„Jekyll i Hyde” to musical, który może zaskoczyć niejednego widza. Ci, którzy wciąż kojarzą musicale przed wszystkim z łatwymi w odbiorze komediami, będą bez wątpienia zdziwieni spektaklem wystawianym przez Teatr Rozrywki w Chorzowie. Akcja rozgrywa się bowiem w niepokojących, ciemnych uliczkach Londynu. Bohaterowie nieustannie lawirują pomiędzy salonami angielskiej arystokracji, burdelami i domem wariatów, a dominujący temat to hipokryzja i zło kryjące się na dnie ludzkich dusz.
Zajrzeć za fasadę
[Leslie Bricusse „Jekyll & Hyde” - recenzja]
„Jekyll i Hyde” to musical, który może zaskoczyć niejednego widza. Ci, którzy wciąż kojarzą musicale przed wszystkim z łatwymi w odbiorze komediami, będą bez wątpienia zdziwieni spektaklem wystawianym przez Teatr Rozrywki w Chorzowie. Akcja rozgrywa się bowiem w niepokojących, ciemnych uliczkach Londynu. Bohaterowie nieustannie lawirują pomiędzy salonami angielskiej arystokracji, burdelami i domem wariatów, a dominujący temat to hipokryzja i zło kryjące się na dnie ludzkich dusz.
Leslie Bricusse
‹Jekyll & Hyde›

Historia „Jekylla i Hyde’a” rozpoczyna się pod koniec lat 80. XX wieku, kiedy to amerykański kompozytor Frank Wildhorn wpada na pomysł zaadaptowania powieści Roberta Louisa Stevensona na spektakl muzyczny. Jednak ze względów finansowych premiera musicalu na deskach teatru odbywa się dopiero w 1990 roku w Alley Theatre (Houston). Niedługo potem zostaje on przeniesiony na Broadway, gdzie zdobywa pozytywne recenzje krytyków oraz zyskuje rzesze oddanych fanów.
Przez ponad dwadzieścia lat od czasu premiery „Jekyll & Hyde” był wystawiany w Stanach Zjednoczonych w ramach trzech wielkich tournée oraz wielu regionalnych produkcji w całej Ameryce. Spektakl prezentowano również m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Belgii, Japonii, Szwecji i na Węgrzech. W 2007 roku musical Wildhorna zawędrował również do Polski: w grudniu 2007 roku odbyła się jego premiera w chorzowskim Teatrze Rozrywki.
Trzeba podkreślić, że wystawiany przez Teatr Rozrywki „Jekyll & Hyde” jest tak zwaną „non-replica production”, czyli spektaklem odbiegającym pod względem reżyserii, scenografii oraz kostiumów od amerykańskiego pierwowzoru. Polskim realizatorom spektaklu udało się stworzyć świeżą, oryginalną inscenizację, bez wątpienia wybijającą się na tle innych wersji. Szczególnie wykazał się reżyser Michał Znaniecki – z powodzeniem udało mu się usunąć ze spektaklu największe mielizny fabularne i wydobyć z niego najważniejszy, uniwersalny wątek: wszechobecną w życiu społecznym hipokryzję.
Trzeba bowiem przyznać, że „Jekyll & Hyde” jest musicalem, który w pewnym momencie może zacząć nużyć. Jego twórca wzorował się na powieści Stevensona, ale wprowadził do opowieści nowe wątki i postaci. Fabuła spektaklu skupia się na miłosnym trójkącie pomiędzy głównym bohaterem a dwiema kobietami: arystokratką Emmą Carew (z którą jest zaręczony) oraz prostytutką Lucy Harris. Rozgoryczenie spowodowane ignorancją i dwulicowością angielskich wyższych sfer, rozwijająca się znajomość z Lucy oraz kontakt z jej ponurym światem sprawiają, że opętany chęcią oddzielenia dobra od zła Jekyll coraz słabiej opiera się mrocznej stronie swojej osobowości, co prowadzi w końcu do tragicznego finału.

