskich fragmentów. Absolutnie nie liczono się ani ze zdaniem autorów, ani z prawami autorskimi. Mimo wszystko władze ZSRR nie były prekursorami tego typu działań. Ciekawa jest zwłaszcza historia „Kroniki Polskiej” Macieja Miechowity. Jej pierwsze wydanie z 1519 roku stało się przedmiotem badań dopiero od drugiej połowy XIX wieku. Wynika to z faktu, że po tym, jak powstało, szybko zostało skonfiskowane za krytykowanie ówczesnej dynastii. W 1873 roku jedną z pierwszych „Kronik” odnalazł Aleksander Hirschborg, który pisał wtedy o jej wydawcy Justusie Ludwiku Decjuszu. Po tym odkryciu postanowił zbadać, jakie zmiany zaszły w wydanej w 1521 roku drugiej wersji tego dzieła. Wpadł także na pomysł, żeby porównać odpowiednie fragmenty tekstu z indeksem, którego treść nie uległa zmianie w drugim wydaniu. Kronika poprawiania W 1873 roku Biblioteka Jagiellońska nabyła pierwszą wersję „Kroniki”, więc Hirschborg mógł opracować dokładniejszą liczbę stron, w których dokonano korekt. Józef Szulski postanowił z kolei przedrukować tekst z pierwszego wydania od 347. strony do końca, żeby więcej historyków i badaczy miało do niego dostęp. Zrobił to jednak niechlujnie, mieszając ze sobą pierwsze i drugie wydanie. Odrębność wyżej wymienionych stron odkrył dopiero Ferdynand Bostel. Wyodrębnił on strony 287-289, które zawierały – powtarzając za Długoszem – zarzut niewierności małżeńskiej postawiony czwartej żonie Jagiełły, królowej Sonce. Paradoksalnie Miechowita wziął ją w obronę i pokazał, że zarzuty były kompletnie bezsensowne. Poprawić trzeba było również historię sprawy niejakiego Michała Glińskiego. W 1508 roku Gliński rozpoczął bunt przeciwko królowi Zygmuntowi I, po czym przeszedł na stronę Wasyla III. Zdrada przyczyniła się pośrednio do utraty znacznej części Białej Rusi. Przede wszystkim jednak w „Kronice” znajdowały się krytyczne opisy scen z życia Jagiellonów za panowania, niezbyt lubianego przez Miechowitę, króla Aleksandra, którego kronikarz określił mianem prymitywnego osiłka o prostych obyczajach. Napisał, że Aleksander kompletnie nie nadawał się na władcę. Miechowicie zarzucano brak obiektywizmu i dlatego domagano się zmian. ![]() „Kronika Polska” Macieja MiechowityFot. www.uw.edu.pl Ujawnienie faktów dotyczących rządzącego wówczas Zygmunta I i jego rodziny spowodowały, że Senat zakazał dalszego rozpowszechniania dzieła. Jak więc doszło do reaktywacji w postaci drugiej wersji? Decjusz zmienił w myśl zaleceń Senatu to, co nie spodobało się władzy, i dzięki temu uratował je przed całkowitym zniszczeniem. Po latach Bostel wykazał, że Senat działał z polecenia kanclerza Jana Łaskiego. Jest to wysoce prawdopodobnie, gdyż w drugim wydaniu Łaska został opisany znacznie przychylniej. Po wprowadzeniu odpowiednich zmian Miechowita do spółki z Decjuszem otrzymali zgodę na rozprowadzanie dzieła przez sześć lat. Dzięki temu pierwsza „Kronika” właściwie przestała istnieć i stała się bibliograficznym białym krukiem. Jej trzy różne egzemplarze znajdują się obecnie w następujących bibliotekach: Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, Jagiellońskiej i Czartoryskich. Wersja należąca do tej ostatniej jest zdecydowanie najstarsza i przez to najbliższa drugiemu wydaniu, co dowodzi, że pewne zmiany wprowadzono już wcześniej. Zapewne wynikało to z wielu drobnych pomyłek, które niekoniecznie miały charakter polityczny (nazwę miasta Gdańsk poprawiono przykładowo z „Gdanum” na „Godanum”). Kierunek – komunizm ![]() Arthur MillerFot. Wikipedia Od odległych przykładów takich jak „Kronika Polska” pora przejść do bliższych współczesności, czyli na przykład do Arthura Millera. Miller wspomina w swojej autobiografii „Zakręty czasu”, jak to w czasie wizyty w Związku Radzieckim w 1965 roku przypadkiem obejrzał sztukę „Widok z mostu” na podstawie swojego dramatu. Spektakl dostał dziesięciominutową owację, ale wzbudził niesmak u legendarnego dramaturga. Mimo słabej znajomości języka rosyjskiego dostrzegł w nim bowiem kilka dość znaczących nieścisłości. Tłumacz potwierdził, że tekst został zmieniony. W jaki sposób? Głównym bohaterem jest portowy robotnik Eddie Carbone, który donosi władzy na swoich krewnych – nielegalnych imigrantów. Robi to, ponieważ podkochuje się w swojej siostrzenicy Catherine i chce ją rozłączyć z jej ukochanym. Jego nieodwzajemniona miłość do tej dziewczyny zostaje stopniowo ujawniana przez pisarza. Tymczasem w rosyjskiej interpretacji dziewczyna raz przeszła koło niego, on zaś wyznał żonie drgającym głosem, że kocha swoją siostrzenicę. Miller porównał to do hipotetycznej sytuacji, w której Edyp na samym początku mówi Jokaście, że niedobrze, że ożenił się z nią, czyli ze swoją matką. Po spektaklu Amerykanin żalił się przed dyrektorem teatru Olegiem Jefremowem. Uderzyły go nie tyle słowa Jefremowa, który powiedział: „Nie interesuje nas cała ta psychologia”, ale „ledwie skrywane, graniczące z pogardą lekceważenie prawa autora do własnego dzieła”. Wyznał, że niesmak budzi u niego to, że z jednej strony go komplementują, z drugiej zaś wyprawiają takie rzeczy. Dalej pisze Miller: „Choć chwalenie i publikowanie pisarzy takich jak Twain i Hemingway było w Związku Radzieckim na porządku dziennym, to w przekładach opuszczano fragmenty politycznie lub »moralnie« niewygodne; ba, dodawano nawet nowe, wygodniejsze, tym wygodniejsze, im więcej zawierały zarzutów pod adresem społeczeństwa amerykańskiego”. Autentycznie ucieszył się, że wystawiano „Śmierć komiwojażera”, ale jego radość zbladła, gdy usłyszał o zmianach: „Willy stał się karykaturą samego siebie, czyli kompletnym głupcem; w usta Charleya, który ofiarowuje Willy′emu pomoc finansową, włożono nienapisane przeze mnie kwestie, a występujący w tej roli aktor grał klauna-idiotę, ponieważ jako człowiek interesu Charley nie mógł okazać cienia altruizmu czy współczucia” – napisał. Jak widać, mechanizm był prosty – przerobić tekst tak, by był jak najbardziej wygodny dla władzy. Bezpardonowo wyrzucano niewygodne fragmenty, dodawano nowe i całkowicie nie przejmowano się tym, że cierpiała na tym wielka literatura. Dla wielu zawodowych tłumaczy taka rzecz byłaby prawdopodobnie absolutnie nie do pomyślenia. Zapewne Millerowi przykro się na to patrzyło, ponieważ był nonkonformistą, który zażarcie bronił swoich racji w czasach maccartyzmu. Całkiem możliwe, że wszelkie korekty lub ingerencje uważał za zdradę na miarę tej, której dopuścił się jego dawny przyjaciel Elia Kazan. Warto przypomnieć, że chodzi o zeznania przed… Komisją ds. Działalności