Fot. www.teatr-rozrywki.pl
Zarówno w amerykańskim oryginale, jak i w wielu innych produkcjach reżyserzy kładli nacisk przede wszystkim na wątek romansowy, przez co spektakl stawał się w gruncie rzeczy dość prostą historyjką uatrakcyjnioną przez wpadające w ucho piosenki Wildhorna. W polskiej wersji jest jednak inaczej. Znaniecki sprawnie wykorzystał kilka najbardziej wyrazistych scen do przemienienia „Jekylla & Hyde’a” w opowieść o hipokryzji oraz demonach czających się na dnie ludzkich dusz. Udało mu się to dzięki obsadzeniu chorych psychicznie pacjentów doktora Jekylla w roli chóru komentującego akcję i powierzeniu roli przewodnika chóru stręczycielowi (w tej roli Jarosław Czarnecki) dręczącemu Lucy. Kapitalny utwór „Fasada” staje się klamrą kompozycyjną, która ujmuje całą historię w nawias wyraźnie sugerujący widzowi, żeby nie brał fabuły zbyt dosłownie.
Kolejnym doskonałym pomysłem reżysera było wprowadzenie cieni – poruszających się w półmroku postaci, pokazujących prawdziwą naturę mieszkańców Londynu. Wszechobecny w spektaklu dualizm dodatkowo podkreśla rozdzielenie przestrzeni scenicznej na dwa poziomy. Ten dolny jest światem oficjalnym, pełnym obłudy. Górny, znajdujący się na specjalnie zbudowanej platformie, to świat prostytutek, w którym przedstawiciele angielskich wyższych sfer ujawniają na chwilę swoje prawdziwe oblicze. Wszystkie wspomniane zabiegi dodają „Jekyllowi & Hyde’owi” umowności i – kto wie – może skłonią niejednego widza do refleksji nad ludzką naturą.

Fot. www.teatr-rozrywki.pl
Oczywiście pomysły reżysera nie zdałyby się na wiele się, gdyby nie wysiłek, jaki w przedstawienie wkłada obsada spektaklu. Wszyscy aktorzy bardzo dobrze radzą sobie z melodyjnymi utworami Wildhorna, które w polskiej wersji, chociaż wiernie przetłumaczone, są w kilku miejscach trochę karkołomne pod względem gramatycznym i składniowym. Wśród dobrej obsady wybijają się przede wszystkim dwie osoby. Pierwszą jest oczywiście odtwórca tytułowej roli, Janusz Kruciński (związany również z TM Roma, gdzie gra Jeana Valjeana w musicalu „Nędznicy”). Kruciński jest znakomitym aktorem posiadającym wyrazistą, zapadającą w pamięć barwę głosu. Potrafi oddać w śpiewanych przez siebie utworach cały wachlarz – w tym przypadku dość skrajnych – emocji. Gdy ogląda się najpierw odgrywanego przez niego łagodnego Jekylla, a zaraz potem demonicznego Hyde’a, można miejscami podejrzewać, że ma się do czynienia z dwoma różnymi aktorami. Duże wrażenie robi utwór „Konfrontacja”, w którym aktor grający Jekylla/Hyde’a musi praktycznie co drugie zdanie „przeskakiwać” od jednej postaci do drugiej. Jest to jedna z najtrudniejszych scen w całym spektaklu, jednak Kruciński radzi sobie z nią doskonale.

Fot. www.teatr-rozrywki.pl
Drugą wybijającą się osobą jest odtwórczyni roli Lucy Harris, Wioletta Białk (aktorka związana przede wszystkim z Gliwickim Teatrem Muzycznym). Dość powiedzieć, że aktorka otrzymała za tę rolę prestiżową Złotą Maskę. Białk, podobnie jak Kruciński, świetnie radzi sobie zarówno z partiami wokalnymi, jak i aktorskimi. Pomimo tego, że Lucy jest raczej schematyczną postacią (motyw prostytutki marzącej o lepszym życiu jest już bardzo wyeksploatowany), to Białk udaje się nadać charakterowi bohaterki głębi i zaintrygować widza. Jej popisowe utwory, „Ktoś taki jak ty” i „Nowe życie”, autentycznie wzruszają – na każdym spektaklu to właśnie po nich rozlegają się najgłośniejsze i najdłuższe brawa.
Z pozostałych członków obsady – niestety już nie tak wyrazistych jak Kruciński i Białk – uwagę zwraca jeszcze Alona Szostak w roli Emmy Carew, wspominany wyżej Jarosław Czarnecki oraz zabawny duet Anny Ratajczyk (Lady Beaconfield) i Sebastiana Ziomka (Sir Archibald Proops). Wspomnieć należy również o wspaniałym zespole tanecznym, dzięki któremu cały spektakl nabiera dynamiki.

Fot. www.teatr-rozrywki.pl
„Jekylla & Hyde’a” warto więc zobaczyć. Spektakl ten pokazuje, że musical może być ambitnym przedsięwzięciem. Dzięki odpowiedniemu wyważeniu elementów romansu, opowieści grozy oraz psychologicznemu przekazowi zaskakuje nawet po kilkukrotnym obejrzeniu. Mogę się pokusić o stwierdzenie, że najlepiej ogląda się go po raz drugi lub trzeci, kiedy przestajemy koncentrować się na śledzeniu akcji, a zamiast tego zaczynamy zauważać przewijające się w tle postaci oraz ciekawe rozwiązania reżyserskie.
Spektakl grany jest w blokach co kilka miesięcy. Polecam śledzić repertuar Teatru Rozrywki, bo warto wybrać się do Chorzowa, zajrzeć za fasadę i zdać sobie sprawę, że „bestia stoi u drzwi / dzika i żądna krwi”.