Antyamerykańskiej, kiedy to słynny reżyser podał nazwiska dziesięciu swoich przyjaciół. ![]() Joseph McCarthy, inicjator powstania niechlubnej Komisji ds. Działalności AntyamerykańskiejFot. Wikipedia Swoją drogą zadziwiające jest wspomnienie Millera dotyczące tego, że jego przerobione sztuki i tak nagradzano w ZSRR oklaskami. Widocznie nie były aż tak złe, bo wymagającej radzieckiej widowni zdarzało się wygwizdywać spektakle, w których antyamerykańska propaganda wypaczała pierwotny sens i powodowała hermetyczność. Dlaczego radzieccy artyści mimo wszystko je wystawiali? Była to trudna sztuka chodzenia na kompromisy. Woleli robić to, niż nie robić niczego. Być może Miller nie do końca zdawał sobie sprawę z faktu, że niektórzy ze wszystkich sił kombinowali, by zmiany były jak najmniej dotkliwe. Zwłaszcza że czasem zdejmowano spektakle z afisza, kiedy coś było nie tak. – W Moskwie były tylko dwa miejsca, o których każdy wiedział, że tam się nie kłamie: konserwatorium muzyczne oraz teatr Sowriemiennik. Nie zawsze mogliśmy mówić prawdę, ale nie kłamaliśmy nigdy – powiedziała w jednym z wywiadów Galina Wołczek, późniejsza dyrektorka Sowriemiennika, jednak należy pamiętać, że to jej punkt widzenia. Olega Jefremowa, pierwszego dyrektora, nazywano za plecami führerem. Polska też miała kilku reżyserów, którzy chwilami posuwali się za daleko, ale o tym później. Przerabianie podręczników W Związku Radzieckim zmiany wprowadzano także w podręcznikach, na przykład w „The Literary History of the United States”. Dla przykładu zdanie „gorliwa żydowska wiara” w nowej wersji stało się „jewriejskim religioznym fanatizmom”, czyli żydowskim religijnym fanatyzmem. Ciekawe były także okoliczności „tłumaczenia” książki „India′s Forgein Policy: Selected Speeches, September 1946-April 1961” napisanej w 1961 roku przez premiera Indii, Jawaharlala Nehru. W ZSRR wydano ją cztery lata później, zaś w trakcie prac nad „tłumaczeniem” odpowiadający za to specjalny wydział dodał nowe materiały z lat 1961-1964! Mało tego – ze 189 tekstów z oryginału w „tłumaczeniu” uwzględniono tylko 39, zaś 13 dodała wyżej wymieniona Komisja. Dodatkowo książka, która pierwotnie miała 612 stron, została zredukowana do zaledwie 254. Oczywiście w sowieckim wydaniu nie wspominano o tym, że wycięto z niej aż 60 procent oryginalnego tekstu. |
FanCon był dość skromny: tylko trzy nitki programowe, sala gier połączona z wystawową, ludzi też wyraźnie mniej, niż bywało na Falkonach. Mimo to można było nieźle się bawić.
więcej »Jak co roku proponuję chwilę zadumy nad stratami, jakie poniosła w 2022 roku szeroko pojęta popkultura. Dziś miesiące październik-grudzień.
więcej »Jak co roku proponuję chwilę zadumy nad stratami, jakie poniosła w 2022 roku szeroko pojęta popkultura. Dziś miesiące lipiec-wrzesień.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
„Interstellar” jak marmolada pomarańczowa
— Michał Hernes
Tina, królowa talk show
— Michał Hernes
„Operetka” jest naga
— Michał Hernes
Grzech nie zobaczyć
— Michał Hernes
Klęska „Baala”
— Michał Hernes
Bluesowa trylogia
— Michał Hernes
Masz talent?
— Michał Hernes
Sens życia według Cohena
— Michał Hernes
Tysiące pojedynczych słów
— Michał Hernes
Kur…, to nie ten koncert!
— Michał Hernes